Cały świat Romy - recenzja
2020-07-27 12:35:22W ramach akcji kino dzieci możemy od 17 lipca 2020 obejrzeć młodzieżowy dramat holenderski "Cały świat Romy". Filmy dla dzieci, które nie mają być bajkami zawsze stanowią wyzwanie. Jak dotrzeć do młodego widza, któremu przyszło dorastać w XXI wieku? Czy twórcy tej produkcji podołali zadaniu? Przeczytajcie recenzję filmu!
Film młodzieżowy - jak to działa ?
Bardzo trudno jest wyważyć ciężar i znaleźć sposób prowadzenia nastoletniego kinomana. Z jednej strony nie chcemy, by dzieci traktowano infantylnie, z drugiej to jeszcze niedoświadczeni odbiorcy. Jeszcze kilka metrów taśmy filmowej musi upłynąć zanim wyrobią sobie dystans i swój gust. Twórcy nie mogą zapomnieć o wzorcach jakie przekazują. Warstwa edukacyjna jest ważna, choć nie najważniejsza. W końcu kino stanowi odpoczynek od szkoły.
Ile wątków można zmieścić w 90 minut?
Angielski tytuł "Salon Romy" przetłumaczony na "Cały świat Romy" to jedno z niewielu polskich tłumaczeń, lepiej oddających fabułę. Scenarzystka Tamara Bos i reżserka Mischa Kamp rzeczywiście starały się przeprowadzić widza w 90 minut przez każdy aspekt życia 10-letniej bohaterki. Nie wiedzieć czemu, nikt nie podjął decyzji, by z niektórych wątków zrezygnować. Nie wiadomo, gdzie leży punkt ciężkości holenderskiego obrazu. Mamy do czynienia z relacją wnuczki i babci. Emerytowana fryzjerka Stine zapada na chorobę Alzheimera i coraz trudniej jest jej wykonywać codzienne czynności.
Wkrótce okazuje się, że pierwotne role opiekuna i osoby, za którą bierze się odpowiedzialność ulegają zmianie. Romy czuje się dorosła i ważna. Ta odpowiedzialność pomaga uciec dziewczynce z mrocznego świata rozwodu rodziców i poznawania nowej partnerki ojca. Wszystkie te wątki to dopiero "uwertura". W następnych minutach dochodzi jeszcze międzypokoleniowy dzień rodem z "Pretty Woman", podróż autostopem z Holandii do Danii, pobyt babci w domu opieki i spalenie zakładu fryzjerskiego. I choć rozumiemy, że natłok informacji to fakt, z którym młody kinoman przychodzi na świat, łapanie wielu srok za ogon zdecydowanie temu nie służy.
Odpowiedzialność twórcy filmowego
Kiedy już przejdziemy przez fabularny labirynt zdarzeń, zauważamy jak szkodliwy okazuje się omawiany dramat. Czy dorośli rzeczywiście nie powinni reagować przyjmując usługi fryzjerskie od 10-latki? Czy wsiadanie do tira obcego człowieka zawsze kończy się nową fryzurą na stacji benzynowej? Nie chcemy, by kino demonizowało świat, jednak nastolatek powinien być świadomy zagrożeń z jakimi może przyjść mu się mierzyć. Doceńmy otwartość i wiarę młodego widza nie wpędzając go w maliny. Filmy nie mogą podważać autorytetu rodziców. Jak uczennica podstawówki po spotkaniu się z Romy ma uwierzyć swojej mamie, że nie warto ufać obcym?
Babcia kontra wnuczka
Film dotyka tematów ważnych, ale ich nie robiera ich na czynniki pierwsze. Już sam rozwód rodziców może nieść za sobą traumę, którą warto przepracować. Już sama podróż w nieznane z babcią, której choroba odbiera śwaidomość stanowi materiał na 90 minut. Już przejmowanie salonu fryzjerskiego pzrez 10-latkę, jej pomoc, opieka i siła z jaka stawia czoła nieuleczanej demencji to kilka mocnych wątków. Czasami nawet nie wiemy, czy to opowieść o Romie, czy raczej o jej babci - Stine. Oglądamy jak utrata pamięci budzi w staruszce kolejne wspomnienia z dzieciństwa. Doświadczamy jak pamięć krótkotrwała ulatnia się niczym para z czajnika, w którym miała nastawić wodę na herbatę, czym doprowadziła do tragedii. Wraca myślami do kraju dzieciństwa, do miłości życia i ojczystego języka. Chciałoby się powiedzieć, że Stine prezentuje studium choroby, jednak reżyserka nie daje na to czasu.
I jeszcze ten dubbing...
Głosy bohaterów w wersji dubbingowej obierają aktorom najdrobniejsze iskierki ekranowej prawdy. Nie mamy jak uwierzyć w ludzi, którzy tak mówią. Przestają bawić żarty, nie ma mowy o grach słownych, a emocje są zagłuszone, dosłownie. Dorośli nie brzmią jak dorośli, Romie pełniąca funkcję narratorki to bardzo nieudana dziewczęca wersja "Mikołajka". Kiedy Romy z tatą bawią się w udawanie głosów problem dźwięku wysuwa się na pierwszy plan i nie możemy już dłużej pozostać obojętni.
Nie tędy droga
Salon, czy też świat Romy to wszystko i nic. Bardzo dużo, bardzo słabo. Bez skupienia. Nie możemy się zatrzymać, przyjrzeć, przeżyć. Mamy wrażenie jakby twórcy chcieli coś ukryć. Może zdają sobie sprawę, że film nie ma trzonu i na niczym się nie opiera. Obraz zarzucony ogromem wydarzeń i zmian bez centrum. To nie przejdzie.
Maja Kowalska
fot. materiały prasowe Stowarzyszenie Nowe Horyzonty