Recenzje - Kino

Historia przemocy

2006-01-17 00:00:00

Historia przemocy

Nowy film - znanego choćby z takich obrazów jak „Mucha” czy „Telepaci” - Davida Cronenberga. Filmowca niepokornego, odważnego, gotowego do pokazania widzom każdego rodzaju deformacji cielesnej (patrz: ”Videodrome”, wspomniana „Mucha”) i psychicznej (patrz: ostatnio „Pająk”, wcześniej np. „Nagi lunch”). „Historia przemocy” to kolejna porcja kina, jaką funduje nam kanadyjski ekscentryk. Wydawało się, że będzie po staremu (co sugerował tytuł) a tymczasem…

Film zaczyna się mocnym akcentem, spod znaku „Urodzonych morderców”, pełno krwi, wyrachowani przestępcy. Później dostajemy, klasyczną dla Hollywood, amerykańską prowincję, gdzie wszyscy się dobrze znają, są dla siebie życzliwi, żony są piękne i dobre dla swych mężów (w międzyczasie zapominamy o pierwszej sekwencji). Policjanci flegmatyczni, ale robią swoje, jedynymi, którzy mają problemy są nastolatkowi, ale oni problemy mają zawsze i wszędzie…zaraz, zaraz. Przypominam - to Cronenberg, więc ten sielankowy obraz momentalnie zaczyna ociekać czerwoną farbą-krwią (wracają ci z początku), a wszystko to rozgrywa się wokół głównego bohatera – męża i ojca, niczym z reklamy płatków kukurydzianych, który z krystalicznie pozytywnego charakteru, robi się coraz bardziej czarny i czarny. Później jednak zaczynamy się zastanawiać, czy aby na pewno taki aż bardzo schwarz, a na końcu już jesteśmy tak skołowani, że w ogóle trudno powiedzieć jaki on jest.

Wiele zwrotów akcji, wiele niespodzianek. Wiele jest także pytań, jakie widzowi przychodzą do głowy podczas seansu, np. czy będąc tak okrutnym zabójcą (w tym fachu główny bohater Tom Stall dorównuje Bournowi czy innemu Leonowi) można stać się dobrym, praworządnym obywatelem, wspaniałym ojcem, aby po kilkunastu latach stać się z powrotem kilerem bez utraty, nawet ułamka, swoich umiejętności? Bohater filmu odpowiada twierdząco. Nic dziwnego, jego pierwowzorem, była postać rodem z komiksu (autorstwa Johna Wagnera). Kolejne z pytań pojawia się automatycznie: czy taki kiler potrafi zapomnieć o swym niecodziennym fachu, ubrać strój kelnera, uśmiech super-taty-męża, bez żadnych konsekwencji w jego psychice. Po prostu nowa tożsamość, nowe ego i już? To tylko dwa spośród wielu pytań, które nasuwają się podczas oglądania „Historii przemocy”. Rzeczywiście, widz po tym filmie opuszcza salę kinową z lekkim niedosytem, trochę nieprzekonany.

Film ten różni się od wszystkich poprzednich filmów Cronenberga. Nie jest to, mimo wszystko, taki ewenement, jakim była „Prosta historia” w filmografii Davida Lyncha. Brakuje głównie tego pokręconego, schizofrenicznego klimatu, tworzącego zawsze specyficzne poczucie lęku u widza; dziwnego subgatunku horroru, w którym Cronenberg czuje się chyba jednak najlepiej.
W ukazywaniu przemocy natomiast, Cronenberg jest konsekwentny – naturalizm, czyli nie drobny punkcik krwi na głowie, a od razu brak jej połowy, reszta na…itd., itd.

Warto wspomnieć także o obsadzie. Główna rolę zagrał aktor chyba już na zawsze utożsamiany z królem Argonem - Viggo Mortensen, którego przyćmił niezawodny jak zawsze Ed Harris. Miał, co prawda rolę drugoplanową, ale jego kreacja urozmaicona, nie do końca martwym okiem, to klasa sama w sobie. W filmie pojawia się również William Hurt, wcielający się w rolę gangstera-megalomana. 

Co by nie mówić, czego by się nie uczepić, nic tak naprawdę nie zdezawuuje faktu, iż „Historia przemocy” to film dobry, dobrze wyreżyserowany i zagrany. Jednak taka ocena to i tak poniżej oczekiwań, jakie zawsze towarzyszą nowej realizacji reżysera takiego pokroju jak David Cronenberg.

Sławomir Macuga (slawek.macuga@dlastudenta.pl)

Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
Zobacz także
Andrew Scott, Ripley
Ripley - recenzja serialu

Serial Netflix to nowa ekranizacja książki "Utalentowany pan Ripley".

Kolor purpury
Kolor purpury (2024) - recenzja DVD

Czy warto zobaczyć remake musicalu Stevena Spielberga?

Civil War
Civil War - recenzja

Dlaczego jest to jeden najlepszych filmów 2024 roku?

Polecamy
Miłość do kwadratu jeszcze raz
Miłość do kwadratu jeszcze raz - recenzja

Czy warto zobaczyć to samo jeszcze raz?

Altered Carbon: Resleeved
Altered Carbon: Resleeved - recenzja

Cyberpunkowe anime na Netflix to pozycja, na którą warto zwrócić uwagę!

Polecamy
Premiery filmowe
Zapowiedzi filmowe
O nich się mówi
Ostatnio dodane
Kolor purpury
Kolor purpury (2024) - recenzja DVD

Czy warto zobaczyć remake musicalu Stevena Spielberga?

Andrew Scott, Ripley
Ripley - recenzja serialu

Serial Netflix to nowa ekranizacja książki "Utalentowany pan Ripley".

Popularne
25 najlepszych filmów wszech czasów
25 najlepszych filmów wszech czasów

Magazyn "Empire" wybrał najlepsze filmy wszech czasów. Zapraszamy do obejrzenia ścisłej czołówki rankingu!

Najlepsze filmy dla zjaranych ludzi
Najlepsze filmy dla zjaranych ludzi

Dym w płucach często łączy się z oglądaniem filmów. Prezentujemy 20 idealnych filmów na wieczór z zielskiem.

12 najlepszych filmów psychologicznych
12 najlepszych filmów psychologicznych

Przedstawiamy najlepsze filmy psychologiczne, które każdego oglądającego zmuszą do refleksji!