Jason Lei Howden o inspiracji grami wideo w filmie "Guns Akimbo" [Wywiad]

Szalony film akcji „Guns Akimbo”, w którym główną rolę gra Daniel Radcliffe wejdzie do polskich kin już 13 marca 2020 roku. W oczekiwaniu na premierę prezentujemy wam ciekawą rozmowę z twórcą tej produkcji. Jason Lei Howden mówi m. in. o podobieństwach swojego filmu do gier wideo, ulubionych tytułach, które go inspirują oraz zdradza kulisy pracy nad filmem. Przeczytajcie wywiad z reżyserem!

Opowiedz o historii stojącej za „Guns Akimbo”? Jak pojawił się pomysł na film?

Jason Lei Howden: Wydaje mi się, że pomysł wyszedł z chęci zrobienia filmu akcji, ale z protagonistą, który wcale nie chce być bohaterem. Kimś, kto nie znosi przemocy i broni, jest najzwyklejszym kolesiem. Pomysł, żeby miał pistolety przyczepione gwoźdźmi do dłoni, brzmi jak fatalne przeznaczenia dla kogoś, kto gardzi przemocą, ale musi nauczyć się walczyć.

Co sprawia, że świat gier komputerowych jest tak ciekawym materiałem na film?

Gry komputerowe są wszechobecne w dzisiejszym świecie. Wszystko staje się polem gry. Nie możesz mieć zwykłego show kulinarnego w telewizji. Potrzeba całej bandy kucharzy, którzy walczą ze sobą, starając się zrobić najlepszy deser. Miliony ludzi spędzają swój czas oglądając, jak inni grają w gry wideo. Różnica pomiędzy oglądaniem grających streamerów a oglądaniem osób walczących ze sobą, czy uprawiających inny sport, jest niewielka. Przez większość ludzkiej historii głównym źródłem rozrywki było oglądanie starć wojowników. Sport, filmy i gry wideo mogą być postrzegane, jako współcześni następcy wypełniający lukę po naszej pierwotnej żądzy polowania.

W jaki sposób kręciłeś „Guns Akimbo”? Z jakiego rodzaju technik korzystałeś?

Prawdopodobnie ze wszystkich, jakie tylko istnieją. Użyliśmy każdej dostępnej techniki, połączyliśmy wszystko i wrzuciliśmy na ekran, żeby widzowie czuli radość z oglądania.

Możesz powiedzieć coś na temat miejsc, w których kręciliście?

Mieliśmy dużą ekipę, która przemieszczała się pomiędzy wieloma lokacjami, obejmującymi połowę kuli ziemskiej - od Nowej Zelandii po Niemcy. Każde miejsce musiało wyglądać, jak nasza fikcyjna, amerykańska metropolia: Shrapnel City. W Auckland kręciliśmy głównie plenery, natomiast w Monachium filmowaliśmy w niesamowitych, opuszczonych fabrykach i strefach przemysłowych. Moją ulubioną lokacją była siedziba „Skizm”, którą imitowała stara fabryka papieru w Niemczech. Scenograf Nick Basset zrobił kawał świetnej roboty przekształcając te przestrzeń w kryjówkę głównego antagonisty.

Opowiedz nam trochę o doborze obsady. Co sprawiło, że wybrałeś Daniela Radcliffe’a? To jednak nieco inna rola, od tych w jakich mieliśmy okazję go oglądać.

Daniel był moim pierwszym wyborem do roli Milesa, ponieważ to niezwykle utalentowany aktor, ale też nie boi się zrobić czegoś innego. Jest jednym z najzdolniejszych i najciekawszych aktorów swojego pokolenia i byłem przeszczęśliwy, gdy dołączył do obsady „Guns Akimbo”. Wniósł wrażliwość, pasję i kawał serca do postaci Milesa. Niesamowite było oglądanie go podczas scen kaskaderskich i patrzenie, jak staje się prawdziwym twardzielem kina akcji. Myślę, że ludzie będą pod wrażeniem jego występu.

Czy napotkałeś jakieś trudności i wyzwania podczas zdjęć?

Trudności i wyzwania są nieodłączną częścią tworzenia filmów. Na szczęście nasza obsada i ekipa były wspaniałe. Wykonali fantastyczną robotę i dzięki temu, udało nam się zrobić najlepszy film, na jaki było nas stać. Ostatnio przeczytałem gdzieś, że reżyseria to sport kontaktowy i nie mogę się z tym nie zgodzić. To nie jest zajęcie dla ludzi o słabych nerwach, ale to właśnie sprawia, że praca nad filmem jest tak ekscytująca.

Czy jest coś w „Guns Akimbo” z czego jesteś najbardziej dumny? Co to jest i dlaczego?

Zacznijmy od pomysłu na zrobienie tego dziwnego i szalonego filmu. To była praca z miłości do filmu. Wielu utalentowanych ludzi włożyło w ten projekt swoje serce i duszę. Więc jestem dumny z tego, że byłem inicjatorem tego szaleństwa.

Do czego, pod względem stylistycznym, porównasz ten film? Opowiedz nam trochę o nastroju, w który celowałeś – to kompilacja akcji, komedii i dramatu?

Ogromną inspiracją był dla mnie „Uciekinier”: idea polowania na kogoś oglądanego przez masy, z tą różnicą, że dzisiaj dochodzi jeszcze siła mediów społecznościowych. Również „Terminator” opowiada o słabszej osobie, która jest ścigana przez znacznie silniejszego przeciwnika w świecie betonowej dżungli. To pewnie nie przypadek, że w obu filmach występuje Arnold Schwarzenegger!

Jak porównasz ten film do twojego poprzedniego dzieła? Czym różnią się od siebie te dwa filmy?

„Guns Akimbo” jest inne gatunkowo od pełnego przemocy i krwi horroru jakim jest „Śmierćgazm”. Łączy je absurdalny styl połączony z solidną dawką czarnego humoru.

Jakie są motywy przewodnie tej historii i co chciałbyś, żeby widownia wyciągnęła dla siebie po obejrzeniu filmu?

Żyjemy w czasach, w których media społecznościowe i wirtualna rozrywka są wszechobecne. „Skizm” to organizacja, która za pomocą pay-per-view sprzedaje przemoc dla czystej rozrywki - filmując swoje ofiary podczas najgorszego dnia w ich życiu. Dostrzegam w tym powiązanie z 24-godzinnym cyklem informacyjnym, a jednocześnie odniesienie do rosnącej tendencji w mediach społecznościowych, gdzie pragnący uwagi ludzie robią zakazane rzeczy.

Czy masz jakieś ulubione filmy, które cię inspirują? Jakich reżyserów podziwiasz?

Nie sądzę, że nasze filmy są podobne, czy nawet porównywalne, ale podczas przygotowań do „Guns Akimbo” oglądałem dużo filmów Paula Verhoevena. Jego dzieła to mieszanka akcji i przemocy z przezabawną, kąśliwą satyrą. „Robocop”, „Pamięć absolutna” i „Żołnierze kosmosu”, to jedne z najlepszych filmów akcji, ponieważ burzą nasze oczekiwania i mogę być interpretowane na różny sposób. W dzisiejszych czasach nikt już nie robi takich filmów.

ip

fot. materiały prasowe