Dogman - recenzja festiwalowa
2018-07-28 14:02:07„Dogman” to nowe dzieło Matteo Garrone, twórcy takich filmów jak „Gomorra” czy „Pentameron”. To historia rozgrywająca się we włoskim miasteczku, w którym malownicze okolice otoczone są betonowymi blokowiskami. W centrum zainteresowania twórców jest sieć małych sklepików, zakładów, knajp i lombardów, gdzie swój interes prowadzi psi fryzjer – Marcello. To gość, którego wszyscy lubią i szanują. Jest opiekuńczym ojcem, o przyjaznym usposobieniu, który kocha psy i umie się z nimi dogadywać jak nikt, co pokazuje już pierwsza scena w filmie.
Jednak Marcello ma słabość także do nielegalnych interesów. Pomaga w napadach rabunkowych jako kierowca, dorabia handlując kokainą i co najgorsze – kumpluje się z terroryzującym całą okolicę osiłkiem – Simone, który za nic ma wszelkie wartości, a będąc stale pod wpływem narkotyków, nie waha się przekraczać żadnej bariery moralnej, nawet tej, jaką wyznacza mu nasz główny bohater.
Można się było domyślać, że w pewnym momencie Marcello będzie musiał skonfrontować się z małomównym, ale brutalnym osiłkiem. Można było też przewidzieć, że nasz bohater kiedyś poniesie konsekwencje swoich nielegalnych występków. Jednak nic nie może przygotować widza na absolutnie idiotyczne decyzje, jakie nasz protagonista zacznie podejmować i to jedna za drugą.
Z jednej strony poznajemy postać, która jest obrotna, na kumpli i umie sobie w życiu poradzić. A jednak wszystko to zostaje zaprzepaszczone w najważniejszym momencie , czyli w momencie wyboru, jaki zostaje postawiony przed Marcello – postąpić właściwie i naprawić błędy albo nadal brnąć w dalszą drogę bez wyjścia, szkodliwą dla wszystkich postaci, jakie poznaliśmy w filmie. Bohater wybiera to drugie, czym skazuje się na opinię uzależnionego od oprawcy idioty i zdrajcy. Łatka ta przywiera do niego zarówno w oczach filmowych postaci, jak i zapewne w oczach widzów „Dogmana”.
Trudno dopingować bohaterowi, którego z czasem przestajemy lubić i szanować. Wszystkie złe rzeczy, jakie mu się przytrafiają, spotykają się z cichą aprobatą, bo przecież gość ewidentnie sobie zasłużył, w swej naiwności, łatwowierności i niemal dziecięcej głupocie. Na szczęście, Marcello Fonte, czyli aktor nagrodzony Złotą Palmą dla najlepszego aktora festiwalu filmowego w Cannes 2018, staje na wysokości zadania i odgrywa swą wielowymiarową rolę po prostu znakomicie.
W pełni świadomie reżyser trzyma kamerę blisko swej gwiazdy, bo to właśnie (prawdziwy i filmowy) Marcello trzyma uwagę widza od początku do końca. Wszystko, co emocjonujące w tej produkcji, to właśnie zasługa głównego bohatera, bo fabuły wielokrotnie można się czepiać. Zwłaszcza w finale, kiedy Marcello sam już nie wie co ma dalej robić, staje w zrezygnowanej pozie, a film się kończy, bo twórcy także dobrnęli w tej scenie do ściany.
Michał Derkacz
Dogman, reż. Matteo Garrone, prod. Francja/Włochy, czas trwania 102 min, dystr. M2 Films, polska premiera 14 września 2018.
Film zobaczyłem podczas 18. MFF Nowe Horyzonty.
fot. materiały prasowe