Recenzje - Kino

Batman v Superman: Świt sprawiedliwości - smutny koniec początku [RECENZJA]

2016-04-03 14:07:05

"Batman v Superman: Świt sprawiedliwości" to film, który od początku wzbudzał kontrowersje. Ben Affleck w roli Batmana, spoilerowy zwiastun, słabe oceny pokazów testowych i reżyser tłumaczący widzom, jak odczytywać jego film. W końcu premiera i nieustająca fala krytyki, połączona z zapewnieniami twórców, że obraz ten jest dla fanów, a nie dla krytyków. Co to oznacza? Tego nie wiem. Wiem jednak, że najnowsza produkcja, osadzona  w świecie komiksów DC jest fatalna i trudno doszukać się w niej czegoś pozytywnego. Obiecuję jednak, że się postaram…



"Batman v Superman: Świt sprawiedliwości" nie udał się i zawodzi na prawie każdej płaszczyźnie. Z bólem stwierdzam, że nawet fani podobnego stylistycznie "Człowieka ze stali" będą rozczarowani. To film szalenie chaotyczny, który trwając 2,5 godziny, traktuje większość wątków po macoszemu, zawierając w sobie i wszystko i nic.

Zacznijmy od sprawy najważniejszej, czyli tytułowego konfliktu superbohaterów. Zarysowany został on strasznie na siłę, a motywacja Batmana wszczynającego walkę z Supermanem jest absurdalna. - Jest 1% szans, że Superman jest zły, więc biorę to jako pewnik - usłyszymy z ekranu. O wiele ciekawiej brak zaufania do Człowieka ze stali, został przedstawiony w wątku społecznym, kiedy to obywatele pragną usłyszeć słowa tłumaczenia od bohatera, który dla jednych jest mesjaszem z nieba, a dla innych zagrożeniem z innej planety. Sam moment walki Batmana z Supermanem oraz idiotyczny sposób w jaki bohaterowie się pojednają to już osobna kwestia.

Niestety, to nie wszystko. Fabularne niedociągnięcia rażą już od prologu. Ewidentnie Zack Snyder chciał władować do swojego filmu jak najwięcej, jednak zupełnie pogubił się w tym, jak ma tego dokonać. Mamy tu całą paletę scen, które spokojnie można by wyciąć, bo zamiast pogłębiać opowieść, zupełnie ją zaburzają. Sny Batmana, spór Clarka Kenta z szefem Daily Planet, czy zapowiedzi nadejścia innych bohaterów - to wszystko wgląda jak zwiastun czegoś, co może kiedyś było, lub będzie, ale tu i teraz jest po prostu zbędne.
    
A jak wypadli sami bohaterowie? Cóż, jeśli historia jest do niczego, to może oni przykują nas do ekranu. Sam należę do osób, które z krytyką Afflecka jako Batmana wstrzymywały się do premiery. Zamysł na tę postać był bardzo fajny - stary, zgorzkniały bohater, który nikomu nie ufa. Obawy jednak się potwierdziły.

Affleck nie pasuje do tej roli. Batman zawsze kojarzył się z brylującym na salonach milionerem, czarującym uwodzicielem, który za dnia kupuje hotele i jachty, by w nocy wzbudzać postrach wśród zbirów. W tym filmie mamy napakowanego, niestarannie ogolonego jaskiniowca, który bez wahania zabija, bądź w chwili miłosierdzia - wypala znamiona na ciałach złoczyńców. Na plus tej postaci zaliczyłbym bardzo komiksowo oddane gadżety oraz kryjówkę. Świetnie wypadają też jego dialogi z Alfredem, którego gra doskonały Jeremy Irons.

Henry Cavill już dał się poznać jako Superman i nadal uważam, że pasuje do roli idealnie. Teraz miał trochę więcej dramatycznych scen i także sobie poradził. Pochwalić trzeba też Gal Gadot za drugoplanową rolę Wonder Woman. Jest silna i waleczna, a przy tym niezwykle kobieca i pociągająca. To dobrze rokuje na solowy film o tej niezwykle ważnej w popkulturze postaci.

Koszmarnie w roli Lexa Luthora wypadł natomiast Jesse Eisenberg. Tak denerwującej i głupkowatej postaci dawno w kinie nie wiedziałem. Jego irytujący sposób mówienia i uśmieszki szaleńca pasowałyby raczej do Człowieka zagadki, czy nawet Jokera, ale nie Luthora. Aż chciało się zasłaniać oczy i uszy, gdy ten facet pojawiał się na ekranie.

