Krzysztof Zanussi omawia film "Eter" [Relacja z pokazu specjalnego]
2018-12-10 14:49:42W sobotę, 8 grudnia 2018 w Kinie Nowe Horyzonty we Wrocławiu, Krzysztof Zanussi spotkał się z widzami po seansie specjalnym filmu "Eter". Twórca wraca z nowym dziełem po czterech latach od premiery "Obcego ciała", które spotkało się z wielką krytyką. Sprawdźcie, co powiedział widzom o pracy nad "Eterem" i jak interpretował postępowanie głównego bohatera tego filmu.
Zobacz zdjęcia ze spotkania >>
Krzysztof Zanussi o interpretacji filmu
- Miałem niewiele spotkań po seansach tego filmu, ale już widzę, że jest bardzo duży rozrzut zagadnień, które interesują w nim widzów. Jednak powtarza się zawsze ten sam motyw, który zaistniał jeszcze przed premierą tego filmu. Mój sprzedawca międzynarodowy „Eteru” - Antonio Saura, syn Carlosa Saury, powiedział mi z całą szczerością, jako marksista, że gdyby nie było tej metafizyki to on by ten film sprzedał dwa razy lepiej. Wystarczy wyciąć ostatnich 20 minut, a ostatnim zdaniem powinno być: - „Dlaczego bóg na to pozwala?”, a nie powinno być zdania: - „To musi mieć jakiś sens”. Gdyby tak było, to „Eter” byłby bardzo dobrym towarem. Oczywiście ja na to nie przystanę i gdybym miał to zakończenie wycinać, to bym się pod tym dziełem nawet nie podpisał. Zatem jedni mówią, że ty jest za dużo, a inni, że za mało. Z katolickiej strony mam zarzut o to, że film jest mętny i wcale nie jest wyznaniowy, nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem. Inni mówią, że jest zbyt dużo i zbyt jasno powiedziane. Ja na to odpowiadam, że Goethe się nie krępował mówiąc o diable i pokazując go palcem. (…) Sądzę, że nie musimy robić mętnego kina, możemy coś jasno powiedzieć. Jeśli mówię, że jakieś ucieleśnione zło istnieje, to oczywiście nie wierz, że ono chodzi w cylindrze, ale chcę to uściślić, że to nie mit i nie bajka. To coś, co nam zagraża. Pod tym się podpisuję, a reszta jest figurą stylistyczną.
O głównym bohaterze filmu
- Podczas innego spotkania z widzami, jedna z osób słusznie zapytała: - „Co złego jest w dążeniu do władzy? Istotne jest, do czego mu jest ta władza potrzeba?”. Ja nie mam wątpliwości, że mój bohater chce władzy dla władzy, a to jest rzecz szkaradna, naganna. Natomiast, jeśli władza jest narzędziem, by świat pooprawiać, jakiemuś złu zaradzić, to taka władza jest dobra. Po władzę trzeba sięgać, nie wolno się od niej wymigiwać. A przecież znamy taki schemat myślenia, że: - „Władza to jest przeciw nam.”, a może jednak nie? Ja w postaci doktora widzę kogoś, kto chce władzy, by dominować nad drugim człowiekiem. (…) Zdawałem sobie sprawę, że robię tego bohatera człowiekiem nie do przyjęcia. On popełnia zbrodnię już na początku. Starałem się znaleźć momenty, kiedy jego sumienie gdzieś drgnęło. Na przykład, w scenie eksperymentów z gazem, gdy starał się pomóc żołnierzowi i został za to skarcony. Jest w fabule kilka takich miejsc, kiedy on jakby przez chwilę chciał zrobić coś dobrego, a zawsze to na złe wychodziło. Ma swojego antagonistę, który jest dobry. Myślałem, że to będzie trochę równowaga dla niego. Jacek Poniedziałek, mimo, że gra potwora, to jednak ma sprawić, że będzie nam go żal. Nie mamy go lubić, ale żałujmy go chociaż, że tak wybrał i tak się zapędził. To jest bez wątpienia antybohater. To konstrukcja znana w literaturze, ale faktycznie ryzykowna. (…) Jacek Poniedziałek czynił wielki wysiłek, by nadać temu bohaterowi taką ludzką twarz.
O powrocie do reżyserii
- Dostałem straszne manto za mój poprzedni film, czyli „Obce ciało”, a bronię go zawzięcie i to nie dlatego, że jestem uparty, bo zrobiłem lepsze czy gorsze filmy, ale wydaje mi się, że „Obce ciało” to jest jeden z tych lepszych moich filmów. Został jednak uznany za mój najgorszy film i potem wyjść z tego „dołka” jest trudno i w takiej sytuacji najlepiej zadać sobie pytanie: - „Co jeszcze chciałbym powiedzieć?” i tak to się skończyło. Gdy te wszystkie „napaści” na mnie się skończyły to usiadłem i zacząłem pisać scenariusz do tego filmu. Zajęło mi to około 3 lata, wiec dość szybko ta historia się urodziła. (…) Scenografia jest „zszyta” z kilkunastu miejsc zdjęciowych. Jeśli chodzi o Polskę, to w filmie jest Kłodzko i Srebrna Góra. (…) Ogołociliśmy muzea medycyny w paru miastach i zrobiliśmy te wnętrza filmowe. Reszta filmu była kręcona m. in. w Budapeszcie czy we Lwowie. Trzeba było wszystko „utkać”, bo tej rzeczywistości z filmu już nie ma.
Przeczytaj także naszą recenzję filmu "Eter" >>
Michał Derkacz
fot. Agnieszka Bąk