Zjednoczone stany miłości - zrozumieć świat kobiet [RECENZJA przedpremierowa]
2016-07-27 10:46:05Tomasz Wasilewski, twórca "Płynących wieżowców", tym razem zabiera nas w świat kobiecych emocji. Emocji, które choć wyraziste, to w tym wypadku zostały zupełnie pozbawione psychologicznego podłoża, o fabule nie wspominając.
"Zjednoczone stany miłości" to film trudny w odbiorze i jeszcze trudniejszy w analizie. Historia rozgrywa się rok po upadku PRL-u, ale zdaje się, że to zabieg czysto estetyczny. Rozterkibohaterek aktualne są nawet dzisiaj. Problem w tym, że problemy te nie zostały tu należycie zaznaczone. Mówiąc krótko - zupełnie nie wiadomo o co chodzi tym kobietom. Takie pytanie pada nawet z ekranu, bo irytacja zachowaniem głównych bohaterek udziela się jednakowo mocno męskiej części obsady, co widowni.
Dobrze jest rozumieć powody działań filmowych protagonistów, widzieć jakieś cele ich poczynań, czy też mieć świadomość o braku takowych. W tej historii nie dostajemy żadnej odpowiedzi, żadnego uzasadnienia, nic. "Zjednoczone stany miłości" to zlepek pojedynczych scen, które nie łączą się w spójną całość.
Zdaje się, że reżyser bardzo chciał zaszokować realizmem, nagością i surowością klimatu. Niestety, chłodne barwy w których utrzymany jest obraz odpowiadają temperaturze emocji, które wzbudza film. Jest chłodno, zimno i męcząco. Dobrze patrzy się jedynie na dwójkę gwiazd tej produkcji. Magdalena Cielecka i Andrzej Chyra nie zawodzą, a ich aktorstwo ratuje fatalnie napisane postacie. "Zjednoczone stany miłości" to film wyłącznie dla fanów kina nieoczywistego, wielkich interpretatorów, których ambicją jest doszukiwanie się ukrytych znaczeń tam, gdzie ich zwyczajnie brakuje.
Michał Derkacz
Zjednoczone stany miłości, reż. Tomasz Wasilewski, prod. Polska/Szwecja, czas trwania 104, dystr. AP Manana, polska premiera 29 lipca 2016
Film zobaczyłem podczas 16. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego T-Mobile Nowe Horyzonty, na którym film miał swoją polską premierę.