Recenzje - Kino

Balonowy as przestworzy

2009-10-19 14:57:41
 Studio Pixar uwielbia przełamywać stereotypy i wszelkie sztucznie zmyślone bariery, umieszczając w rolach głównych swoich animacji bohaterów wydawałoby się bynajmniej do tego niepredestynowanych. Mieliśmy więc m.in. rybkę z jedną mniejszą płetwą, gotującego szczura czy robota-niemowę. Tym razem magicy ze studia Pixar wyczarowali swoje dotąd najwspanialsze i najpiękniejsze dzieło – „Odlot”, którego głównym bohaterem jest zwyczajny staruszek. Czy aby na pewno zwyczajny?


„Odlot” rozpoczyna się od pokazania historii owego staruszka - Carla Fredricksena i jego wielkiej miłości Ellie. Carl był małomównym, zasmarkanym malcem, z napełnionym helem balonikiem, na którym widniał napis „Zew przygody” – taki sam, jak na sterowcu jego idola, Charlesa Muntza, znanego podróżnika i poszukiwacza przygód. Natomiast Ellie była gadatliwa, żywiołowa i również podziwiała Muntza – to sprawiało, że obydwoje znakomicie się uzupełniali. Od najmłodszych lat, gdy się poznali, poprzez bliską, koleżeńską zażyłość, ślubny kobierec i wspólną starość – oto, jak potoczyło się ich życie.

Carl i Ellie marzyli o tym, aby wzorem Muntza podróżować po świecie, w szczególności chcieli trafić do Ameryki Południowej, do wodospadu Podniebne Źródła, w którym to miejscu Carl obiecał wybudować dla nich dom. Powstał nawet specjalny fundusz powierniczy na ten cel w postaci słoika-skarbonki, który jednak wielokrotnie jako bezbronny stawał się ofiarą bezlitosnego młotka, oznaczającego nagłą potrzebę pieniędzy państwa Fredricksen, a marzenie oddalało się coraz bardziej i bardziej...

Gdy Ellie odeszła z tego świata, Carl stał się potwornie samotny. Dookoła ich niegdyś wolnostojącego domu powstały wieżowce, a działka Fredricksenów blokowała ich dalszą rozbudowę. Jednakże Carl ani myślał o przeprowadzce – każdy przedmiot, związany z ukochaną żoną celebrował niczym relikwię, co przysporzyło mu niemałych kłopotów, gdy zdzielił jednego z pracowników skrzynką pocztową, którą ten próbował naprawić. Sędzia postanowił wysłać Carla do domu spokojnej starości, jednakże staruszek nie poddał się. Chcąc spełnić największe marzenie żony, przywiązał do swojego domu setki tysięcy balonów z helem, a gdy przyszli po niego sanitariusze, odleciał razem ze swoim miejscem zamieszkania w kierunku Ameryki Południowej, sterując za pomocą misternej konstrukcji z lin. Pech chciał, że na werandzie w momencie odlotu znajdował się skaut, należący do Synów Dzikiej Przyrody, Zastępu Żarłaczy, Drużyny Grizzlie’ch – pulchniutki chłopiec Russell, który w ten przypadkowy sposób stał się kompanem Carla w jego największej podróży.

Uff. To oczywiście jeszcze nie wszystko, jeśli chodzi o fabułę, ale przynajmniej przedstawiłem jej zawiązanie. Dalej bowiem mamy – spokojnie, tylko w kilku słowach – perypetie związane z psem Asem, który tropi ptaka „dropa”, którego z kolei Russell nazywa Stefanem, choć jest on płci żeńskiej. Ponadto Carl i Russell spotykają w dżungli osobę, której się nie spodziewali, a która sprawi, że kwestia spełnienia marzeń stanie się nieco bardziej skomplikowana.

Sami widzicie, że fabuła „Odlotu” jest niesamowita, a żeby ją opisać, potrzeba by tekstu kilkakrotnie dłuższego, czego w tym momencie poniecham. Chciałbym skupić się na kwestii, dlaczego według mnie jest to najwspanialszy film w dorobku studia Pixar.

Zacznijmy od samego pomysłu. Jestem dogłębnie przekonany, że wyobraźnia ludzi z tego studia jest totalnie nieograniczona i nie do ogarnięcia przez żadne systemy metryczne. Potwierdzały to poprzednie filmy, na przykładzie których można stwierdzić, że nikt przy zdrowych zmysłach w Hollywood nie obsadziłby w głównych rolach gotującego szczura („Ratatuj”) czy nie umiejącego mówić robocika („Wall-E”). Pixar ośmielił się to zrobić, równocześnie obdarzając owe historie cudownymi fabułami, pouczającymi dla przedstawicieli wszystkich grup wiekowych. Ci ludzie nie mogą być normalni – na całe szczęście nie są.

Na pewno pamiętacie moment z „Króla Lwa”, w którym Simba znajduje martwego Mufasę. Każdy z nas płacze wtedy jak dziecko, dokładnie tak jak wtedy, kiedy po raz pierwszy oglądaliśmy tę scenę. Otóż historia miłości Carla i Ellie sprawiła, że przez jakiś czas oglądałem „Odlot” zza zasłony łez. Pamiętajmy, że jest to film animowany! Mało która z produkcji, kręconych w „tradycyjnym” stylu potrafi wywołać aż tak silne emocje, pokazując w tak piękny sposób ludzkie uczucie. Nawet pisząc te słowa, na wspomnienie „Odlotu” w kącikach oczu zalegają mi łzy. Tak, tak, jestem miękki.

