Recenzje - Kino

Z założenia wielki, w efekcie średni

2009-10-28 10:24:42
 Historie oparte na faktach niosą za sobą pewne uniwersalne wartości, a filmy powstające na ich bazie służą zazwyczaj pokrzepieniu serc. Podobną funkcję pełni „Solista” – najnowszy film Joe Wrighta, reżysera „Pokuty” i „Dumy i uprzedzenia”.


Steve Lopez (w tej roli niezniszczalny Ironman – Robert Downey Jr.) to poczytny felietonista Los Angeles Times, któremu ostatnio brakuje niestety weny i tematów. Dość przypadkowo spotyka on czarnoskórego bezdomnego, Nathaniela Ayersa Jr.(Jamie Foxx), grającego na skrzypcach wyposażonych tylko w dwie struny. Postać Ayersa intryguje Lopeza do tego stopnia, że postanawia zapoznać się z jego historią, a następnie uczynić go bohaterem serii swoich felietonów. W trakcie zagłębiania się w szczegóły dotyczące życia Nathaniela, dziennikarz dowiaduje się, że był on bardzo zdolnym studentem nowojorskiej szkoły muzycznej Juilliard School of Music, ale z powodu kłopotów psychicznych został z niej usunięty – Nathaniel okazuje się być schizofrenikiem, czy jak on to mówi, „nie zawsze wie, co się dzieje”. Lopez stara się pomóc Nathanielowi, ofiarując mu w prezencie wiolonczelę, przekazaną z kolei Lopezowi przez poruszoną czytelniczkę. Im dłużej Steve towarzyszy czarnoskóremu muzykowi, tym bardziej się do niego zbliża, w końcu stając się jego jedynym przyjacielem.

Jakkolwiek prosto, czy nawet prostacko to nie zabrzmi, „Solista” daje się określić w zasadzie jednym słowem – ładny. Nie jest to film ani wybitny, ani słaby – jest on po prostu ładny. Wydaje mi się, że jego twórcy wyszli z bardzo ryzykownego, czy wręcz karkołomnego założenia, że chcą zrobić film genialny i ten cel przyświecał im podczas jego kręcenia. Jednakże o tym, czy produkcja jest rzeczywiście genialna, decydują nie twórcy, ale odzew, jaki wywoła ona wśród zachwyconej publiczności.

W tym wypadku obserwowana reakcja widzów nie wskazuje niestety na to, że mamy do czynienia z arcydziełem. Dla mnie jest to bowiem nie do końca udana hybryda „Pięknego umysłu” i „Ray”. Jamie Foxx gra bardzo dobrze, ale równocześnie wydaje się, że poprzez swoją grę aktorską dosłownie domaga się kolejnego Oscara. Jego wizji Ray’a Charles’a nie można odmówić znamion geniuszu, ale Nathaniel Ayers w jego wykonaniu jest zbyt mało przekonywujący, a samoświadomość własnej wielkości aktorskiej Foxxa niemal z niego wycieka. Takie jest moje, oczywiście całkowicie subiektywne wrażenie. W żadnym wypadku nie neguję talentu Jamiego Foxxa, ale tym razem jak dla mnie trochę przesadził.

„Solista” powinien w zasadzie nosić tytuł „Duet”, bo Robert Downey Jr. to druga główna postać, wydaje się nawet, że chwilami ważniejsza od Nathaniela. I jemu nie można nic zarzucić – gra na przyzwoitym, odpowiednio wysokim poziomie. Na szczęście, między obydwoma aktorami zaistniała chemia, dzięki której film nie nudzi, ale równocześnie – nad czym wielce ubolewam – nie zachwyca. Tego zdania używam chyba zbyt często: ta historia miała potencjał, ale nie został on w pełni wykorzystany. Z drugiej strony, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że powstało już kilka, jeśli nie kilkanaście filmów opartych na takim właśnie koncepcie, a „Solista” jest tylko kolejnym z nich, nie wnoszącym do tej kategorii w zasadzie niczego nowego. Ot, następna z ładnych historii o tym, że nawet wtedy, gdy człowiek zostanie skreślony przez całe społeczeństwo, może znaleźć się ktoś, kto poda mu pomocną dłoń i udzieli potrzebnego wsparcia. To także opowieść o tym, że pomimo choroby można rozwijać i pielęgnować w sobie talent, pokazując „zdrowemu” społeczeństwu, że ułomność umysłowa czy fizyczna nie musi prowadzić do wykluczenia. Brzmi znajomo, prawda?

