Recenzje - Kino

Bangkok wita skacowanych przyjezdnych (recenzja)

2011-06-06 09:52:14

Na pytanie o najlepszą komedię ostatnich lat, często padałaby odpowiedź: “Kac Vegas”. Nie lada wyzwaniem było zrobić coś równie dobrego. Ta sama ilość używek, kac jednak słabszy. Przynajmniej w Bangkoku.

Tracy, this time we really f***ed up


W pierwszej części to Doug (Justin Bartha) był głównym bohaterem wieczoru kawalerskiego i jego głównym zaginionym. Tym razem ślubne kajdany postanawia dobrowolnie założyć Stu (Ed Helms), i to do tego w Tajlandii, skąd pochodzą nieprzepadający za nim rodzice urodziwej panny młodej Lauren (Jamie Chung). Na liście gości nie mogło zabraknąć Phila (Bradley Cooper) i teoretycznie nieplanowanego gościa w osobie Alana (Zach Galifianakis), który bardzo przeżywał fakt, że nie został zaproszony na wesele swojego druha z Vegas, ze swojej „watahy”. Panowie naprawdę próbowali. Stu chciał nawet, żeby zamiast wieczoru kawalerskiego zrobić kawalerski brunch z szałowymi naleśnikami. W końcu stanęło na jednym piwie przy ognisku. Czterech kumpli i braciszek panny młodej, Teddy (Mason Lee).

Bangkok has him now

Taki był plan. W życiu jednak rzadko kiedy wszystko idzie zgodnie z nim. To były pewnie pierwsze myśli Phila, gdy, ogarnięty weltschmerzem, otworzył obolałe, skacowane oczy i zobaczył nieznany pokój hotelowy współzamieszkiwany przez karaluchy, a następnie znalazł Alana, spadającego bez włosów na głowie z piętrowego łóżka i Stu, śpiącego w wannie z tatuażem à la Mike Tyson na twarzy. A to dopiero początek – panowie muszą  odtworzyć swoje kroki i odnaleźć Teddy’ego, którego znawcy Bangkoku spisali na straty, sugerując, że wciągnęło go miasto i już nie odda.  Narkotyki, policja, porwanie mnicha, wizyta w tajskim burdelu, małpka-diler, postrzał, pościgi, palec odczepiony od właściciela i inne takie – to będą długie poszukiwania. I to na kacu.

We just love to party


 „Kac Vegas” zarobił na całym świecie prawie pół miliarda dolarów, przede wszystkim dlatego, że był świeży, bynajmniej nie jak ogórki z Hiszpanii (pardon, cofam, bo będę musiał płacić odszkodowanie). Pamiętam, jak pisałem jego recenzję po nocnym, przedpremierowym pokazie i zachwycałem się niemal każdym jego elementem, zaliczając go do komediowego Hall of Fame.  I tym razem liczyłem na film wyjątkowy. W tym liczeniu nie byłem osamotniony, biorąc pod uwagę liczbę osób na sali w premierowy weekend i rekordowe otwarcie „Kac Vegas w Bangkoku”, najlepsze w historii wśród komedii.

When a monkey nibbles on a weenis, it’s funny in any language

Pierwszym “Kacem” reżyser Todd Phillips ustawił poprzeczkę sobie i swojej ekipie bardzo wysoko. To ogólna zmora pierwszych części – okazują się być tak dobre, że twórcy postanawiają zrobić sequel, co do którego z góry wiadomo, że będzie sukcesem, niezależnie od swojej jakości. „Kac Vegas w Bangkoku” nabił sobie guza o wspomnianą poprzeczkę, niestety.

Ekipa filmu nie wysiliła się specjalnie i zrobiła film dokładnie według tego samego schematu – wieczór kawalerski, niespodziewane narkotyki, pobudka z poalkoholową amnezją, poszukiwania zaginionego imprezowicza, happy end. Sprawdzone ramy pozostały po pierwszej części, więc po co je zmieniać? Wypełnijmy je tylko treścią, im bardziej absurdalną i zakręconą, tym lepiej. Trzeba oddać skacowanym, co skacowane – kreatywności im nie brak. Tu akurat nie było kompromisów czy łatwiejszych rozwiązań, jak np. żarty o fekaliach czy spod szyldu „skórka od banana”. Rumaki wyobraźni bez ściągniętych wodzy są narwane i nieprzewidywalne – dlatego, pomimo sztywnych ram filmu, znalazło się miejsce na niespodzianki, jak chociażby prezent Alana dla Stu i Lauren.

Aktorzy także dopisali. Najlepszy w tej komedii wciąż jest dla mnie Zach Galifianakis, wiecznie niedojrzały, chełpiący się mieszkaniem u rodziców. Różnorodność bohaterów dalej pozwala  prawie każdemu identyfikować się z którymś z nich. Chemia między nimi nadal zachodzi i żywcem widać, jak chłopaki świetnie się bawią, robiąc ten film. Więc czemu nie jest on tak dobry jak część pierwsza?

