Jumanji: Następny poziom - recenzja
2020-01-07 09:42:52Film "Jumanji: Przygoda w dżungli" z 2017 roku okazał się zaskakująco udaną produkcją przygodową , która w świeży i pomysłowy sposób prezentowała koncept przenoszenia głównych bohaterów ze świata realnego do gry wideo. Tytuł ten zarobił też niemal miliard dolarów, co sprawiło, że powstanie sequela stało się faktem. Oto na sam koniec 2019 roku do kin trafił "Jumanji: Następny poziom". Czy do dobry film? Przeczytajcie recenzję!
Twórcą (scenariusz i reżyseria) filmu jest ponownie Jake Kasdan, a w obsadzie znów widzimy takie gwiazdy jak Dwayne Johnson, Jack Black, Kevin Hart czy Karen Gillan, a do tego mamy jeszcze garść nowych twarzy, granych przez Danny'ego DeVito, Danny'ego Glovera oraz Awkwafinę, którzy wnoszą do historii sporo kolorytu. Właśnie aktorstwo to najmocniejszy (by nie powiedzieć - jedyny mocny) punkt tej produkcji.
Pomysł na wzbogacenie obsady był strzałem w dziesiątkę, a to, że trafiając do gry zmienione zostają avatary postaci sprawia, że jesteśmy świadkami wielu śmiesznych scen. Humor i świetne aktorstwo, polega tu na tym, że dany aktor musi grać nie tylko różne postacie z filmu, ale i naśladować kolegów i koleżanki z planu. Jest z tym też sporo zamieszania, na tyle dużo, że twórcy co rusz przypominają nam kto jest kim i jak aktualnie wygląda kwestia "żyć" danego bohatera. Można przy tym odnieść wrażenie, że traktuje się widza jak idiotę, ale fabularnie uzasadniono to tak, że dziadkowie, którzy trafili do gry nie ogarniają co się dzieje i dlaczego znajdują się w innych ciałach.
Dzięki charyzmatycznym bohaterom, "Następny poziom" przynosi sporo frajdy, ale z drugiej strony relacje pomiędzy poszczególnymi postaciami są bardzo słabo zarysowane. Wiemy, że Spencer (Alex Wolff) jest rozgoryczony życiem po liceum i już nie ma tak dobrego kontaktu z przyjaciółmi, granymi ponownie przez Madison Iseman, Ser'Dariusa Blaina i Morgan Turner. Wspólne znalezienie się w grze ma pomagać w naprawie tej relacji, ale niezbyt dobrze to pokazano. Lepiej jest z nowymi bohaterami. DeVito i Glover jako skłóceni przyjaciele są nieźli, jednak to jak kończy się ich wątek jest po prostu okropne i pozostawia u widza spory niesmak.
Nie możemy powiedzieć też dobrego słowa odnośnie antagonisty, bo ten jest "płytki", sztampowy i w zasadzie przez cały czas nie wiemy jaki ma cel i motywacje. Usprawiedliwić to może tylko fakt, że sama gra "Jumanji" miała beznadziejnego złoczyńcę, a widz powinien skupiać się na przygodach głównych bohaterów. Te przygody nie są jednak nawet w połowie tak fajne i emocjonujące jak w poprzednim filmie z serii. Mamy jakieś dwa pościgi, rozwałkę w mieście, bieganie po ruchomych mostach linowych i finał w zimowej twierdzy, ale wszystko to nie ma już takiego "efektu łał" jak dwa lata temu.
Cały film ogląda się dobrze, ale widać na kilometr, że wszedł on do kin zdecydowanie zbyt szybko. Nie jest to ten poziom frajdy i zaskoczeń co w "Przygodzie w dżungli". Znamy już schemat i to jest wielki problem tej nowej produkcji. Wiemy, że na koniec wszyscy będą mieli "jedno życie", że po drodze wyjaśnią sobie nieporozumienia i szczęśliwie wrócą do domu. Wrażenie, że "to już nie to" osłabia ogólną ocenę filmu, ale najgorszy jest pomysł, z końcową zamianą avatarów, który prowadzi do wniosków, że nie liczy się wnętrze człowieka, tylko wygląd. Czy faktycznie chcemy uczyć dzieci takich rzeczy?
Ocena końcowa: 5/10.
Michał Derkacz
Film zobaczyłem w kinie Cinema City Wroclavia.
fot. fot. Frank Masi / SONY PICTURES ENTERTAINMENT