Le Mans '66 - recenzja
2019-11-25 10:05:16Wiedziecie kim był Ken Miles? Jeśli tak, to film "Le Mans '66" przybliży wam jego postać jeszcze lepiej. Nie macie pojęcia, kto to? Produkcję w reżyserii Jamesa Mangolda absolutnie wam polecamy, bo Christian Bale w roli charyzmatycznego kierowcy wyścigowego jest fantastyczny, a i sama historia wydaje się godna polecenia, nie tylko fanom motoryzacji.
Ken Miles był sierżantem i walczył na II wojnie światowej, a po powrocie do domu został mechanikiem samochodowym i brał udział w wyścigach, które wygrywał, jeśli tylko stan techniczny auta mu na to pozwalał. Wygrywał m. in. słynny wyścig Le Mans i został wpisany do tzw. Motorsports Hall of Fame of America. Dzięki niemu koncern Ford Motor Company zdołał pokonać na torze rywala z Ferrari i stać się marką kojarzoną nie tylko z efektywną produkcją, ale też ze zwyciężaniem.
Film "Le Mans '66" w dość standardowy sposób pokazuje nam historię kilku osób, które przyczyniły się do pokonania włoskiego giganta w bitwie Ford vs Ferrari, która rozegrała się na torze Le Mans w 1966 roku. Głównymi bohaterami są Ken Miles, którego kapitalnie (choć czasem nieco szarżuje) gra Christian Bale oraz Carroll Shelby - były kierowca i konstruktor, w którego także bardzo dobrze wcielił się Matt Damon.
Obaj zostają zatrudnieni przez Henry'ego Forda II (Tracy Letts) w celu pokonania Enzo Ferrari'ego (Remo Girone) i jego pięknych wyścigówek. Znaczącymi postaciami są też ludzie od marketingu Forda - Lee Iacocca (Jon Bernthal) oraz Leo Beebe (Josh Lucas). Ich drogi krzyżują się, a sportowy sukces nie zawsze jest ważniejszy niż ten wizerunkowy, o czym Miles i Shelby przekonują się na każdym kroku.
Od strony realizacyjnej i fabularnej mamy tu typowy sportowy film biograficzny ze wzlotami i upadkami, prowadzącymi do sukcesu. Czasem poczuć można brak napisów informacyjnych (czas i miejsce akcji), które ułatwiłyby widzom orientację przy przeskokach w czasie, ale ogólnie nie ma się co czepiać narracji. Siłą filmu jest raczej najwyższej jakości aktorstwo oraz sceny konkretnych wyścigów, a tych w "Le Mans '66" nie brakuje. Bardzo dobrze oddano "kruchość" i awaryjność aut z tamtych czasów. Twórcy skupili się na wątkach bezpieczeństwa kierowcy, ale też nie szczędzili czasu na zagłębianie się w aspekty konstrukcyjne, wiec znawcy tego tematu powinni być zachwyceni.
Film trwa 2,5 godziny a czasu tego kompletnie nie czuje się podczas seansu. Wszystkie sceny pchają fabułę do przodu, a pomiędzy wyścigami można podziwiać nie tylko talent aktorski Bale'a czy Damona, ale też przepiękne samochody. Te pojawiają się zarówno na torach wyścigowych i w warsztatach, ale także na ulicach miast, a tzw. odwzorowanie epoki wyszło twórcom wzorowo. "Le Mans '66" powinni zobaczyć fani gwiazdorów, którzy grają główne role oraz wszyscy pasjonaci czterech kółek i majsterkowicze. Dla nich film ten może okazać się wyjątkowo inspirujący.
Ocena końcowa: 7/10
Michał Derkacz
Film zobaczyłem w Kinie Nowe Horyzonty we Wrocławiu.
fot. fot. Merrick Morton/20th Century Fox