Bohemian Rhapsody - recenzja przedpremierowa
2018-10-31 10:44:43Na ten film fani czekali latami. W kontekście roli Freddiego Mercury'ego wymieniano do tej pory takich aktorów, jak Sacha Baron Cohen, czy Ben Whishaw. Ostatecznie w postać frontmana grupy Queen wcielił się Rami Malek, znany m.in. z serialu "Mr. Robot". Z jakim rezultatem? Przeczytaj recenzję filmu "Bohemian Rhapsody"!
Wiele można mówić na temat wielkości i oryginalności zespołu Queen. Czterech wyjątkowych muzyków zmieniło na zawsze muzykę pop. "A Night at the Opera" to jeden z najwspanialszych albumów w historii, a znajdujacy się na tym wydawnictwie utwór "Bohemian Rhapsody" to najbardziej zadziwiające sześć minut w muzyce rockowej. Często wspomina się o występie grupy podczas Live Aid jako najlepszym zarejestrowanym występie w XX wieku. Mercury, May, Deacon i Taylor potrafili tworzyć stadionowe utwory w rodzaju "We Will Rock You", "We Are the Champions", czy "In the Lap of the Gods... Revisited", a także intymne, kameralne piosenki w stylu "Love of My Life", "My Melancholy Blues", czy "Lily of the Valley". W swojej twórczości grupa nawiązywała do tak różnorodnych gatunków, jak roackabilly ("Crazy Little Thing Called Love"), funk ("Another One Bites the Dust"), wodewil ("Seaside Rendezvous"), folk ("'39"), gospel ("Somebody to Love"), blues ("Sleeping on the Sidewalk"), heavy metal ("Gimme the Prize"), a nawet calypso ("Rain Must Fall").
Oczywiście w filmie poświęconym wyjątkowemu zespołowi, jakim był Queen, muzyka jest na pierwszym planie. Obserwujemy proces twórczy, a także widzimy kwartet z Londynu w żywiole koncertowym. Warto przypomnieć sobie, jak znakomite były występy brytyjskiej formacji. Szczególnie widać to podczas odtworzonego występu na Wembley podczas Live Aid. Na potrzeby filmu 20-minutowy show został nieco skrócony, jednak przeżywanie tego w sali kinowej robi niesamowite wrażenie.
Przeboje grupy nie są jedynym argumentem przemawiającym za tym, żeby wybrać się na seans "Bohemian Rhapsody". Warto docenić grę aktorską, która jest na naprawdę wysokim poziomie. Oczywiście prawdziwą gwiazdą jest Malek. Jego znakomita, wielowymiarowa rola godna jest nominacji do Oscara. Udało mu się w bardzo wiarygodny i przekonujący sposób sportretować nietuzinkową postać, jaką był Freddie Mercury. Docenić oczywiście należy także aktorów, którzy wcielili się w pozostałych członków grupy Queen. Świetnie wypadł chociażby Gwilym Lee w roli Briana Maya. Aktor znakomicie oddał cechy osobowości gitarzysty, jakie przychodzą nam na myśl, gdy mówimy o konstruktorze Red Special. Ben Hardy (Roger Taylor) i Joseph Mazzello (John Deacon) są równie przekonujący.
Oczywiście twórcy dokonali pewnych uproszczeń, na które na pewno zwrócą uwagę fani. Film sugeruje np., że do Taylora i Maya dołączyli w tym samym czasie Mercury (wtedy jeszcze Bulsara) i Deacon. Natomiast basista uzupełnił skład grupy dopiero po długich poszukiwaniach. Niektóre utwory pojawiają się w nieodpowiednich momentach pod względem chronologicznym. Podczas pierwszej większej trasy po Stanach Zjednoczonych zespół gra "Fat Bottomed Girls", mimo, że utwór powstał kilka lat później. Ponadto scena, w której Brian May dzieli się pomysłem na "We Will Rock You" rozgrywa się już w latach osiemdziesiątych, chociaż piosenka ujrzała światło dzienne w 1977 roku. O dziwo te wszystkie uproszczenia nie przeszkadzają. Zespół miał tyle przebojów, że twórcy starali się zamieścić jak najwięcej hitów grupy w filmie. Poza tym pewne "manipulacje" faktami sprawiają, że obraz odbiera się lepiej po prostu jako dzieło filmowe.
Jeśli ktoś nastawia się na poważny dramat obyczajowy z głębokim studium postaci Freddiego Mercury'ego, z pewnością nie znajdzie czegoś takiego w obrazie Bryana Singera. Dużo jest tu zabawnych momentów. Często twórcy "mrugają okiem" do fanów. Osoby, które nie znają dobrze historii zespołu powinny się jednak też dobrze bawić. Jest bardzo poprawnie, być może czasami nawet za bardzo. Niemniej ze względu na samą muzykę warto wybrać się na "Bohemian Rhapsody".
Kacper Jasztal
Bohemian Rhapsody, reż. Bryan Singer, prod. USA, Wielka Brytania, czas trwania 134 min., dystr. Imperial - Cinepix, polska premiera 2 listopada 2018
Film zobaczyłem w kinie Cinema City Wroclavia.
fot. materiały prasowe/Twentieth Century Fox Film Corporation