Nędznicy - recenzja
2020-03-03 20:06:05„Nędznicy” Victora Hugo to fenomenalna francuska powieść, bardzo chętnie ekranizowana w różnych formach i przez różnych reżyserów. Ladj Ly poszedł o krok dalej. W swoim debiucie fabularnym wziął się za światowe dzieło literatury i wbrew wszelkim komentarzom, nie uwspółcześnił go. Pokazał jedynie, w którym miejscu jest świat wiele lat później.
Konflikt moralności
Akcja rozgrywa się we francuskim mieście Montfermeil, w okresie wielkiego skoku temperatury. Policjanci obserwują jak ta sytuacja wpływa na mieszkańców francuskich slamsów. Jednym z głównych bohaterów jest Stephane, nowy komisarz, dla którego zamieszki i awantury czarnych emigrantów nie są codziennością. Mamy okazję patrzeć na świat oczami niezaznajomionego człowieka, który podobnie jak my, uczy się nowych zasad panujących w postawionej przed nim rzeczywistości. Spotykamy się więc z imigrantami, zamieszkującymi paryskie slamsy oraz policjantami, którzy w swój własny, brutalny sposób starają się wprowadzić porządek w mieście. Historia jest obrazem jednego dnia, w którym reżyser wprowadza dyskusje na temat dobra i zła dwóch różnych stron – stróżów prawa i potencjalnych przestępców. Tym samym można powiedzieć, że ekranizacja to wielka polemika obrazu moralności człowieka.
Nowy obraz Paryża
Reżyser bez wątpienia wykazał się dużą wnikliwością obserwacji społeczeństwa. Dzięki temu świat przedstawiony w filmie nie jest zero-jedynkowy. Bierze stronę imigrantów, którzy zmuszeni do życia w opresyjnie kapitalistycznym świecie i wszechogarniającej biedzie, wykazują się dużą agresywnością, bo państwo pozostawiło ich samych sobie. Z drugiej strony, wszystkim nam dobrze znana samotność, nie omija również „tych dobrych”. Policjanci nieustannie ingerujący w przeróżne spory, zamieszki czy strzelaniny wykazują się dużą brutalnością. I choć w pewien sposób może wydać się nam to zrozumiałe, bo ich działania są motywowane walką ze złem, to granice przez nich przekraczane w jakimś momencie stają się niewybaczalne.
Patrzymy na rzeczywistość oczami ludzi, którzy zostali skazani na swój los. Są żądni wojny, rewolucji i krwi tylko dlatego, że stracili nadzieję na to, że można jeszcze żyć inaczej. Sytuacja jest o tyle beznadziejna, że widz zdaje sobie sprawę z braku drogi, która pozwoliłaby na wprowadzenie pokoju na świecie. Albo brutalne rządy stróżów prawa, albo niekończący się chaos wprowadzony przez imigrantów. Oto właśnie Paryż dwudziestego pierwszego wieku, drodzy państwo. Tykająca bomba zegarowa.
Droga bez wyjścia
Film wprowadza niesamowity klimat. Już od pierwszych scen budzi się w nas nastrój zamieszania, czujemy się osaczeni przez pędzące tłumy kibiców reprezentacji Francji. I taki właśnie nastrój pozostaje z nami do końca, a genialne zakończenie jest kulminacją wszystkich towarzyszących nam emocji. Nie potrafimy odpowiedzieć na pytania zadane nam przez reżysera. Widzimy obraz świata pełnego nienawiści, rasizmu i ksenofobii i zdajemy sobie sprawę, że niestety my również balansujemy gdzieś w jego granicach.
Brutalność na porządku dziennym
Ledj Ly w niesamowity sposób przedstawił problemy ówczesnego świata, dla którego jedynym ratunkiem mogłaby być zmiana jego kategorii. Pokazuje, że wspólne dbanie o dobro, zrozumienie i pomoc to najbardziej ludzkie przymioty, których zabrakło w tym niby tolerancyjnym społeczeństwie. System, który okazał się być zawodny, tworzymy my i tylko my możemy zmienić losy rzeczywistości. Choć film z pozoru wydaje się być fizycznie brutalny i ciężki, w pewnym momencie zdajemy sobie sprawę, że fizyczna brutalność, tak codzienna w dzisiejszym świecie, nie powinna być żadnym zaskoczeniem.
Gabriela Biega
Ocena końcowa: 9/10
Film obejrzałam w Cinema City Wroclavia.
fot. materiały prasowe