Dom strachów - recenzja
2019-09-29 19:48:50UWAGA: Recenzja filmu zawiera drobne spoilery.
Scott Beck i Bryan Woods razem z Johnem Krasinskim napisali scenariusz znakomitego dreszczowca pt. "Ciche miejsce", jednak to ten ostatni odpowiedzialny był za reżyserię (grał też jedną z głównych ról) oraz końcowy sukces produkcji z 2018 roku. Tym razem duet Beck - Woods samodzielnie staje za kamerą horroru "Dom strachów". Panowie postawili tym razem na klimat upiornego domu rozrywki, w którym na grupkę rozbawionych studentów czeka całkiem realne zagrożenie - banda psychopatycznych morderców, którzy w zaprojektowanym przez siebie budynku urządzają krwawą grę. Kto wyjdzie z tego cało? O tym przekonacie się w kinie. Czy warto zobaczyć ten film? Odpowiadamy w recenzji!
Akcja filmu rozgrywa się w Halloween, a bohaterami są znudzeni zwyczajną, przebieraną imprezą, młodzi ludzie, którzy wpadają na pomysł spędzenia reszty nocy na zabawie w jednym z "domów strachu". Oczywiście, pewnym zbiegiem okoliczności trafiają do jednego z nich, który skrywany na odludziu zachęcał osobliwą postacią gospodarza (upiorny klaun) i wrzaskami grupy, która weszła bawić się przed naszymi bohaterami. W środku musi być zatem strasznie, prawda? No więc... tak, strasznie było, aż do tego stopnia, że z życiem nie udało się ujść wszystkim zainteresowanym!
Zdecydowanie największym plusem "Domu strachów" jest sam tytułowy budynek i jego poszczególne elementy – korytarze, pokoje (świetna scenografia i pomysły na wystrój), piwnice, tunele i inne przejścia, którymi przemieszczali się bohaterowie. Twórcy wykazali się sporą kreatywnością, by nie było monotonii, a każda kolejna lokacja była dla widza taką samą niespodzianką jak dla danych postaci, które akurat się tam znalazły. Dobrze ogrywana jest przestrzeń całego domu i choć nie zbudowano tu jakiegoś niesamowitego klimatu zaszczucia czy klaustrofobii, to jednak cały dom jako miejsce akcji sprawdza się świetnie.
Niestety przebieg (naprawdę wciągającej) akcji psuje często irracjonalne zachowanie członków naszej wesołej gromadki, a poszczególni bohaterowie podejmują całkiem głupie decyzje w sytuacjach, kiedy wielu z nas zachowałoby się całkowicie przeciwnie. To jednak możemy usprawiedliwiać adrenaliną i strachem i przy odrobinie dobrej woli, po prostu przymknąć oczy na wpadki fabularne. Co istotne, twórcom przez długi czas udaje się trzymać nas w tej samej grze co bohaterów, każąc myśleć, że kolejne zgony to tylko element scenariusza organizatorów zabawy w domu strachów.
Unika się tu także tanich jump scare'ów i tych jest w całym filmie ledwie kilka. Postawiono na straszenie zamaskowanymi prowadzącymi, którzy jak w klasycznych slasherach biegają za bohaterami z nożami, widłami i piłą łańcuchową! W finale oczywiście wypal zdjęta ze stojaka strzelba, a główna bohaterka (Katie Stevens) będzie musiała poradzić sobie z escape roomem. Natomiast widzowie w trakcie seansu będą zmuszeni przetrwać wiele drewnianych dialogów, ale wynagrodzone zostanie im to podczas wielce satysfakcjonującego finału. Ostatecznie "Dom strachów" zaliczamy do sprawnie zrealizowanych, solidnych horrorów – nie przesadnie krwawych czy obrzydliwych, a raczej starających się przywołać ducha serii "Piła". Nie zawsze skutecznie, ale te 92 minuty w kinie nie będą zmarnowane.
Ocena końcowa: 6/10
Michał Derkacz
Film zobaczyłem w kinie Cinema City Wroclavia.
fot. materiały prasowe