Zabawa w psychoanalizę
2007-02-27 12:39:58Nienaganne maniery, piekielna inteligencja, brak uczuć wyższych, czerpanie perwersyjnych przyjemności ze zbrodni- to charakterystyka ulubionego seryjnego mordercy pop-kultury. Niestety, odsłaniając jego przeszłość, pozbawiamy go całego "uroku".
Rąbka tajemnicy uchylił już Thomas Harris w "Hannibalu". Dowiedzieliśmy się, że doktor Lecter jako dziecko przeżył koszmar, który zaważył na całym jego późniejszym życiu. Beztroskie życie małego litewskiego szlachcica zostało przerwane przez II wojnę światową, w wyniku której został sierotą muszącym opiekować się swoją mała siostrą. Rolę starszego brata pełnił dzielnie do momentu, gdy na swojej drodze napotkał grupę głodnych degeneratów. Ci w głodowym szale zjadają małą Miszę Lecter.
Peter Webber główną osią akcji zrobił początkowo zmagania młodego Lectera z przeszłością. Próbuje sobie przypomnieć, jak zginęła jego siostra, odszukać w pamięci twarze oprawców, by później dokonać na nich zemsty.
Odmłodzony o kilkadziesiąt lat doktor Lecter nie wzbudza jednak już takich emocji. Gaspard Ulliel wyciąga z tej postaci, ile się da. Jego chłopięce rysy połączone z zimnym spojrzeniem sadysty wzbudzają niepokój.
Niestety pozostaje on wciąż jedynie młodzieńcem. Brakuje mu charakteru, charyzmy, tej iskry, dzięki której rola Anthony'ego Hopkinsa w "Milczeniu owiec" weszła do historii sztuki filmowej. Zamiast tego zaserwowano nam obdarzonego super zdolnościami młokosa, który postanawia wyleczyć swoją psychikę i dokonać krwawej jatki.
Gdy w "Hannibalu" Anthony Hopkins smażył mózg swojej ofiary, widownia uśmiechała się z politowaniem. W "Po drugiej strony maski" okazji do uśmiechu będzie miała więcej. "Milczenie owiec" budowało swój klimat nie poprzez wymyślne sceny śmierci, ale poprzez osobowość. Osobowość demonicznego psychologa, mordercy wielowymiarowego, któremu w momencie przerabiania więziennego strażnika na krwawą miazgę, nie drga nawet jeden mięsień na twarzy. Webber wolał epatować scenami okrucieństw, popisywać się finezyjnymi mordami, pokazać litry bryzgającej krwi (którą z lubością oblizuje z siebie młody Lecter) i tym samym... pójść na łatwiznę. Zamiast tajemniczości, niedopowiedzeń, które nadałyby filmowi klimat, otrzymujemy miejscami dosłowną rzeźniczą sieczkę
Było "Milczenie owiec", potem "Hannibal" i "Czerwony smok", przed cały cyklem powstał jeszcze "Manhounter". Wypada mieć nadzieję, że "Po drugiej stronie maski" będzie ostatnim z serii filmem o doktorze Hannibalu Lecterze. Dość rozmieniania go na drobne.
Marcin Szewczyk
(marcin.szewczyk@dlastudenta.pl)