Jeśli już użyłem słowa „animowany”, to nie sposób nie pochylić się nad odlotowymi sprawami technicznymi. Jeszcze nigdy nie dane nam było oglądać tak niesamowitego widowiska, stworzonego za pomocą komputerów. Graficy Pixar’u uwzględnili najdrobniejsze szczegóły bohaterów i otoczenia, dopieszczając swoje dzieło niemal do stanu idealnego („niemal”, bo spece od wyszukiwania błędów filmowych na pewno coś znajdą, a ja nie chcę się wygłupić, zdradzając, że żadna usterka czy pomyłka nie rzuciła mi się w oczy). Mógłbym się rozpływać jak lody waniliowe z polewą karmelową w rożku wymoszczonym czekoladą nad fenomenalną animacją tego filmu, ale z drugiej strony – po co? Czytając takie słowa i tak nie jesteście w stanie jej sobie wyobrazić, jedynym wyjściem jest podróż do kina!

Ostatnią kwestią, jaką pragnę poruszyć, są dialogi. Skąd ci ludzie biorą takie żarty – nie wiem, ale rozmowy na ekranie są dosłownie rozbrajające w każdym aspekcie i momencie. Nie ma tu mowy o znudzeniu czy powtarzaniu w kółko utartych, „zabawnych” schematów, które przestały rozśmieszać mniej więcej przy ich trzysta ósmym użyciu. „Odlot” serwuje żarty świeże i przekomiczne. Duża jest w tym zapewne zasługa polskich tłumaczy i dubbingujących aktorów, którzy znakomicie wywiązali się ze swoich ról, sprawiając, że w języku polskim widowisko ani trochę nie traci na wartości.

„Odlot” ma też – jak nas do tego zdążył przyzwyczaić Pixar – oblicze edukacyjno-moralizatorskie, które nie jest nachalne, a równocześnie wzrusza i wywołuje refleksje. Poza wspomnianą historią cudownej i idealnej miłości Carla i Ellie (znów te łezki), dowiadujemy się, że ojciec Russella w ogóle nie ma dla niego czasu, co daje pole do popisu dla Carla, który nigdy nie miał szansy zostać tatą. „Odlot” pokazuje nam, że uczucie między dwojgiem ludzi jest prawdziwie silne i cudownie piękne; uczy nas, że z pozoru nawet najtwardszy człowiek jest w stanie pochylić się nad potrzebami osób, na których mu zależy; stara się przekazać, że lojalność wobec pozbawionych hamulców moralnych ludzi jest niczym w porównaniu do lojalności wobec przyjaciół oraz udziela nam jeszcze wielu, wielu innych lekcji.

„Odlot” to dla mnie przede wszystkim film o miłości. O miłości, która znosi wszelkie granice i pozwala na osiągnięcie nieosiągalnego. Ale także o tym, że nigdy, ale to nigdy nie wolno rezygnować z marzeń oraz że nawet po największej tragedii nie można się poddawać, trzeba się odbić od dna i żyć dalej, zmagając się ze wszelkimi przeciwnościami losu. Przekaz „Odlotu” jest uniwersalny i zapewne interpretowalny na jeszcze wiele innych sposobów. Ten fakt pokazuje wielkość tego cudownego filmu animowanego, który dla mnie jest jednym z najlepszych filmów w całej historii kina – i będę bronił tego stwierdzenia z całych sił. Murowany kandydat do Oscara – ale według mnie w kategorii „Najlepszy film” - bez dodatku „animowany”. Panteon niezapomnianych produkcji właśnie powiększył się o kolejną.

Wojciech Busz
(wojciech.busz@dlastudenta.pl)

Recenzja powstała dzięki:

Słowa kluczowe: Odlot, Pixar, premiera kinowa, Cinema City, film 3D, bajka
Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
Zobacz także
Wonka film 2023
Wonka - recenzja wydania Blu-ray

Na płycie są naprawdę słodkie bonusy!

Problem trzech ciał
Problem trzech ciał - recenzja serialu

Czy mamy z tym serialem problem?

Aquaman i Zaginione KrÃłlestwo
Aquaman i Zaginione Królestwo - recenzja wydania Blu-ray

Czy warto zobaczyć ten film? Jakie dodatki są na płycie Blu-ray?

Polecamy
Westworld: sezon 3 odcinek 1
Westworld: sezon 3 odcinek 1 - recenzja

Czy powrót produkcji science fiction od HBO jest udany?

Perfekcja - recenzja

Nowy horror z Netflixa trudno opisać, ale na 100% trzeba go oglądać z uwagą.

Polecamy
Premiery filmowe
Zapowiedzi filmowe
O nich się mówi
Ostatnio dodane
Wonka film 2023
Wonka - recenzja wydania Blu-ray

Na płycie są naprawdę słodkie bonusy!

Problem trzech ciał
Problem trzech ciał - recenzja serialu

Czy mamy z tym serialem problem?