Martin Eden - recenzja
2020-11-10 14:09:45"Martin Eden" to nowy dramat historyczny, inspirowany bestsellerową powieścią Jacka Londona z 1909 roku o tym samym tytule. Film Pietra Marcello łączy w sobie różne gatunki, gdyż możemy tu zobaczyć zarówno wątki miłosne, jak i wojenne, czy psychologiczne. Premiera była początkowo zaplanowana na 27 listopada, jednak została przesunięta, ze względu na okoliczności pandemiczne. W związku z tym, film będzie można obejrzeć na platformie kin studyjnych MOJEeKINO. Czy "Martin Eden" to seans warty zobaczenia? Przeczytajcie recenzję!
Miłość spisana na straty
Tytułowy Martin Eden to uczuciowy marynarz, wywodzący się z klasy robotniczej. Jego życie zdecydowanie nie jest usłane różami. Odwieczny brak pieniędzy w domu sprawił, że w młodym wieku musiał porzucić edukację na rzecz pracy na statku. Sytuacja zmienia się jednak, gdy chłopak poznaje piękną, inteligentną i wywodzącą się z bogatej rodziny Elenę. Oboje szybko się w sobie zakochują, jednak na drodze do szczęścia pary stoi brak wykształcenia Martina. Aby dorównać swojej wybrance, bohater postanawia podjąć naukę i zostać zawodowym pisarzem.
Relacja Martina i Eleny jest początkowo przedstawiona jak znana nam z wielu książek i filmów "zakazana miłość". Oboje darzą się głębokim uczuciem, ale nie mogą być razem z powodu niezależnych od nich okoliczności, takich jak status społeczny. Jednak w miarę rozwoju wydarzeń, można zauważyć, że ich charaktery i podejście do życia nie są wcale mniej odmienne niż ich pochodzenie. Tutaj trzeba przyznać, że bohaterowie zostali naprawdę dobrze wykreowani. Elena wydaje się idealna pod każdym względem, ale podczas rozmów z Martinem widać, że dziewczyna często traktuje go z wyższością i (niebezpośrednio) podkreśla, iż jego brak wykształcenia jest dużą przeszkodą dla ich związku. On z kolei, wydaje się tego zupełnie nie zauważać, gdyż jest zakochany w Elenie do granic obsesji.
Twórcy filmu sprytnie przeciwstawili sobie osobowości i wartości ważne dla obu bohaterów. W przeciwieństwie do rozważnej, niekiedy chłodnej Eleny, Martin jest impulsywnym marzycielem, który zawsze stawia serce ponad rozumem. Jako widzowie, jesteśmy w stanie dostrzec, że ten związek jest spisany na straty, jednak główny bohater potrzebuje niemal całego filmu, żeby zdać sobie z tego sprawę. Jest to dość dużym plusem tej historii, ponieważ w miarę rozwoju wydarzeń, widz jest świadkiem stopniowej przemiany Martina.
Ze skrajności w skrajność
Sam Martin jest bardzo ciekawym bohaterem. Chłopak postrzega wszystko jako albo czarne albo białe, co znacząco wpływa na jego życie. Gdy jego twórczość jest odrzucana raz za razem, popada w chorobę z rozpaczy. Kiedy w końcu zostaje doceniony, jego wszystkie poprzednie problemy nagle nie mają znaczenia. Zaś gdy związek z Eleną dobiega końca, Martin rzuca się w wir obecnej rewolucji we Włoszech. Jego życie wydaje się wynikiem impulsywnych decyzji i nagłych zrywów serca. Mimo że trudno byłoby utożsamiać się z bohaterem tak pełnym skrajności, Martin jest intrygującą postacią, która nas nieustannie zaskakuje i wciąga w swój emocjonalny świat.
Subiektywna perspektywa głównego bohatera jest też świetnie pokazana od strony technicznej. W filmie zobaczymy wiele zbliżeń, w szczególności na twarze osób, z którymi Martin ma styczność. Co więcej, podczas rozmów chłopaka z innymi ludźmi, bohaterowie często patrzą prosto w kamerę, dzięki czemu można odnieść wrażenie, jakby mówili bezpośrednio do nas. To sprawia, że całą historię widzimy dosłownie oczami Martina.
Końcówka negatywnie zaskakuje
Tym, co może się nie do końca spodobać w tej historii, jest zakończenie. W trakcie filmu mamy okazję poznać bohatera tak dobrze, że jesteśmy w stanie zrozumieć wiele z jego decyzji, nawet jeśli nas zaskakują. Dlatego ostatnia scena nie powinna być szokiem, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę tendencję Martina do popadania w skrajności. Jednak jego niezłomność, determinacja i nieustanne parcie do przodu sprawiają, że końcówka wydaje się nieco wyrwana z kontekstu. Przyglądając się rozwojowi Martina, łatwo czuć się się zszokowanym i nieusatysfakcjonowanym po tej finałowej scenie.
Czy warto?
Film Marcello jest z pewnością piękny wizualnie i obfity w dobrze wykreowane postacie. Mamy tutaj również przejmującą muzykę i kadry stylizowane na wczesne lata XX wieku. Wszystkie te aspekty są warte zobaczenia. Dobrze byłoby jednak pamiętać, że końcówka filmu może nie do końca spełnić nasze oczekiwania.
"Martin Eden" można obejrzeć na platformie MOJEeKINO w dniach: 10, 19 oraz 25 listopada.
Julia Sałdan
fot. materiały prasowe Aurora Films