Kosmiczny mecz: Nowa era - recenzja
2021-07-19 08:14:59„Kosmiczny mecz: Nowa era” to film, który przenosi zarys historii z „Kosmicznego meczu” z 1996 roku na współczesny grunt i dostosowuje go do młodego widza, dla którego aktualnie tytułowe starcie na zwykłych zasadach byłoby pewnie zbyt nudne. Twórcy zdecydowali się maksymalnie „podkręcić” reguły gry, wrzucając bohaterów w grę wideo o koszykówce. Czy taka decyzja wyszła tej produkcji na dobre? Przeczytajcie recenzję filmu „Kosmiczny mecz: Nowa era”!
Ani Michael Jordan, ani Michael B. Jordan (kapitalny dowcip w filmie) nie gra tutaj głównej roli. Fabuła skupia się na aktualnej gwieździe koszykówki, więc swoich sił w aktorstwie spróbował LeBron James. Twórcy doskonale zdawali sobie sprawę z jego braków warsztatowych w tym zakresie, wiec scen typowo dramatycznych z jego udziałem prawie tu nie ma. Dialogi zawierają jakieś kłótnie na początku oraz szczere wyznanie pod koniec.
Jednak znany koszykarz bierze raczej udział w serii zabawnych sytuacji, w których konfrontuje swój racjonalny tok myślenia z szaleństwem popularnych Animków, co swoją drogą będzie istotną kwestią w kontekście przebiegu samego meczu. Niezłym pomysłem była też zabawa formą, bo przez niemal pół godziny widzimy postacie w klasycznej formie rysunkowej, zatem odpada nam problem z aktorstwem LeBrona (ewentualnie musiał dubbingować).
Kończą już wątek Jamesa w filmie, to oczywiście błyszczy on najbardziej w scenach gry w kosza, choć typowych ujęć na jego popisy nie ma zbyt wiele. Ustępują one miejsca na rzecz głównej koncepcji „Nowej ery”, jaką jest osadzenie meczu w wirtualnej rzeczywistości, gdzieś wśród serwerów Warner Bros. Publicznością są postacie z najróżniejszych marek, należących do WB, natomiast rekrutację do zespołu, protagonista prowadzi odwiedzając takie filmy jak „Matrix” czy „Wonder Woman”, gdzie w alternatywnych wersjach występują różne Animki. Błyskawicznie seans zaczyna przypominać nam „Ready Player One”, gdzie na drugim planie poznamy wiele kultowych twarzy.
LeBron James nie może grać w zwyczajną koszykówkę, bo na boisku znajdują różne „power-upy”, wspomagające np. wysokość wyskoku. Także zespół przeciwników nie składa się już z kosmitów, którzy ukradli talent prawdziwych graczy. Teraz rywale są zaprojektowanymi w programie komputerowym hybrydami przeskanowanych sylwetek gwiazd koszykówki z różnymi gadami (wąż czy pająk). Niektórzy władają też żywiołami (woda i ogień).
Liderem drużyny przeciwnej jest syn głównego bohatera, który zaprojektował całą grę. Jednak przebieg meczu ma nie tylko pokazać LeBronowi, że popełnił błędy jako ojciec, ale także zadecydować o całej przyszłości postaci z „Looney Tunes”. Stawka jest bardzo wysoka, szczególnie, że o wszelkie oszustwa zadbał władca serwerów, główny złoczyńca filmu Al G. Rhythm (w tej roli Don Cheadle).
Jak wygrać mecz bez zasad, kiedy wedle uznania przyznawane są punkty za styl, a efektowną akcję można zakończyć zdobyciem setek punktów? Tego dowiecie się podczas seansu, na który zdecydowanie polecamy się wybrać. „Kosmiczny mecz: Nowa era” to film wyjątkowo efektowny wizualnie, w którym zobaczycie historię ojcowskiej relacji, opakowaną w szalony mecz wirtualnej koszykówki, a ulubione postacie ze „Zwariowanych melodii” w wysokiej jakości animacjach 3D pozwolą dorosłym widzom na świeżo podejść do bajki z dzieciństwa.
Nie jest to typowy sequel, ani remake filmu „Kosmiczny mecz”, ale miejscami się do tej produkcji odnosi. Czy w 2021 roku zrealizowano tę historię lepiej? Nie! To po prostu inny film, który raczej nie stanie się kultowy, ale i tak niesie ze sobą wiele pozytywnych emocji, imponuje wizualnie i ma prosty do zrozumienia morał.
Ocena końcowa: 6/10
Michał Derkacz
fot. materiały prasowe Warner Bros.