Recenzje - Kino

Dziewczynka z koszmarami

2007-04-02 10:51:20

Powstały wokół tego filmu głęboki szum spowodował, że nie będzie już potrzebne, by nieustannie przypominać, że nie jest to seans dla najmłodszych, dla nieco doroślejszych czy zupełnie dojrzałych, dla osób o niepewnej równowadze psychicznej, bojących się ciemności, ciasnych pomieszczeń, krwiopijczych potworów, kreatur spod łóżka, z zakamarków, czarnej Wołgi, diabła Piszczałki, lepkich pajęczyn...

Dla zupełnie „zdrowych" okazów wewnętrznej równowagi, „Labirynt Fauna" także może stanąć kością w gardle, oblewając podczas projekcji falami zimnego potu, obficie racząc strachem. Powiedzcie zatem, drodzy czytelnicy, czy już wystarczająco wszystkich nastraszyłem?

Mam nadzieję, że jednak nie wszystkich, bowiem najnowsza produkcja Guillermo del Toro to blisko dwie godziny naprawdę dobrego kina. Aby widzowi udało się przejść przez „Labirynt Fauna" z ukontentowaniem, należy wyostrzyć zmysły, które cieszyć będzie piękno detalu, potencjał wyobraźni, uwolnionej od wszelkich ograniczeń, ogrom autorskich wizji czy inteligentnie wprowadzana metatekstowość. A ponad wszystko - silne uczucie niezwykłości, częstokroć powodującej także niezwykłe, niezidentyfikowane przerażenie. Jest to film klasycznie autorski, del Toro, występujący także w roli scenarzysty, pieczołowicie zadbał o to, by widz delektował się na każdym kroku przejawami jego artystycznej osobowości - faktycznie niecodziennej. Meksykański reżyser, „pan od horrorów", autor produkcji takich jak : „Mutant", „Kręgosłup diabła", „Blade: Wieczny łowca II" czy „Hellboy" nakręcił bez wątpienia najwybitniejszy swój film (co chyba nie dziwi). Linia jego rozwoju przypomina nieco postać Petera Jacksona, który zanim zdobył sławę ekranizacjami prozy Tolkiena, przez pewien czas zajmował się - mówiąc oględnie - odmiennymi gatunkowo historiami spod znaku gore o przybyszach z kosmosu, żywiących się ludzkim mięsem („Zły smak"), czy niewybrednymi opowieściami o zmutowanej szczuro-małpie ( „Martwica mózgu"). ..

Fabularnie, „Labirynt Fauna" zawieszony jest pomiędzy wątkiem wojennym, obejmującym bratobójcze walki w Hiszpanii roku 1944, a światem wykreowanym przez dynamiczną wyobraźnię dwunastoletniej Ofelii. Dziewczynka nadspodziewanie często ucieka w przestrzeń swych imaginacji, co jest reakcją na negatywne doznania tej prawdziwej, szorstkiej, koszmarnej rzeczywistości. I wszystko byłoby wierne schematom Alicji w Krainie Czarów, gdyby nie fakt, że wyobraźnia Ofelii kreuje nowy koszmar, że nierzeczywiste terytorium sennych marzeń także potrafi przerażać. Przynajmniej widza. Od czego Ofelia ucieka? Od świadomości, że wpierw umiera ukochany ojciec, a później także i matka, w okropnych męczarniach. Od psychopatycznego ojczyma - frankistowskiego kapitana, sadysty, do granic czarnego szwarccharaktera. Od tego wszystkiego, przed czym należy uciec. Tam, po drugiej stronie, czeka na nią pokraczny Faun, który uświadamiając Ofelii, że tak naprawdę jest bajkową księżniczką, oferuje powrót do królestwa, stawiając do wykonania zestaw trzech zadań. Trzech chorych zadań. Bowiem „Labiryntem Fauna" rządzi poetyka mroku i wizyjnych schorzeń, niemiłosiernie eksploatowana, lecz nie nużąca. Przeciwnie, w całym swym pokręceniu zachwycająca, „oscarowa" strona wizualna i sugestywne dźwiękowe tło, poruszające niskie struny, potrafią olśnić i solidnie przestraszyć, będąc jednocześnie bardzo mocnym punktem filmu. Jedną z kilku jego kart przetargowych.