I can’t believe this is happening again


Kiedy matka kąpie się w wannie po swoim dziecku w ramach pakietu oszczędnościowego, też możemy powiedzieć, że myje się w wodzie. Ale to nie jest już ta sama woda, co w kranie. „Kac Vegas” był strzałem śmiertelnym dla nudy i sztampy. „Kac Vegas w Bangkoku” zadaje rany, ale pacjent przeżyje. Tsunami śmiechu z pierwszej części zastąpione zostało bałtyckimi, nieregularnymi falami – doskonale można to było zaobserwować podczas seansu:  początek filmu wywoływał salwy, które zagłuszały dialogi i trzeba było kierować się napisami, później nastąpił zastój w fazie środkowej, aby znowu uderzyć pod koniec. Pierwsza część była linią prostą śmiechu, część druga już tylko jej pokrzywionym cieniem.

„Kac Vegas w Bangkoku” to nadal dobra komedia, zdecydowanie warta zobaczenia, jednocześnie widocznie poniżej oczekiwań. Paradoksalnie, tego właśnie można było oczekiwać, zgodnie ze złotym prawem sequeli. Dalej jest to dobre wytchnienie od komedii romantycznych i pozytywny plan na wieczór. Niestety, im więcej się pije, tym bardziej jest się odpornym, a kac coraz mniejszy. Oby do czasu rzekomej trzeciej części z Amsterdamem jako tło.

Kac Vegas w Bangkoku, reż. Todd Phillips, prod. USA, czas trwania 102 min, dystr. Warner Bros. Entertainment Polska

Wojciech Busz

(wojciech.busz@dlastudenta.pl)

Oceny (w skali 2.0 - 5.0):
Wojciech Busz: 3.5
Jerzy Ślusarski: 3.5

Recenzja powstała dzięki uprzejmości:


 

Na pytanie o najlepszą komedię ostatnich lat, często padałaby odpowiedź: “Kac Vegas”. Nie lada wyzwaniem było zrobić coś równie dobrego. Ta sama ilość używek, kac jednak słabszy. Przynajmniej w Bangkoku.

Tracy, this time we really f***ed up

W pierwszej części to Doug (Justin Bartha) był głównym bohaterem wieczoru kawalerskiego i jego głównym zaginionym. Tym razem ślubne kajdany postanawia dobrowolnie założyć Stu (Ed Helms), i to do tego w Tajlandii, skąd pochodzą nieprzepadający za nim rodzice urodziwej panny młodej Lauren (Jamie Chung). Na liście gości nie mogło zabraknąć Phila (Bradley Cooper) i teoretycznie nieplanowanego gościa w osobie Alana (Zach Galifianakis), który bardzo przeżywał fakt, że nie został zaproszony na wesele swojego druha z Vegas, ze swojej „watahy”. Panowie naprawdę próbowali. Stu chciał nawet, żeby zamiast wieczoru kawalerskiego zrobić kawalerski brunch z szałowymi naleśnikami. W końcu stanęło na jednym piwie przy ognisku. Czterech kumpli i braciszek panny młodej, Teddy (Mason Lee).

Bangkok has him now

Taki był plan. W życiu jednak rzadko kiedy wszystko idzie zgodnie z nim. To były pewnie pierwsze myśli Phila, gdy, ogarnięty weltschmerzem, otworzył obolałe, skacowane oczy i zobaczył nieznany pokój hotelowy współzamieszkiwany przez karaluchy, a następnie znalazł Alana, spadającego bez włosów na głowie z piętrowego łóżka i Stu, śpiącego w wannie z tatuażem à la Mike Tyson na twarzy. A to dopiero początek – panowie muszą  odtworzyć swoje kroki i odnaleźć Teddy’ego, którego znawcy Bangkoku spisali na straty, sugerując, że wciągnęło go miasto i już nie odda.  Narkotyki, policja, porwanie mnicha, wizyta w tajskim burdelu, małpka-diler, postrzał, pościgi, palec odczepiony od właściciela i inne takie – to będą długie poszukiwania. I to na kacu.

We just love to party

 „Kac Vegas” zarobił na całym świecie prawie pół miliarda dolarów, przede wszystkim dlatego, że był świeży, bynajmniej nie jak ogórki z Hiszpanii (pardon, cofam, bo będę musiał płacić odszkodowanie). Pamiętam, jak pisałem jego recenzję po nocnym, przedpremierowym pokazie i zachwycałem się niemal każdym jego elementem, zaliczając go do komediowego Hall of Fame.  I tym razem liczyłem na film wyjątkowy. W tym liczeniu nie byłem osamotniony, biorąc pod uwagę liczbę osób na sali w premierowy weekend i rekordowe otwarcie „Kac Vegas w Bangkoku”, najlepsze w historii wśród komedii.

When a monkey nibbles on a weenis, it’s funny in any language

Pierwszym “Kacem” reżyser Todd Phillips ustawił poprzeczkę sobie i swojej ekipie bardzo wysoko. To ogólna zmora pierwszych części – okazują się być tak dobre, że twórcy postanawiają zrobić sequel, co do którego z góry wiadomo, że będzie sukcesem, niezależnie od swojej jakości. „Kac Vegas w Bangkoku” nabił sobie guza o wspomnianą poprzeczkę, niestety.

