Glass - recenzja
2019-01-21 09:51:21M. Night Shyamalan to twórca zagubiony we własnych pomysłach. Po „Niezniszczalnym” z 2000 roku i „Split” z 2016 roku reżyser i scenarzysta tych filmów powraca z zakończeniem, którego tytuł sugeruje, jaka postać stanie w centrum wydarzeń i sprawi, że historia trzech niezwykłych bohaterów domknie się w zgrabnej klamrze. Niestety, koncept, o ile takowy kiedykolwiek istniał, upada tu bardzo szybko, przez co do kin trafia produkcja absolutnie nieznośna. Przeczytajcie recenzję „Glass”.
Shyamalan chciał zapewne pokazać nam, że filmy o superbohaterach to nie tylko kinowe uniwersum Marvela czy DC. To założenie oczywiście jest słuszne, jednak „Glass” sprawia, że twórca uzyskał efekt dokładnie odwrotny od zamierzonego, kiedy aż chce się wybiec z seansu i szybko puścić jakiś inny film superbohaterski, który nie obraża ani inteligencji widza, ani czytelników komiksów.
Twórca „Glass” albo ma widzów za idiotów, albo po prostu nie przemyślał podstawowych wydarzeń, które prezentuje w kolejnych scenach. W sumie nie wiadomo co gorsze, a patrząc na poziom absurdu i niedorzeczności, ci bardziej wyluzowani widzowie będą się śmiać, a ci traktujący „Glass” na serio, będą rwać włosy z głowy.
W zasadzie wszystkie sceny w zakładzie psychiatrycznym, czyli jakieś 3/4 filmu są bezsensowne, zarówno same w sobie, jak i jako części składowe całości. Bez wchodzenia w większe zdradzanie fabuły, wystarczy wskazać choćby fakt, że piętro z trzema osobami o nadludzkich cechach, jest pilnowane przez 2 sanitariuszy i jednego strażnika, który nie potrafi rozpoznać faceta przebranego za pielęgniarkę, a Pan Glass (Samuel L. Jackson) przy monitoringu ze 100 kamer jeździ (na wózku inwalidzkim) po budynku kiedy chce i gdzie chce, hakując komputery…
A wiecie co? Jest to też film przeraźliwie nudny. Podczas seansu ma się wrażenie, że wszystkie trzy filmy miały się sprowadzić do bójki na pieści pomiędzy „Bestią” a Davidem (Bruce Willis), który jak się okazuje dorównuje siłą najgroźniejszej osobowości z palety bohatera, w którego z wielką frajdą wciela się James McAvoy. Serio, jeśli chodzi o konkretną akcję, to nic innego się tu nie dzieje, nic oprócz czczego gadania przez ponad dwie godziny. Aha, racja, jest jeszcze matrioszka z twistów fabularnych na koniec, bo czego innego można się było spodziewać.
M. Night Shyamalan musi mieć jakiś superbohatersko-komiksowy kompleks, bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że sformułowanie „bohaterowie z komiksów” pada w „Glass” dobre kilkanaście razy. Ten film nadaje się chyba tylko do jakiejś alko-zabawy z liczeniem głupot i bzdur, bo trudno wyobrazić sobie, by produkcja ta spodobała się komukolwiek. Tyle dobrego, że ta farsa nie dostanie już kontynuacji.
Michał Derkacz
Glass, reż. M. Night Shyamalan, prod. USA, czas trwania 129 min, dystr. Disney, polska premiera 18 stycznia 2019
Film zobaczyłem w Kinie Nowe Horyzonty we Wrocławiu.
fot. materiały prasowe