Listy do M. 3 - recenzja
Poznajcie naszą opinę i ocenę filmu
2017-11-13 10:23:05Są takie serie filmowe, które z jakiegoś powodu Polacy po prostu kochają oglądać. Ostatnio są to głównie kryminały Patryka „każde słowo scenariusza jest prawdziwe” Vegi oraz „Listy do M.”, czyli świąteczne komedie romantyczne. A skoro w kalendarzach jest już listopad, to i w kinach można oglądać najnowszą produkcję TVN – „Listy do M. 3”. Czy to dobry film? Przeczytaj recenzję!
„Listy do M. 3” to historia podzielona na szereg pomniejszych wątków, w których obserwujemy zmagania kilkunastu postaci z ich życiowymi problemami. Jakie to problemy? Mamy tu m. in. skrajnie nieodpowiedzialnego gościa, któremu ucieka syn. Mamy wdowca, któremu córka gosposi kradnie laptopa ze zdjęciami zmarłej żony. Mamy zakochanego młodzieńca, który podrywa dziewczynę „na psa”. Mamy dziewczynę, która daje mu się poderwać, choć jest w związku z bogatym biznesmenem. Mamy hipochondryczkę, która chciałaby zrobić coś szalonego. Mamy jej męża, który by ją zrozumieć pali „gibona”. Mamy prezenterkę radiową, która zakochuje się w pierwszym słuchaczu, wyznającym jej miłość przez telefon. Mamy policjanta zwinnego jak ninja, który wyznaje miłość przez telefon. Ok, wystarczy, bo jeśli te opisy nie wydają wam się głupie, to spokojnie możecie wybrać się na seans.
Zachowanie poszczególnych bohaterów po prostu nie ma tu nic wspólnego z racjonalnością, podobnie jak prezentowane epizody nie mają nic wspólnego z prawdziwym życiem. Oczywiście, od tego są takie lekkie i przyjemne produkcje, by widzowie oderwali się w kinie od szarości dnia codziennego, ale tym razem nie jest ani lekko ani przyjemnie. „Listy do M. 3” to zwyczajny festiwal absurdu, na którym trudno dobrze się bawić, chyba że przed projekcją wyłączamy myślenie.
Cała akcja dzieje się w Wigilię, jednak ten specjalny dzień jest tylko tłem wydarzeń i w zasadzie wszystko mogłoby się rozgrywać kiedykolwiek. Brak tu też humoru na choćby przyzwoitym poziomie. Ten, który już jest zazwyczaj wiąże się z tekstami, które nie są odpowiednie dla młodszej widowni, także widzowie, którzy planują seans z udziałem swych pociech, powinni to poważnie przemyśleć. Z ekranu usłyszymy np. o bzykaniu w toalecie, skręcaniu „gibona” czy raku w du**e. Nie raz polecą także wulgarne słowa na „K” i na „P”.
Nie mogło zabraknąć także wszechobecnej reklamy zaprzyjaźnionych stacji TVN marek. Jeśli jednak mamy doszukiwać się plusów, to będzie to gra aktorska młodego pokolenia. Z rolą poradził sobie zwłaszcza Filip Pławiak, który pokazał, że nieźle odnajduje się w roli amanta.
Jeśli chcecie poczuć filmową magię świąt, to zdecydowanie lepszym pomysłem jest odświeżenie pierwszych „Listów do M.”, niż męczarnia na „trójce”. To na pewno najsłabsza część serii.
Ocena końcowa 3/10
Michał Derkacz
Listy do M. 3, reż. Tomasz Konecki, prod. Polska, czas trwania 110 minut, polska premiera 10 listopada 2017, dystr. Kino Świat