Legion samobójców: The Suicide Squad - recenzja
2021-08-09 09:26:13"Legion samobójców" z 2016 był wielką porażką, jednym z najgorszych filmów z kinowego uniwersum DC. Mimo to, podjęto decyzję o próbie uratowania tego tytułu i powtórnej próbie pokazania grupy antybohaterów, którzy muszą uratować świat. Projekt Warner Bros. trafił w ręce twórcy doskonałych "Strażników Galaktyki", a James Gunn znów pokazał, że sprawnie potrafi przedstawiać nieznanych szerzej bohaterów i sprawić, że widz zacznie im kibicować. Produkcja z 2021 roku jest o niebo lepsza, ale nie obeszło się bez drobnych wad. Recenzujemy "Legion samobójców: The Suicide Squad"!
Nowa ekipa, ale kilka znanych twarzy
Nowy "Legion samobójców" trudno uznać za sequel czy remake filmu z 20216 roku. To po prostu kompletnie nowa historia z tym samym założeniem. Zgraja przestępców o niezwykłych zdolnościach dostaje szansę na skrócenie wyroku o 10 lat, jeśli uda im się wykonać szalenie trudną i niebezpieczną misję. Gdyby ktoś chciał zdezerterować, w głowie wybuchnie mu wszczepiony ładunek. Czy zdołają się dogadać i zrobić to, co nakazuje im (pod karą śmierci) nadzorująca wszystko zdalnie bezwzględna Amanda Waller (Viola Davis)?
Z pierwszego "Legionu samobójców" do obszernej ekipy, jaką skomponował Gunn, trafili jedynie dowodzący misją Rick Flag (Joel Kinnaman), Kapitan Boomerang (Jai Courtney) oraz Harley Quinn (Margot Robbie). Ta ostatnia podobno odsiaduje wyrok za napad na bank (prawdopodobnie po wydarzeniach z "Ptaków nocy"), a losów reszty nie znamy od kiedy pojawili się w filmie Davida Ayera.
Nikt nie jest bezpieczny
Jeśli chodzi o nowych członków tytułowego legionu, to na ekranie zobaczymy takich bohaterów jak Bloodsport (Idris Elba), Peacemaker (John Cena), King Shark (postać CGI z głosem Sylvesta Stallone), Polka-Dot Man (David Dastmalchian) Ratcatcher 2 (Daniela Melchior), a to jeszcze nie koniec bogatej galerii osobistości, jakie rozpoczną zadanie. Jednak już pierwsze minuty seansu dają nam do zrozumienia, że twórcy nie oszczędzają postaci, a te będą ginąć i nie należy się do nikogo zbytnio przyzwyczajać. Oczywiście mamy poczucie, kto przetrwa aż do finału, ale Gunn wielokrotnie zaskakuje wyborem bohaterów, wybranych do uśmiercenia w toku fabuły.
Film jest bardzo krwawy, a sceny brutalnych (i często bardzo efektownych) morderstw są tu nierzadkim widokiem. Jest też spora dawna wulgaryzmów, ale przede wszystkim Gunn przemycił ogromne ilości czarnego humoru, groteski i absurdu. Te elementy w połączeniu z ilością krwi i trupów sprawiają, że trudno doszukać się wśród filmów z DC czegoś podobnego, a już produkcje z MCU na 100% nie dostarczą wam czegoś tak odważnego i bezkompromisowego. Chyba tylko dwie części "Deadpoola" mogą się z tym równać.
Nie tylko zalety
Najważniejsze jest, że właśnie wspomniana grupa bohaterów ma ze sobą bardzo fajnie zarysowane relacje, a skrajnie różne osobowości i temperamenty tworzą mieszankę wybuchową, zapewniającą niezliczoną ilość zabawnych scen. Te zostały brawurowo wyreżyserowane! Na film Jamesa Gunna po prostu miło się patrzy, a akcja przez dwie godziny zwalnia tylko raz. W drugim akcie mamy chwilowy przestój, by widz złapał oddech, ale trwa to nieco zbyt długo, przez co łatwo stracić uwagę i zacząć się nudzić. Na szczęście końcowa rozróba to wynagradza!
Finał dla niektórych będzie jednak nieco przeciągnięty, a też gigantyczna rozgwiazda z kosmosu nie każdemu przypadnie do gustu. Jasne, że jest to lepszy pomysł na zagrożenie, niż kolejny promień wystrzelony w niebo, ale poza absurdalnym projektem, taki „złoczyńca” nie oferuje niczego ciekawego. W dodatku sposób pokonania tego kaiju jest niezbyt pomysłowy. Znacznie ciekawszą rywalizacją jest ta między Bloodsportem a Peacemakerem. Takie zderzenie postaci wyszło tej produkcji na dobre, pomijając fakt, że to nie oni, lecz King Shark, Polka-Dot Man i Harley Quinn „kradną” wszystkie sceny, w jakich się pojawiają (jest ich sporo).
Nie dla każdego widza zrozumiała będzie decyzja grupy postaci o jawnej niesubordynacji, bo oznaczała ona tytułowe samobójstwo, znając temperament Amanda Waller. Z drugiej strony, wiemy że to zgraja szaleńców, wiec jakoś można to uzasadnić. Pomijając to czepialstwo, to nie ma wątpliwości, że "Legion samobójców: The Suicide Squad" jest kolejnym wyjątkowo udanym tytułem wśród produkcji opartych na komiksach DC. Z przyjemnością zobaczymy ten film jeszcze kilka razy!
Ocena końcowa: 8/10
Michał Derkacz
fot. materiały prasowe Warner Bros.