Najszczęśliwsza dziewczyna na świecie - recenzja
2022-10-10 10:51:487 października 2022 roku na platformie Netflix pojawił się film „Najszczęśliwsza dziewczyna na świecie”, zrealizowany przez Mike'a Barkera na podstawie bestsellerowej powieści, która napisała Jessica Knoll (także scenarzystka ekranizacji). Czy warto zobaczyć tę produkcję? Przeczytajcie recenzję!
Główną bohaterką filmu jest Ani FaNelli (Mila Kunis) - wygadana mieszkanka Nowego Jorku, która ma wszystko, czego potrzeba do szczęścia: świetną pracę w magazynie o seksie, idealnego kandydata na męża oraz plan na dalsze dostatnie życie, zaraz po nadchodzącym ślubie na pięknej wyspie. Jednak jak można się domyślać, nie byłby to ciekawy temat gdyby nie mroczna przeszłość, nagle dająca o sobie znać ze zdwojoną siłą. Gdy Ani chodziła do prestiżowego liceum Brentley, padła ofiarą strzelaniny, podczas której zginęło wielu uczniów.
No właśnie - czy faktycznie nastolatka (w czasie wydarzeń z 1999 roku) była szczęśliwie ocalałą ofiarą, czy może jednak stała po stronie napastników, sprawców tragedii, jak twierdzi jeden z jej byłych kolegów? Jaka jest prawda, a co Ani wyzna przed kamerami dokumentalisty, który postanowił zbadać sprawę i zrobić o tym film? Jak to wszystko wpłynie na względnie poukładane życie Ani, w środowisku, w którym najważniejszy jest wizerunek, pochodzenie i status społeczny?
Jak można się domyślać, zaistniała sytuacja z koniecznością zmierzenia się z demonami przeszłości zburzy świat Ani i zmieni jej bezpieczny status. Pozornie tak jest, ale aktualne wydarzenia szybko ustępują licznym retrospekcjom, które ostatecznie zajmują niemal połowę seansu. Dowiadujemy się, jakie przykrości i krzywdy spotkały młodą bohaterkę w czasach licealnych i poznajemy jej wersję kulis oraz samego przebiegu strzelaniny.
Tutaj powstaje jednak nieoczekiwany problem z zaangażowaniem nas w tę historię. Współczesne wątki są rozmydlone i zwłaszcza w środkowej części filmu widzimy bohaterkę, z którą trudno się utożsamiać i zrozumieć. Teoretycznie twórcy pokazują jej traumę i zmagania z demonami przeszłości oraz przybierane nawet w obecności narzeczonego fałszywe pozy i „maski”, ale tak naprawdę jest to mało interesujące.
Błędem zdaje się też ton filmu, który skręca w stronę dramatu o skrzywdzonej kobiecie, której nie rozumie nawet matka, a nasza Ani praktycznie ciągle udaje kogoś kim nie jest, żyjąc dla innych bez rozliczenia się z tym co ją spotkało. Zdecydowanie lepszym pomysłem byłoby zrobienie z tej mdłej opowieści rasowego thrillera, gdzie do ostatnich scen widz nie znałby prawdy o udziale bohaterki w strzelaninie. Tymczasem kolejne retrospekcje odsłaniają kulisy, ale kompletnie nie budują napięcia.
W tych okolicznościach, największym atutem filmu „Najszczęśliwsza dziewczyna na świecie” staje się aktorstwo. Zarówno Mila Kunis jak też Chiara Aurelia grają Ani bardzo wiarygodnie i potrafią pokazać wiele skrajnych emocji, nie pozostawiając jednak złudzeń, że jest to ta sama postać, co nie zawsze udaje się w filmach z przeskokami w czasie. Jeśli znacie książkę, to może warto sprawdzić jak udała się jej adaptacja. W innym wypadku trochę szkoda czasu na ten seans.
Ocena końcowa: 5/10
Michał Derkacz
fot. materiały Netflix