Znakomita oprawa wizualna towarzyszy także nad wyraz częstym scenom przemocy, brutalnym, nierzadko niesmacznym. Przemoc w zakrwawionych rękawiczkach współtworzy tę na poły baśniową, na wpół realistyczną narrację. Guillermo del Toro zdaje się wierzyć w oczyszczającą moc aktu twórczego, który w jego przypadku naradza się z przemocą, niesamowicie brutalnie, i w tenże sposób się zakańcza. Twórca silnie akcentuje wpływ własnych przeżyć - jak sam wspomina, „miał już broń przyłożoną do głowy, kilka metrów od niego wybuchały strzelaniny, pierwszego trupa zobaczył, kiedy miał cztery lata". Doprawdy bogaty, „po przejściach" życiorys, który posiada przełożenie na tworzywo filmowe, doszedł do głosu także w „Labiryncie Fauna", wynosząc przemoc do rangi jednej z estetyk. Filmowi, w którym oba światy poddawane są nagłym napięciom, drastycznym przeciążeniom, patronuje zawsze mroczny pierwiastek - nieważne czy ludzkiej, czy fantastycznej duszy. Co najciekawsze, del Toro udowadnia jak blisko baśniowość sytuuje się od horroru, na ile nierozłącznie dwie te sfery są ze sobą sprzężone. Dlatego nasuwają się silne skojarzenia z „Krainą traw", nowym filmem Terry'ego Gilliama, który zapewne nie doczeka kinowego dystrybutora, przez wzgląd na makabrycznie psychodeliczną aurę, która bije na głowę cały dotychczasowy dorobek tego najbardziej ekscentrycznego eks - Monty Pythona. I w filmie Gilliama bowiem, motyw „Alicji w krainie..." był wobec „Labiryntu..." bardzo pokrewny - jedynie z tą dużą różnicą, że bohaterką była ośmioletnia dziewczynka na detoksie, w krainie usłanej strzykawkami.

Wszystko ładnie, wszystko pięknie, jeśli skupiamy się na specyfice poetyki reżysera, operującej drastycznymi kontrastami, posługującej się brutalizmem, gwałtem, eksplorującej zakamarki najczarniejszych, lecz także i zupełnie niewinnych ludzkich wnętrz. I tym mrokiem zarażającej także świat baśniowy, który del Toro poddaje eksperymentom z rejonów makabreski, horroru, racząc często ohydą, obrzydzeniem, które w chwilę potem zamienia się w zachwycającą grę wyobraźni, rozświetlonej cudownymi iluminacjami. Czar pryska, gdyby przyjrzeć się „Labiryntowi Fauna" jako alegorycznej przypowieści o parszywych kanaliach, narodowcach bawiących się w totalitaryzmy, o sadystach, łajdakach, których ulubioną, wymarzoną formą spędzania wolnego czasu jest torturowanie i mordowanie hiszpańskiego ruchu ludowego. Odnosi się wrażenie, że w tej sferze reżyser najzwyczajniej przeszarżował, posługując się kanciastymi stereotypami ( podłe bydlaki kontra anielscy wyzwoliciele), nieznośnymi schematyzmami, które rażą po oczach. Cóż, jeszcze się taki nie urodził, kto umiejętnie opowiedział by o wszystkim, jak najwięcej i najszerzej, bez uszczerbku dla poszczególnych komponentów. Dlatego warto przyjąć „Labirynt Fauna" przede wszystkim jako przedziwną metatekstową wariację na temat baśni, gdzie występujący obok siebie : bracia Grimm, kraina Narnii, Czarnoksiężnicy z Oz, Alicje w pewnych krainach, dziewczynki z zapałkami, dziwaczni Fauni, księżniczki i postacie spod ciemnej gwiazdy - kleją się do siebie zgrabnie, udowadniając pokrewieństwo z naszym, „realnym" światem. Tak, jak chce tego reżyser, oprowadzając nas za rączkę po zaułkach swego niesamowitego labiryntu.

Grzegorz Czekański
(grzegorz.czekanski@dlastudenta.pl)


Słowa kluczowe: labirynt fauna, recenzja, nowość filmowa
Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
Zobacz także
Wonka film 2023
Wonka - recenzja wydania Blu-ray

Na płycie są naprawdę słodkie bonusy!

Problem trzech ciał
Problem trzech ciał - recenzja serialu

Czy mamy z tym serialem problem?

Aquaman i Zaginione KrÃłlestwo
Aquaman i Zaginione Królestwo - recenzja wydania Blu-ray

Czy warto zobaczyć ten film? Jakie dodatki są na płycie Blu-ray?

Polecamy
Warrior Nun - serial 2020
Warrior Nun - recenzja serialu

Oceniamy pierwszy sezon serialu fantasy dla młodzieży z Netflixa.

Pokolenie - serial HBO
Pokolenie - recenzja serialu

Historie o młodych ludziach, poruszające wiele aspektów nowego pokolenia. Czy ten serial HBO jest udany?

Polecamy
Premiery filmowe
Zapowiedzi filmowe
O nich się mówi
Ostatnio dodane
Wonka film 2023
Wonka - recenzja wydania Blu-ray

Na płycie są naprawdę słodkie bonusy!

Problem trzech ciał
Problem trzech ciał - recenzja serialu

Czy mamy z tym serialem problem?