Hatching - recenzja festiwalowa
2022-07-28 08:47:56„Hatching” w reżyserii Hanny Bergholm może być jednym z najbardziej zaskakujących filmów MFF Nowe Horyzonty 2022. Fiński horror o nastoletniej Tinji, która opiekuje się krwiożerczym potworem, a jednocześnie musi spełnić wygórowane wymagania przepełnionej ambicjami matki-influencerki, jest szaloną jazdą bez trzymanki, gdzie czarna komedia przeplata się z ekscytującym body horrorem i kapitalnym aktorstwem. Może jest jeszcze zbyt szybko, by ogłaszać tę produkcję mianem najlepszego horroru roku, ale bez wątpienia mamy do czynienia z dziełem kompletnie zaskakującym, którego zwrotów akcji nie przewidzą nawet doświadczeni fani kina grozy.
Być mamusią dla potwora
12-letnia Tinja desperacko pragnie zadowolić swoją matkę, której zadowolić w zasadzie się nie da. Mordercze treningi do zawodów gimnastycznych, które chce wygrać bardziej matka niż ona sama, to tylko symbol braku zdrowych relacji wewnątrz tej rodziny. Tu wszystko jest tak perfekcyjne, że z przyjemnością czekamy aż to wszystko posypie się jak (bardzo drogi i stylowy) domek z kart. Katalizatorem nieuchronnej katastrofy jest znalezione w lesie jajo, które główna bohaterka przygarnia i opiekuje się nim, trzymając w tajemnicy fakt, że rośnie ono w zadziwiającym i niepokojącym tempie.
A to co się z niego wykluwa jest tak trudne do opisania, że sobie to darujemy, mając nadzieję, że sami postanowicie kiedyś sprawdzić. Nie będziemy jednak ukrywać, że jest to odrażający potwór, zdający się mieć pewnego rodzaju więź z Tinją, jakby ich umysły były powiązane i współodczuwany różne emocje. Jednak w chwili, gdy protagonistka jest jedynie zła czy smutna, w jej podopiecznej (?) budzi się żądza krwi.
Odwrócony body horror
„Hatching” można opisać jako odwrócony body horror, bo mamy tu przykład sytuacji, w której to potwór zaczyna przybierać bardziej ludzkich kształtów niż na odwrót. To fantastyczny zabieg, dzięki któremu rozwija się nie tylko relacja bohaterki ze stworem, którego stała się „mamą”, ale też nastawienie widzów do postaci, którą z czasem zaczynamy inaczej postrzegać, skoro jej wygląd tak radykalnie się zmienia.
Hanna Bergholm bierze dobrze nam znane części składowe typowych horrorów i bawi się nimi, bardzo ochoczo i trafnie składając je po swojemu w coś kompletnie innego, świeżego i odjechanego. W tym szaleństwie jest jednak metoda – na przyciągnięcie i utrzymanie naszej uwagi, bo za każdym razem, gdy wiemy co zaraz się stanie, dostajemy coś przeciwnego, aż docieramy do punktu, w którym zdajemy sobie sprawę, że tu wydarzyć może się wszystko, a twórcy pokazują nam wybrany przez siebie wariant możliwych zwrotów akcji. Mamy wrażenie, że śmiało można by posklejać kilka innych wariantów tej opowieści i ten film zawsze okazywałby się doskonały.
Zaskakujące, ale logiczne
„Hatching” też oczywiście satyra na odrealnione życie bogaczy z luksusowego przedmieścia, którzy opisując się jako normalna, fińska rodzina, wywołują w widzach uśmiech politowania i żenady jednocześnie. Tu trzeba pochwalić aktorstwo! Zwłaszcza Sophia Heikkila (matka) oraz Siiri Solalinna (Tinja) grają fenomenalnie, pokazując wielki wachlarz emocji i umiejętności.
Jeśli mielibyśmy się do czegoś przyczepić, to chyba tylko do „teleportacji” stwora, który na pewnym etapie podróżuje za główną bohaterką (Tinja jedzie na wycieczkę). Jak to możliwe, skoro dziewczynka pojechała z matką samochodem w kilkugodzinną trasę? To tylko malutka rysa na fabule tego filmu, która całościowo jest spójna, a bohaterowie, jakkolwiek to nie zabrzmi w kontekście horroru z potworem, zachowują się przez cały czas racjonalnie i podejmują decyzje, którym nie będziemy zarzucać głupoty. Kiedyś, gdzieś (najlepiej w kinie), po prostu musicie to zobaczyć!
Ocena końcowa: 8/10
Michał Derkacz
Fot. materiały prasowe MFF Nowe Horyzonty 2022