Halloween zabija - recenzja
2021-10-31 10:29:10„Halloween zabija” to bezpośrednia kontynuacja filmu „Halloween” z 2018 roku, który z kolei nawiązywał do wydarzeń sprzed 40 lat, gdy Laurie Strode (powracająca do roli Jamie Lee Curtis) przeżyła atak zamaskowanego mordercy.
Jego nie da się zabić
Tym razem walkę z Michaelem Myersem toczy całe miasteczko, a poturbowana protagonistka leży w szpitalu, do pewnego momentu, nie wiedząc nawet, że jej prześladowca wyszedł cało z pułapki, jaką mu zgotowała. Już tutaj zaczynają dziać się rzeczy niewiarygodne, bo Myers bez trudu jest w stanie zamordować ośmiu strażaków, a to dopiero początek, gdyż reszta seansu tylko utwierdza nas w przekonaniu, że aby w miarę dobrze bawić się na tym horrorze, trzeba wykonać tzw. zawieszenie niewiary.
„Halloween zabija” to film, który oficjalnie robi z Michaela Myersa postać o mocach nadprzyrodzonych, która tylko z wyglądu jest człowiekiem, ale lepiej pasowałaby do jakiegoś slashera science-fiction niż serii „Halloween”, która jednak jest bardziej przyziemna. Jak na „człowieka”, który powinien dobiegać 80-tego roju życia, Michael jest niewiarygodnie silny i absurdalnie wytrzymały, a finał filmu sprawia, że nie ma już wątpliwości co do jego nieśmiertelności. Potwierdza to nawet sama Laurie mówiąc, że jego nie da się zabić brutalną siłą, a każda rana tylko go wzmacnia.
Nawet jeśli owa nieśmiertelność złoczyńcy nie będzie wam przeszkadzać, to trudno przymknąć oko na szereg kuriozalnych scen morderstw, które przecież powinny być największą zaletą dobrego horroru. Michael jest tym razem celem poszukiwać mieszkańców miasta, na których padł blady strach, a z których większość albo jest niedoszłymi ofiarami zamaskowanego mordercy, albo bliskimi osób, które zamordował.
Ta obława stanowi trzon fabularny. Ludzie dzielą się na uzbrojone grupy, ale nie ma to najmniejszego znaczenia, bo i tak wszyscy zostają zmasakrowani przez Michaela, który spokojnym krokiem przemieszcza się po ulicach, parkach i zagajnikach, wpadając z odwiedzinami do kolejnych domów, gdzie bezproblemowo zabija lokatorów. Te sceny morderstw są wyjątkowo krwawe i brutalne, ale nie da się ukryć, że balansują na granicy śmieszności.
Groteskowa śmierć
Patrząc na to jak powtarzane ciągle „trzymajmy się razem”, które nie jest realizowane w najmniejszym stopniu, by Myers miał jeszcze łatwiej (choć po scenie ze strażakami i tak wiemy, że da radę wszystkim jednocześnie), przez cały seans „Halloween zabija” w głowie kołacze określenie „groteska”. Jej kumulacją jest wątek Laurie, która całą akcję spędza w szpitalu, gdzie psychologia tłumu sprawia, że wystraszeni i rządni zemsty mieszkańcy doprowadzająco dantejskich scen.
Pomysł, by przedstawić niszczycielską moc strachu wykorzystano tu nieźle i w zasadzie jest to największa zaleta filmu, który zrobił David Gordon Green. Jak Joker posługiwał sie chaosem, tak Michael Myers posługuje się strachem, ale w tym drugim przypadku trudno stwierdzić, że jest to jakiś przemyślany plan. To raczej samoistne pokłosie serii morderstw, przed którymi nie ma ratunku, bez względu na to ile kul i ciosów przyjmie Michael. W październiku 2022 roku do kin ma wejść jeszcze „Halloween Ends”, ale po tym co teraz nam pokazano, stwierdzamy, że „Ends” jest tylko obietnicą bez pokrycia.
Ocena końcowa: 5/10
Michał Derkacz
Film zobaczyłem w Cinema City Wroclavia.
fot. materiały prasowe