A Kain zabił Abla za stare dowcipy
2009-08-27 12:43:57„U Pana Boga za miedzą” przypominają po wielokroć odgrzewane kotlety – jeszcze smaczne, ale już skutkują zgagą.
Jacek Bromski serwuje po raz trzeci sprawdzony i lubiany zestaw śniadaniowy – sielska wieś z pedałującymi na tandemie zakonnicami, policjantami łapiącymi naiwnych na zepsuty radar, modlitwami proboszcza pod figurą Przenajświętszej Panienki.
Do tego dodajemy dwie nowe postacie – tym razem padło na wysportowaną panią instruktor Marinę szukającą męskiego ramienia (Agnieszka Kotlarska) i powracającego z Ameryki Stasia Niemotkę (Grzegorz Heromiński), którzy namieszają w spokojnym Królowym Moście. Kłopoty zwiastuje awaria kościelnego dzwonu, potem jest tylko gorzej – zbliżające się wybory na burmistrza skutkują niemałym zamieszaniem: rozpoczęciem pierwszej w dziejach miasta kampanii negatywnej, pobiciami, przekupstwami dziennikarzy, aferą rozporkową w urzędzie, a w końcu przybyciem mafii, z którą ostatni sprawiedliwy robi porządek.
A tak naprawdę fabuła ciągnie się jak papier toaletowy, dopiero ostatnie pół godziny daje kopa – akcja przyspiesza i mamy klimat jak z westernu. Niestety, nawet dość jeszcze zabawne dialogi i trafne obserwacje społeczne nie ratują filmu. A wystarczyłoby odchudzić jego początek i zrezygnować z ogranych już, konwencjonalnych dla serii scenek.
Ale czy fani to przeżyją? Wiem jedno – cokolwiek Bromski zrobi, na czwartą część, nazwijmy ją roboczo „U Pana Boga pod okapem”, i tak przybędą wielbiciele wsi spokojnej, wsi wesołej.
Karolina Kuśmider
(karolina.kuśmider@dlastudenta.pl)
Jacek Bromski serwuje po raz trzeci sprawdzony i lubiany zestaw śniadaniowy – sielska wieś z pedałującymi na tandemie zakonnicami, policjantami łapiącymi naiwnych na zepsuty radar, modlitwami proboszcza pod figurą Przenajświętszej Panienki.
Do tego dodajemy dwie nowe postacie – tym razem padło na wysportowaną panią instruktor Marinę szukającą męskiego ramienia (Agnieszka Kotlarska) i powracającego z Ameryki Stasia Niemotkę (Grzegorz Heromiński), którzy namieszają w spokojnym Królowym Moście. Kłopoty zwiastuje awaria kościelnego dzwonu, potem jest tylko gorzej – zbliżające się wybory na burmistrza skutkują niemałym zamieszaniem: rozpoczęciem pierwszej w dziejach miasta kampanii negatywnej, pobiciami, przekupstwami dziennikarzy, aferą rozporkową w urzędzie, a w końcu przybyciem mafii, z którą ostatni sprawiedliwy robi porządek.
A tak naprawdę fabuła ciągnie się jak papier toaletowy, dopiero ostatnie pół godziny daje kopa – akcja przyspiesza i mamy klimat jak z westernu. Niestety, nawet dość jeszcze zabawne dialogi i trafne obserwacje społeczne nie ratują filmu. A wystarczyłoby odchudzić jego początek i zrezygnować z ogranych już, konwencjonalnych dla serii scenek.
Ale czy fani to przeżyją? Wiem jedno – cokolwiek Bromski zrobi, na czwartą część, nazwijmy ją roboczo „U Pana Boga pod okapem”, i tak przybędą wielbiciele wsi spokojnej, wsi wesołej.
Karolina Kuśmider
(karolina.kuśmider@dlastudenta.pl)
Słowa kluczowe: U Pana Boga za miedzą recenzja Bromski Grzegorz Heromiński Agnieszka Kotlarska Ryszard Lenczewski