Historia nieudanej „rozrywki”
2007-09-27 09:59:34Wczorajszy jesienny wieczór postanowiłem w całości poświęcić na nudę. A że wychodzę z założenia, że skoro już się nudzić, to w wielkim stylu, zdecydowałem się zmarnotrawić swój czas w towarzystwie filmu o wiele mówiącym tytule: „Krwiożercza małpa”. I chociaż ponoć niczego się nie marnotrawi, a jedynie niewłaściwie wykorzystuje, ja uparcie będę twierdził, że wczorajszy absolutnie nudny wieczór, z pełną premedytacją zmarnotrawiłem.
Ominę może szerokim łukiem fakt, że misją telewizji publicznej, do czego sama z dumą się przyznaje, jest niesienie kaganka kultury. Nieprzypadkowo postanowiłem użyć tutaj dość dwuznacznie brzmiącego, w tych okolicznościach, słowa „kaganek”. Filmów/spektakli/programów, dotykających nieco innego problemu niż ten, którym skrótem dzielny ranger Walker dotrze na miejsce zbrodni, można bowiem szukać z kagankiem w ręku. Nie bez znaczenia jest również fakt, że takie programy, o ile już się pojawiają, oglądać można jedynie o nieludzkiej porze oraz po ogromnym wycieńczeniu tym, co przed. W takim wypadku wspomniane źródło światła, miast oświecać nasze umysły, pomaga jedynie odnaleźć łóżko.
I choć zrozumiałym wydaje się fakt, że w myśl teorii racjonalnego działania, nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie dopłacał do interesu. No może poza posiadaczami odbiorników radiowo-telewizyjnych, ale to jakby inna kwestia. Wracając do wątku, potrafię zrozumieć, że w celu pozyskania reklamodawców, modeluje się ramówkę tak, aby przyciągnąć jak największą rzeszę posiadaczy odbiorników radiowo-telewizyjnych (niepotrzebne skreślić). A dzieje się tak wówczas kiedy ramówka jest - po pierwsze, wystarczająco atrakcyjna dla maksymalnie dużego audytorium, oraz - po drugie, zrozumiała dla wszystkich. Powyższe kryteria „Krwiożercza małpa” zapewne spełniała w stopniu nieporównywalnie wyższym, niż na przykład Ekonomiczny kalejdoskop Jedynki. I dobrze. Ponadto tematyka iście „rozrywkowa”, bo tytułowa małpa rozrywała swoje ofiary na strzępy, gwarantowała relaks po dniu ciężkiej pracy. Szkoda tylko, że zafundowano nam „rozrywkę” tak fatalnego wykonania i pomysłu.
Nie muszę chyba wspominać, że historia kina grozy pamięta wykorzystanie do swych siejących strach celów, cały niemal arsenał żywych mniej lub bardziej stworzeń. Pszczoły, mrówki, szarańcza, żaby, węże, szczury, ptaki, rekiny, krokodyle, małpy olbrzymy, anakondy, trupy, dentyści, kobiety giganty… na dobrą sprawę chyba szybciej byłoby wymienić to, na co w kinie grozy twórcy jeszcze nie wpadli. Małpy, i to uwaga, małpy biegające po dżungli, rewolucji w kinematografii raczej już nie zrobią. A jednak biegały, mordując studentów antropologii i to w czasie największej oglądalności! Niebywałe! Co zatem skłoniło włodarzy telewizji publicznej do zakupu filmu, który nie dorastał do pięt takim klasykom horrorów klasy „B” jak Dentysta III czy Hellriser IV? Coś mi podpowiada, że mogła to być cena. W tym kontekście nasuwają się pytania.
Czy fakt, że cała następująca po napisach końcowych „Krwiożerczej małpy”, część programu, nadawana jest o takiej porze, że przeciętny wstający nazajutrz od 5 do 7 rano pracujący Polak idzie spać, wynika z faktu, że tematyka tych programów nie interesuje równie szerokiej publiczności, co część poprzedzająca je? Czy też może następująca po „Krwiożerczej małpie” część jest dla znacznej części zacnej publiczności, płacącej abonament radiowo-telewizyjny, zwyczajnie niezrozumiała? A czy "Krwiożercza małpa" była? Podkreślam, mam na myśli nie gatunek filmu, a jego skandaliczną jakość.
Sam nie wiem, czy chciałbym poznać odpowiedź na powyższe pytania, bo ten nadmiar wiedzy w tym przypadku mógłby mi nie służyć. A kto wie, może i nawet posunąłbym się do totalnego bojkotu mediów. A tego, przy całej mojej skłonności do nudzenia się przy idealnym „akompaniamencie” radiowo-telewizyjnym, za który przecież płacę, chciałbym uniknąć.
Rafał Karabasz
zdjęcie: kadr z filmu "Krwiożercza małpa"
Słowa kluczowe: felieton, rozrywka, krwiożercza małpa telewizja nuda tvp refleksje o tv