Film balkonowy - recenzja festiwalowa
2021-09-16 11:28:26Ile można zobaczyć, stojąc lub siedząc w jednym miejscu? Zapewne niewiele, a co jeśli siedzielibyście na tym samym stanowisku przez cztery pory roku? Wyobraźcie sobie, że waszym punktem wyjściowym byłby własny balkon. Ile zdarzeń, osób i niespodziewanych sytuacji można podglądnąć w takim czasie? Ile nowych osób pojawi się na waszej drodze, a jaką część z nich stanowić będą znajome twarze? Pomysł mógłby wydawać się abstrakcyjny i na pewno nie jeden porzuciłby ten temat. Paweł Łoziński postanowił jednak zrealizować taki plan i w ten prosty sposób stworzył "Film balkonowy". Można było go zobaczyć w ramach 18. odsłony Millennium Docs Against Gravity w Dolnośląskim Centrum Filmowym we Wrocławiu.
Zobacz: Recenzja filmu "Salwador. Piekło kobiet", wystawiony także w ramach MDAG! >>
Szukam bohatera do filmu
Spacerujesz z psem, biegniesz odebrać dziecko z przedszkola albo właśnie wracasz z nieudanej randki. Nagle słyszysz: "Dzień dobry, ja tu robię film, taki z balkonu, szukam bohatera mojego filmu. Mogłaby pani stanąć trochę bliżej i powiedzieć coś o sobie?" Nie wiesz, jak się zachować. Skąd dobiega ten głos? Dostrzegasz, że tuż nad twoją głową wisi duży mikrofon, a jakiś pan wszystko nagrywa. Nie jest nachalny, a wręcz zachowuje się bardzo przyjaźnie. Stajesz więc i opowiadasz, co robisz, czym zajmujesz się w życiu i dlaczego jesteś tu, gdzie jesteś. Otwierasz się przed obcym i to na środku ulicy.
Bohaterowie to (nie)zwykli ludzie. Nie są wyselekcjonowani podczas wcześniejszego castingu. To przechodnie, którzy pojawili się w tym miejscu przez przypadek lub tylko na chwilę. To sąsiedzi reżysera, których zna od lat, a przynajmniej tak mu się wydawało. Podczas rozmow do kamery zaznajamia się z bardziej intymniejszymi historiami. Podajemy sobie rękę z Panią Zosią, dozorczynią osiedlową, która dba o porządek na najwyższym poziomie. Poznajemy Panią Jadwigę, skorą do rozmowy, gdyż jak sama twierdzi - jest niezłą gadułą. Przed kamerą stają dzieci, młodzież, dorośli i osoby w podeszłym wieku. Każdy z innym bagażem doświadczeń, którym chętniej lub mniej, chcą się podzielić. Fascynujące, krótkie lub długie dialogi albo monologi. Łoziński doskonale wie, kiedy się odezwać, w którym momencie pociągnąć rozmowę dalej a kiedy po prostu odpuścić. Nie ma tu nic udawanego. To prawdziwe emocje, których nie ukryjesz przed kamerą.
Spowiedź
Tak naprawdę każda z osób została bohaterem filmu. Dodała od siebie cegiełkę, która spowodowała, iż fabuła stała się ciekawsza, śmieszniejsza, a czasami refleksyjna. Jedna z postaci szczególnie zwróciła uwagę samego reżysera. Mowa tutaj o Robercie. Mężczyzna wyszedł z więzienia i na nowo próbuje ułożyć sobie życie. Wolność go jednak przytłacza. Stale podkreśla, jak bardzo docenia fakt, że w końcu znalazł się po drugiej stronie murów, ale sama rzeczywistość nie jest dla niego przychylna. Robert odwiedza Łozińskiego, opowiadając mu o swoich postępach. Wyrobił dowód, znalazł pracę, a wciąż błąka się po ulicach. Wielkim zaskoczeniem okazuje się dobra znajomość języka angielskiego. Większość ludzi nie zdaje sobie sprawy, kogo mija na ulicy. Robert, podczas odsiadywania wyroku, zdał maturę oraz wyrobił sobie papier na wykonywanie zawodu. Niestety, ale chęci i uczciwa praca nie są wystarczające. Przynajmniej nie w tym kraju.
Co ciekawe, większość bohaterów nie ma żadnego oporu, by opowiadać o swoich prywatnych sprawach. Wiemy, kto, kogo zdradził w związku. Poznajemy rodzinę, w której dwójka dzieci jest od mężczyzny, jedno od kobiety, a wszyscy żyją razem. Dowiadujemy się o ciąży, śmierci i narodzinach. Przed kamerą otwiera się starszy człowiek, mówiący o swoim związku homoseksualnym, który skutecznie ukrywał przez całe życie. Bohaterami są też zwierzęta, bowiem historia suczki reżysera przeplata się z opowiadaniami człowieczych losów. Wszystko naturalnie, bez niepotrzebnego spięcia.
Proza życia
Paweł Łoziński stworzył dokument, który bawi, pobudza do refleksji, zatrzymuje na chwilę w miejscu, by zaraz znowu ruszyć dalej. To opowieść o ludziach i ich życiu. Przeważa jeden kadr, który nie staje się w ogóle monotonny, bo zmieniają się bohaterowie. To oni nadają tempo historii, wprowadzając widzów do swojego świata. To oni decydują, w jakim stopniu możemy zagłębiać się w ich przeżyciach. Łoziński jest tylko pośrednikiem. I to jest piękny film, w którym owa spowiedź, staje się oczyszczeniem dla wielu.
Warto zobaczyć, w jak prosty sposób, można stworzyć coś tak dobrego. Sam tytuł filmu nie mógłby być inny, a jego prostota i dosadność zachęcają do wdrożenia się w temat. Proza życia - ot, małe/wielkie rzeczy.
Klaudia Kowalik