Cicha ziemia - recenzja festiwalowa
2022-07-23 11:27:47W ramach MFF Nowe Horyzonty 2022 mieliśmy okazję zobaczyć film pełnometrażowy "Cicha ziemia" w reżyserii niedoświadczonej jeszcze Agi Woszczyńskiej, która zabiera nas na włoską wyspę, gdzie na wakacje dom wynajmują sobie Anna (Agnieszka Żulewska) i Adam (Dobromir Dymecki). Ich pozorny spokój i lenistwo szybko zostają zburzone śmiertelnym wypadkiem pracującego na czarno imigranta, który naprawiał niedziałający basen. Od tej chwili i tak już średnio układający się związek musi stawić czoła sytuacji kryzysowej, zmowie milczenia i wyrzutom sumienia.
Bez wątpienia punkt wyjścia jest tu bardzo interesujący. Para bohaterów jest ze swoim dylematem moralnym pozostawiona sama sobie, bo lokalna policja nie ma problemu (a wręcz sama to proponuje) z zamieceniem niewygodnego incydentu pod dywan. Nieszczęśliwy wypadek to jednak tylko zapis w papierach, bo tak naprawdę ani Anna, ani Adam nie ruszyli na pomoc widząc wpadającego do basenu mężczyzny, a jedynie ruszyli palcem, by odblokować telefon i zadzwonić do właściciela domu.
Tu pojawia się właśnie kwestia stawienia czoła własnym wyborom, które, umówmy się, stały w opozycji do zwyczajnych, ludzkich odruchów ratowania człowieka w potrzebie, co wypadku naszego małżeństwa nie wymagałoby nawet szczególnych umiejętności z zakresu świadczenia pierwszej pomocy. Uznani za niewinnych i przebywający nadal na urlopie bohaterowie wpadają w wir unikania poważnej i szczerej rozmowy na rzecz kolejnych spotkań z nowo poznaną parą - instruktorem nurkowania (gra go Jean-Marc Barr, bohater kultowego "Wielkiego błękitu") oraz jego (znacznie młodszą) żoną Claire (Alma Jodorowsky). Życie towarzyskie nie pozwala jednak łatwo i szybko wyrzucić z głowy traumatycznego przeżycia, a wręcz napędzać narastające różnice w poglądach Adama i Anny.
Wszystko to zaczyna się dość ciekawie, ale niestety opowieść rozmywa się i rozwleka błyskawicznie, a sam konflikt i dylemat moralny dają nam do myślenia przez jakieś 20 minut w trakcie seansu, gdyż później nie dzieje się już zbyt wiele. Narastające poczucie winy i zastanawianie, „czy zrobiliśmy wszystko jak trzeba”, trwają niemal do końca seansu, ale upływa on głownie pod znakiem rozmydlonych, mętnych i zwyczajnie męczących scen, które albo niczego nie wnoszą do opowieści (serio, można wyciąć z 30 minut), albo są dobrze zagrane (tu szczególna pochwała dla Żulewskiej i Barra), ale ich realizacja pozostawia wiele do życzenia.
Reżyserka ewidentnie uparła się, by nie ruszać z miejsca kamery i przez cały seans widzimy jedynie statyczne (czasem ładnie skomponowane) kadry, co oczywiście nie dodaje dynamiki, nawet w scenach kłótni. Trudno jest się do tego przyzwyczaić, szczególnie, że czasem jakaś postać wychodzi z kadru, by zostawić nas z pusta przestrzenią i za chwilę wrócić. Dziwny wybór, ryzykowny artystycznie i w tym wypadku kompletnie nietrafiony. Po seansie, który okazał się ostatecznie zauważalnie męczący i na siłę przedłużany, mamy nieodparte wrażenie, że Aga Woszczyńskiej zrobiłaby lepiej zostając przy krótkim czy średnim metrażu. Nie na zawsze, ale w tej historii, taka forma sprawdziłaby się idealnie.
Ocena końcowa: 5/10
Michał Derkacz
fot. materiały prasowe MFF Nowe Horyzonty 2022