Apocalypto, mord na kulturze
2007-01-15 09:28:56Nie sposób oderwać oczu od tej bestialskiej masakry autorstwa alkoholika-antysemity.
Chyba, że ktoś nie potrafi oglądać nieboraka pałaszującego jądra tapira (przysmak wielkości okazałej mandarynki), scen zarzynania i szlachtowania zwierząt, obrzędów wyrąbywania z ludzkich korpusów bijących serc i odcinania głów, po to tylko by jedno i drugie zrzucić po schodach ku uciesze prymitywnego ludu (jak to dobrze, że ci dobrzy konkwistadorzy z krzyżem w dłoni zrobili w końcu porządek z tymi prostakami Majami!), rozcinania ran pod okiem (zabieg leczniczy; możliwy do wykonania w marszu), faceta z wyłupiastymi oczami, dziurą w brzuchu, flakami na wierzchu i własnym sercem w dłoni (to tylko zły sen, ach, od razu lepiej!), podcinania gardła ojcu na oczach przerażonego syna, wygłodniałych starców-szaleńców, opętanych dziewczynek-czarownic, tysięcy ciał bez głów, gnijących gdzieś w środku dżungli (pytam poważnie, czy antysemita ma prawo igrać z takimi skojarzeniami?), głów roztrzaskujących się o skały, zaszywania ran obrzydliwym robactwem, jaguara masakrującego twarz wojownika - no, to wtedy, od czasu do czasu, trzeba będzie zamknąć oczy.
To jest jednak widowisko, jakich mało. Główny bohater to Łapa Jaguara, poczciwiec z twarzą i pomysłowością Ronaldinho oraz wytrzymałością i determinacją Johna Rambo. Co tam strzała przeszywająca jego bok. Jedna, druga - biec będzie dalej. Co tam jaguary, wodospady, bagna, odniesione rany, głód, banda dzikusów na plecach i tym podobne bzdury. Run, Łapa, run! - kibicuje oniemiały widz: wie, że to bujda na resorach, ale jak pokazana! W jakim tempie, w jakiej scenerii, z jaką muzyką, z jaką werwą, z jakim przyspieszeniem! Pościg, motyw w kinie zgrany jak rzadko który, tutaj wciska w fotel. Gibson to genialny rzemieślnik i kiepski filozof.
Kiepski, bo czerpie perwersyjną przyjemność z celebracji śmierci. Nie po to drobiazgowo odtwarzam sceny brutalnych mordów, by epatować przemocą - rozumuje - Mam ważniejszy cel. Właściwie misję. Dlatego też rzeź i masakra stanowią tylko trzy czwarte czasu trwania moich filmów („Pasja" i „Apocalipto" to dwie strony tego samego medalu). Pozostała jedna czwarta to czas mistyczny. O, tak, mistyczny. Będą tu spełniające się przepowiednie, znaki od boga, prorocze sny. Będzie prosta jak drut wizja historii: źli Żydzi zamęczyli Chrystusa, za co spotkała ich kara; zdegenerowana cywilizacja Majów sama się wykończyła, a konkwistadorzy z krzyżem w łódce to wybawiciele przynoszący „nowy porządek" (lepszy, chrześcijański). Zresztą, dla Łapy Jaguara, naszego człowieka w świecie Gibsona, faktycznie staną się wybawicielami. Będzie idylliczny obrazek szczęśliwej wioski, matka z pięknym i mądrym synem. A wszystko to oprawione spokojną, trochę smutną, na pewno przejmującą, muzyką. Dopiero wtedy nasza masakra z piskiem zarzynanych kobiet i waleniem w bębny zyska sens! Nikt już nie powie, że to przemoc dla samej przemocy. O, nie, my tu podejmujemy poważne tematy. Bóg i początek chrześcijaństwa, cywilizacja Majów i jej upadek. I podejmujemy je w poważny sposób: są tu symbole, złowrogie kruki, syczący diabeł, fatum, znaki od bogów, małe czarownice hipnotyzujące wzrokiem i wreszcie ten człowiek, Bohater i Wybraniec, którego żadne włócznie, żadne strzały, żaden krzyż nie pokona.
To brutalna i prymitywna wizja świata i kina. Ale, do diabła, to jest jakaś wizja.
Łukasz Koterba
(lukasz.koterba@dlastudenta.pl)