Luce - recenzja festiwalowa
2019-11-10 10:04:26Julius Onah, reżyser "Paradoksu Cloverfield", tym razem przedstawia nam ekranizację sztuki teatralnej autorstwa J.C. Lee, skupiającą się na rasowych uprzedzeniach. Nie jest to jednak kolejny łopatologiczny obraz udręczonego czarnoskórego człowieka wśród białych rasistów, a całkiem inteligentna zabawa w niebezpieczne skojarzenia i krzywdzące stereotypy, pojawiające się w głowach ludzi. A do tego "Luce" ma znakomitą obsadę i już sam ten fakt całkiem słusznie zwrócił naszą uwagę.
Luce to imię, nowe imię. Poprzedniego rodzice nie
mogli nawet nauczyć się poprawnie wymawiać, więc adoptując 7-letniego chłopca z
ogarniętej wojną Erytrei, dali mu nowe imię, nowe obywatelstwo i nowe życie. Cudowne, pełne sukcesów i szczęścia życie, z mroczną przeszłością, o której
nastoletni obecnie Luce pamięta, mówiąc "nauczyłem się najpierw strzelać,
a później prowadzić samochód", ale do której nie wraca po wieloletnich
sesjach z różnymi terapeutami. Nie wraca aż do teraz, aż do chwili, kiedy w
szkole dostaje pewne zadanie domowe i odrabiając je pisze wypracowanie
pochwalające mordowanie słabszych dla wyższych celów.
To jest zapalnik do wszystkiego co dzieje się dalej, a dzieje się całkiem
ciekawie, choć bez bardzo głębokiego wchodzenia w drugie dno i wymowę filmu,
można odnieść wrażenie, że cała współczesna drama wokół bohatera to tylko burza
w szklance wody. Onah świetnie zdaje sobie sprawę z paranoi i nadwrażliwości
jakie urosły w amerykańskim społeczeństwie po licznych strzelaninach w
szkołach, a gdy ten problem złączymy z uprzedzeniami rasowymi, to wyjdzie
mieszanka dosłownie wybuchowa.
Z drugiej strony, Luce (Kelvin Harrison Jr.)nie ma absolutnie żadnych problemów
z dyskryminacją ze strony kolegów czy nauczycieli. nie ma w tym filmie też
stereotypowego prześladowania jednego ucznia przez drugiego. Nacisk położony
jest na niebezpieczną psychologiczną grę, jaką Luce prowadzi z nauczycielką
(Octavia Spencer), a do całej sprawy zostają oczywiście włączeni rodzice (Naomi Watts i Tim Roth). Ich podejście i zaangażowanie w dojście do prawdy o
swoim synu także będzie miało tu wielkie znaczenie.
Ciekawą kwestią, którą twórcy poruszyli jest też sposób traktowania
poszczególnych uczniów. Jedni są wiecznymi prymusami, wielką nadzieją nowego
pokolenia, przyszłymi prezydentami i urodzonymi mówcami, przed którymi świat
stoi otworem i nie wolno im tej wielkiej szansy odbierać, przymykając oko na
niepokojące symptomy, choćby urojone. Inni niestety zostają szybko
sklasyfikowani jako ci, dla których dalsza droga nie będzie usłana różami. Inni
też zostają w oczach nauczycieli sprowadzeni do roli skrzywdzonej ofiary i
stygmatyzowani aż do czasu opuszczenia szkoły.
"Luce" to solidny dramat, bardzo pomysłowo skonstruowany, świetnie
zagrany i poruszający ważne problemy na sposób inny niż zazwyczaj robią to
filmowcy. Nie oczekujcie wielkich zwrotów akcji, zagadki czy typowo
potępiającego rasizm przekazu. Dostaniecie tu coś zupełnie innego, ale sposób w
jaki twórcy dotykają tu pewnych emocji jest wysoce zadowalający.
Ocena końcowa: 7/10
Michał Derkacz
Film zobaczyłem w ramach American Film Festival 2019 w Kinie Nowe Horyzonty we Wrocławiu. Nie znamy jeszcze polskiej daty premiery.
fot. materiały prasowe 10. AFF