Ból i blask - recenzja festiwalowa
2019-08-01 11:42:16Antonio Banderas w filmie "Ból i blask" wciela się w pogrążonego w kryzysie twórczym reżysera Salvadora Mallo. Nie trudno przewidzieć, że nowy tytuł autorstwa Pedro Almodóvara zawiera wątki autotematyczne, jednak produkcja ta nie jest prostym kopiowaniem prywatnych problemów na kinowy ekran. To nie klasyczna autoterapia, lecz próba ukazania drugiego dna sławy i ludzkiego oblicza przebrzmiałych celebrytów, których nadal kocha tłum, a oni sami bliżsi są raczej autodestrukcji.
"Ból i blask" przedstawia nam głównego bohatera w chwili, gdy ten zmaga się z trudnymi do zliczenia problemami zdrowotnymi, od przewlekłej migreny, przez kłopoty z kręgosłupem, na depresji kończąc. Co więcej, Salva jako reżyser świetnie przyjętego "Sabor", od ponad 30 lat nie zrealizował żadnego filmu, bo jak twierdzi "nie nadaje się na plan". Ból fizyczny i ból twórczy jest widoczny w każdym jego spojrzeniu, geście, wyrazie twarzy, co fantastycznie wyraża Antonio Banderas, wzbijając się na aktorskie wyżyny, jednocześnie nie popadając w teatralność, przesadę czy karykaturę.
Mamy tu do czynienia z bohaterem zagubionym, po omacku szukającym rozwiązania swoich spraw w kontaktach z byłymi współpracownikami, aktorami czy kochankami, a błyskawiczny epizod z narkotykami kończy szczerym wyznaniem w gabinecie lekarskim. Pedro Almodóvar nie pokazuje nam tu niczego odkrywczego, ot codzienność wrażliwego artysty, którego nie spotykają jakieś nadzwyczajne przygody. Nie o to w tym chodzi i nie mamy tu żadnych sensacyjnych, niespodziewanych zwrotów akcji. Mimo to, "Ból i blask" składa się ze scen, które wciągają widza i bywają iście hipnotyzujące. To właśnie kunszt reżyserski i aktorski sprawia, że seans mija nam szybko i dość przyjemnie.
Obserwujemy tu dwie linie czasowe - teraźniejszość oraz dzieciństwo, które spędzał z matką (Penélope Cruz i później Julieta Serrano). Z tymi przeskokami w czasie związany jest jeden ciekawy twist na sam koniec seansu, udowadniając, że w nawet klasycznej narracji, Almodóvar potrafi przemycić sprytną zabawę zarówno montażem, jak i kinem samym w sobie. "Ból i blask" to film kameralny, oparty na świetnych, życiowych dialogach i barwnych postaciach. Absolutnie nie jest jednym z najlepszych dzieł hiszpańskiego reżysera, ale być może najważniejszym w jego prywatnym zestawieniu.
Michał Derkacz
Film zobaczyłem podczas 19. MFF Nowe Horyzonty we Wrocławiu.
"Ból i blask", reż. Pedro Almodóvar, prod. Hiszpania, czas trwania 113 min, dystr. Gutek Film, polska premiera 30 sierpnia 2019
fot. materiały prasowe