Mank - recenzja
2020-12-07 10:08:20Każdy nowy film Davida Finchera to wielkie wydarzenie w świecie kina. Na "Mank" czekaliśmy z wielkim zainteresowaniem i już wiemy, czy produkcja, która 4 grudnia weszła do oferty platformy Netflix, spełnia wszelkie nadzieje, czy jednak okazuje się sporym rozczarowaniem. Oto recenzja filmu "Mank"!
Czarno-biały "Mank" prezentuje nam etap z życia scenarzysty, dziennikarza i krytyka Hermana J. Mankiewicza (Gary Oldman), który w latach 20. ubiegłego wieku pracował dla studia Paramount. Po wypadku samochodowym musiał spędzić czas poza miastem, leżąc w gipsie i dyktując scenariusz "Obywatela Kane'a" asystentce (Lily Collins), spisującej jego słowa odręcznie, a później na maszynie do pisania. W tzw. międzyczasie, Mankiewicz popadł w konflikt z reżyserem filmu Orsonem Wellesem (Tom Burke), co mogło skończyć się nawet wykreśleniem "Manka" z napisów. Tymczasem Mankiewicz dostał za swoje dzieło Oscara!
Choć mogło się wydawać, że konflikt ten będzie w centrum wydarzeń, okazuje się, że twórcy skupili się na pokazaniu nam kilku innych wątków, a sprawę premiery "Obywatela Kane'a" zostawili dosłownie na sam koniec. Co zatem pokazuje nam Fincher? Film składa się ze scen w pokoju, w którym leży kontuzjowany bohater oraz z licznych retrospekcji. Te mają dodać głębi Mankiewiczowi oraz szerszego kontekstu całej opowieści.
Największą wartością filmu "Mank" z pewnością nie jest fabuła. Uwagę zwraca raczej sposób jej prezentacji, bo cały obraz, nie dość, że mówi o Hollywood lat 20-tych i 30-tych , to jeszcze jest utrzymany w takiej retro stylistyce. Jednocześnie nie mamy wrażenia, że Fincher zrobił archaiczne kino, bo jako mistrz filmowej narracji, także teraz zbudował wyjątkowy klimat, sprawnie prowadząc widza przez cały seans.
Nie da się ukryć, że nawet jeśli nie obejdzie was historia Mankiewicza, to Gary Oldman w roli głównej jest fantastyczny i gra na iście oscarowym poziomie, a reżyser robi wszystko, by gwiazda jego filmu miała wiele okazji do popisu. Są długie sceny dialogów i monologów, gdzie Oldman błyszczy, niezależnie od tego, czy za rozmówcę ma charyzmatycznego Charlesa Dance'a, czy zjawiskowo piękną Amandę Seyfried.
"Mank" to nie jest idealny film. Niestety często robi wrażenie pozbawionego duszy i zbyt wykalkulowanego pod nagrody filmowe. Jest tu wszystko, co uwielbia oscarowa akademia. Mamy stylizowany retro obraz, mamy kino autotematyczne i mamy znane gwiazdy w efektownych kreacjach, ale ostatecznie nie możemy wpisać tego tytułu na listę Top 5 najlepszych dzieł Davida Finchera. Przyznać natomiast musimy, że słynny reżyser zrobił film inny od wszystkich swych poprzednich, co już samo w sobie sprawia, że warto sprawdzi, jak wyszedł "Mank". To taka sytuacja, kiedy przeciętny film wielkiego twórcy nadal jest bardzo dobry.
Michał Derkacz
fot. materiały prasowe Netflix