Gokarty - recenzja
2020-03-16 12:53:07Od 13 marca na Netflix można zobaczyć film familijny pt. "Gokarty", który śmiało można nazwać luźnym połączeniem "Karate Kid" z nagrodzonym dwoma Oscarami "Le Mans ’66". Jak to możliwe? Otóż "Gokarty" to historia nastoletniego chłopaka, który po przeprowadzce z mamą do nowego miasta zaczyna realizować swoją pasję do wyścigów pod okiem emerytowanego kierowcy wyścigowego. Do tego mamy jeszcze takie wątki jak (nieświadomy) trening wzmacniający podczas wykonywania prac fizycznych, konflikt z równie bogatym co wrednym chłopakiem z konkurencyjnego zespołu, młodzieńcze zaloty do pewnej dziewczyny czy start w zawodach z pozycji tzw. underdoga.
"Gokarty" to produkcja, która broni się wykonaniem, nawet jeśli opowieść jest sumą cytatów z innych, często znacznie lepszych produkcji. Mamy tu absolutnie przeuroczo wprowadzone schematy i choć od początku wiemy jak to wszystko się potoczy, to jednak seans jest przeżyciem bardzo przyjemnym i relaksującym. Na drodze naszego protagonisty stają różne przeciwności losu, a i on sam zmaga się z demonami przeszłości (tata nie żyje), ale wraz z grupą nowych przyjaciół uda się stawić wszystkiemu czoła.
Wszystkie pokazane w filmie postacie, z którymi 15-letni Jack nawiązuje bliższą więź są całkiem nieźle napisane i przyzwoicie zagrane. Jest były kierowca wyścigowy, którego dręczy poczucie winy. Jest nieporadny, ale bardzo dobroduszny miejscowy policjant, któremu Jack daje rady w sprawie randki z jego mamą. Jest nastolatka, która we wrogim zespole jest sprowadzona do roli sprzątaczki, a chciałaby realizować swą pasję konstruktorki bolidów. Jest czarnoskóry chłopiec służący "tym złym" za popychadło, któremu znajomość z Jackiem pomoże nabrać pewności siebie. W końcu jest też wspomniana mama, dla której przeprowadza oraz brak męża jest także ogromnym wyzwaniem.
Nieźle jak na kino familijne, prawda? Na szczęście do dramatu jest tu bardzo daleko, a twórcy "Gokartów" zrobili wszystko by tematy społeczne przemycać w sposób łagodny i przystępny dla młodego widza. Czy "Gokarty" to takie ""Le Mans ’66" dla dzieci? W dużym stopniu tak, bo mamy tu nacisk na szykowanie się (i samochodu) do kolejnych wyścigów, rywalizację z "tymi bogatymi" oraz oczywiście same sceny wyścigów, które zrealizowano całkiem solidnie, choć nie będziemy się oszukiwać, że są one jakoś szczególnie emocjonujące. Zabawne jest tu też to, że zawsze spiker podczas zawodów komentuje tylko poczynania głównego bohatera.
W swoim gatunku dostaliśmy film bardzo porządnie wykonany, w którym dla niektórych drażniący może być polski dubbing, ale taka już cecha produkcji aktorskich "dla całej rodziny". Jednak jeśli chcecie zarazić dzieci pasją do motoryzacji czy pokazać, że czasami dziewczyny mogą być najlepsze w "męskich zawodach", to polecamy wybrać ten tytuł na platformie Netflix.
Ocena końcowa: 7/10
Michał Derkacz
fot. materiały prasowe Netflix