Na ekranie pojawił się też niezwykle groźny przeciwnik, dający protagonistom powód do współpracy, czyli tzw. Doomsday - potwór zrodzony ze zwłok Generała Zoda (antagonisty filmu "Człowiek ze stali" - przyp. red.). Końcowa walka z tym stworem to najmocniejszy punkt filmu. Jest widowiskowa i świetnie oddaje istotę współpracy Batmana, Supermana i Wonder Woman. Szokiem dla wielu widzów może być wyjątkowo radykalne i jednoznacznie smutne zakończenie. Płaczące dzieci, będą musiały poczekać na optymistyczny zwrot akcji aż do następnego filmu z uniwersum DC.

Jeśli chodzi o aspekty techniczne, to każdy widz, znający wcześniejsze filmy Snydera, raczej wie czego się spodziewać. Jest pięknie wizualnie, z kilkoma artystycznymi kadrami, dbałością o detale i całą masą patosu, który wylewa się z ekranu w zwolnionym tempie. Uwagę zwraca również fantastyczna muzyka, za którą odpowiedzialni są Hans Zimmer i Junkie XL.

Koniec końców, "Batman v Superman: Świt sprawiedliwości"  to film, który trudno się ogląda. Ładne efekty nie ratują fatalnego scenariusza i nieskładnej realizacji. To smutna wiadomość, bo jeśli film o walce superbohaterów jest ciężki w odbiorze i nie sprawia nam frajdy, to znaczy że coś tu poszło bardzo nie tak. Twórcy tej produkcji mają juz rozpisany wieloletni plan na kolejne filmy, osadzone w  uniwersum DC. Teraz powinni się bardzo dokładnie zastanowić nad tym, jak chcą je zrealizować, bo inaczej po prostu nikt na te twory do kina nie pójdzie.



Michał Derkacz


Batman v Superman: Świt sprawiedliwości, reż. Zack Snyder, prod. USA, czas trwania 151 min, dystr. Warner Bros. Entertainment Polska, polska premiera 1 kwietnia 2016

Słowa kluczowe: świt sprawiedliwości recenzja, batman v superman oceny, batman v superman opinie

Batman v Superman: Świt sprawiedliwości (11)

Batman v Superman: Świt sprawiedliwości  - Zdjęcie nr 1
Batman v Superman: Świt sprawiedliwości  - Zdjęcie nr 2
Batman v Superman: Świt sprawiedliwości  - Zdjęcie nr 3
Batman v Superman: Świt sprawiedliwości  - Zdjęcie nr 4
Batman v Superman
Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
Zobacz także
Andrew Scott, Ripley
Ripley - recenzja serialu

Serial Netflix to nowa ekranizacja książki "Utalentowany pan Ripley".

Kolor purpury
Kolor purpury (2024) - recenzja DVD

Czy warto zobaczyć remake musicalu Stevena Spielberga?

Civil War
Civil War - recenzja

Dlaczego jest to jeden najlepszych filmów 2024 roku?

Polecamy
Wszystkie nasze strachy - recenzja

Ta poruszająca historia to nasze lustrzane odbicie.

Moje wspaniałe Åźycie
Moje wspaniałe życie - recenzja festiwalowa

Agata Buzek, Jacek Braciak i Adam Woronowicz w nowym filmie twórcy "Córki trenera". Czy warto zobaczyć?

Polecamy
Premiery filmowe
Zapowiedzi filmowe
O nich się mówi
Ostatnio dodane
Kolor purpury
Kolor purpury (2024) - recenzja DVD

Czy warto zobaczyć remake musicalu Stevena Spielberga?

Andrew Scott, Ripley
Ripley - recenzja serialu

Serial Netflix to nowa ekranizacja książki "Utalentowany pan Ripley".

Popularne
25 najlepszych filmów wszech czasów
25 najlepszych filmów wszech czasów

Magazyn "Empire" wybrał najlepsze filmy wszech czasów. Zapraszamy do obejrzenia ścisłej czołówki rankingu!

Najlepsze filmy dla zjaranych ludzi
Najlepsze filmy dla zjaranych ludzi

Dym w płucach często łączy się z oglądaniem filmów. Prezentujemy 20 idealnych filmów na wieczór z zielskiem.

12 najlepszych filmów psychologicznych
12 najlepszych filmów psychologicznych

Przedstawiamy najlepsze filmy psychologiczne, które każdego oglądającego zmuszą do refleksji!