Ekipa filmu nie wysiliła się specjalnie i zrobiła film dokładnie według tego samego schematu – wieczór kawalerski, niespodziewane narkotyki, pobudka z poalkoholową amnezją, poszukiwania zaginionego imprezowicza, happy end. Sprawdzone ramy pozostały po pierwszej części, więc po co je zmieniać? Wypełnijmy je tylko treścią, im bardziej absurdalną i zakręconą, tym lepiej. Trzeba oddać skacowanym, co skacowane – kreatywności im nie brak. Tu akurat nie było kompromisów czy łatwiejszych rozwiązań, jak np. żarty o fekaliach czy spod szyldu „skórka od banana”. Rumaki wyobraźni bez ściągniętych wodzy są narwane i nieprzewidywalne – dlatego, pomimo sztywnych ram filmu, znalazło się miejsce na niespodzianki, jak chociażby prezent Alana dla Stu i Lauren.

Aktorzy także dopisali. Najlepszy w tej komedii wciąż jest dla mnie Zach Galifianakis, wiecznie niedojrzały, chełpiący się mieszkaniem u rodziców. Różnorodność bohaterów dalej pozwala  prawie każdemu identyfikować się z którymś z nich. Chemia między nimi nadal zachodzi i żywcem widać, jak chłopaki świetnie się bawią, robiąc ten film. Więc czemu nie jest on tak dobry jak część pierwsza?

I can’t believe this is happening again

Kiedy matka kąpie się w wannie po swoim dziecku w ramach pakietu oszczędnościowego, też możemy powiedzieć, że myje się w wodzie. Ale to nie jest już ta sama woda, co w kranie. „Kac Vegas” był strzałem śmiertelnym dla nudy i sztampy. „Kac Vegas w Bangkoku” zadaje rany, ale pacjent przeżyje. Tsunami śmiechu z pierwszej części zastąpione zostało bałtyckimi, nieregularnymi falami – doskonale można to było zaobserwować podczas seansu:  początek filmu wywoływał salwy, które zagłuszały dialogi i trzeba było kierować się napisami, później nastąpił zastój w fazie środkowej, aby znowu uderzyć pod koniec. Pierwsza część była linią prostą śmiechu, część druga już tylko jej pokrzywionym cieniem.

„Kac Vegas w Bangkoku” to nadal dobra komedia, zdecydowanie warta zobaczenia, jednocześnie widocznie poniżej oczekiwań. Paradoksalnie, tego właśnie można było oczekiwać, zgodnie ze złotym prawem sequeli. Dalej jest to dobre wytchnienie od komedii romantycznych i pozytywny plan na wieczór. Niestety, im więcej się pije, tym bardziej jest się odpornym, a kac coraz mniejszy. Oby do czasu rzekomej trzeciej części z Amsterdamem jako tło.

Wojciech Busz
(wojciech.busz@dlastudenta.pl)

Słowa kluczowe: kac vegas w bangkoku kac vegas 2 recenzja opinie
Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
Zobacz także
Andrew Scott, Ripley
Ripley - recenzja serialu

Serial Netflix to nowa ekranizacja książki "Utalentowany pan Ripley".

Kolor purpury
Kolor purpury (2024) - recenzja DVD

Czy warto zobaczyć remake musicalu Stevena Spielberga?

Civil War
Civil War - recenzja

Dlaczego jest to jeden najlepszych filmów 2024 roku?

Polecamy
Egzorcyzmy siostry Ann
Egzorcyzmy siostry Ann - recenzja

Czy horror o siostrze zakonnej w szkole dla egzorcystów jest dobry?

WandaVision - serial 2020
WandaVision - recenzja serialu

Przebój Marvela w odcinkach, czyli oczekiwania kontra rzeczywistość.

Premiery filmowe
Zapowiedzi filmowe
O nich się mówi
Ostatnio dodane
Kolor purpury
Kolor purpury (2024) - recenzja DVD

Czy warto zobaczyć remake musicalu Stevena Spielberga?

Andrew Scott, Ripley
Ripley - recenzja serialu

Serial Netflix to nowa ekranizacja książki "Utalentowany pan Ripley".

Popularne
25 najlepszych filmów wszech czasów
25 najlepszych filmów wszech czasów

Magazyn "Empire" wybrał najlepsze filmy wszech czasów. Zapraszamy do obejrzenia ścisłej czołówki rankingu!

Najlepsze filmy dla zjaranych ludzi
Najlepsze filmy dla zjaranych ludzi

Dym w płucach często łączy się z oglądaniem filmów. Prezentujemy 20 idealnych filmów na wieczór z zielskiem.

12 najlepszych filmów psychologicznych
12 najlepszych filmów psychologicznych

Przedstawiamy najlepsze filmy psychologiczne, które każdego oglądającego zmuszą do refleksji!