Na koniec chciałbym wspomnieć jeszcze o dwóch aspektach filmu. Po pierwsze, twórcy pokusili się o kilka odniesień do panującej obecnie sytuacji – pozwolę sobie zacytować jedną z nich, kwestię tę wypowiada Nathaniel: „Sypiałem na Wall Street, ale jest za brudna”. Myślę, że ten cytat nie wymaga komentarza. Natomiast drugim aspektem, na który zwracam uwagę, jest obraz bezdomnych ludzi z Los Angeles. W „Soliście” ten widok jest chyba nawet bardziej poruszający, niż historia tytułowego bohatera. Postępująca pauperyzacja części społeczeństwa przy bogaceniu się nielicznych to, wydaje się, kolejna analogia do obecnych czasów. Podobno ci, którzy grali w filmie bezdomnych, rzeczywiście nie mają dachu nad głową. I pod tym względem „Solista” jest wstrząsający, a ja nie wyobrażam sobie wieczornego spaceru po biednej dzielnicy Miasta Aniołów – byłoby to równie rozsądne, co wyciągnięcie telefonu komórkowego w odpowiedzi na pytanie o godzinę, zadane przez wysportowaną grupę młodzieży o krótkich włosach i połyskującej odzieży.

Ten film chciał być wielki. Tak bardzo tego chciał, że popadł w miejscami przesadny patos i paradoksalnie odsunął od siebie gloryfikujące widmo tejże wielkości. Warto obejrzeć „Solistę” – ale cechą tych najlepszych filmów jest również to, że pragniemy do nich powracać i oglądać je po kilka razy. „Solista” jest jednak jak średniej ceny i jakości lód na patyku – podczas konsumpcji dobrze smakuje, ale potem się roztapia i znika, a my następnym razem sięgamy po produkt lepszy i efektywniej łechtający nasze kubeczki smakowe.

Wojciech Busz
(wojciech.busz@dlastudenta.pl)

Recenzja powstała dzięki:


 
Słowa kluczowe: Solista, The Soloist, kino, premiera, film, Robert Downey Jr, Jamie Foxx
Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
Zobacz także
Andrew Scott, Ripley
Ripley - recenzja serialu

Serial Netflix to nowa ekranizacja książki "Utalentowany pan Ripley".

Kolor purpury
Kolor purpury (2024) - recenzja DVD

Czy warto zobaczyć remake musicalu Stevena Spielberga?

Civil War
Civil War - recenzja

Dlaczego jest to jeden najlepszych filmów 2024 roku?

Polecamy
Music - film 2021
Music - recenzja

Sia debiutuje za kamerą filmowego musicalu. Jak jej poszło?

The End of the F***Ing World 2
The End of the F***Ing World 2 - recenzja serialu

Poznaj naszą opinię na temat najnowszego sezonu serialu od Netflixa.

Polecamy
Premiery filmowe
Zapowiedzi filmowe
O nich się mówi
Ostatnio dodane
Kolor purpury
Kolor purpury (2024) - recenzja DVD

Czy warto zobaczyć remake musicalu Stevena Spielberga?

Andrew Scott, Ripley
Ripley - recenzja serialu

Serial Netflix to nowa ekranizacja książki "Utalentowany pan Ripley".

Popularne
25 najlepszych filmów wszech czasów
25 najlepszych filmów wszech czasów

Magazyn "Empire" wybrał najlepsze filmy wszech czasów. Zapraszamy do obejrzenia ścisłej czołówki rankingu!

Najlepsze filmy dla zjaranych ludzi
Najlepsze filmy dla zjaranych ludzi

Dym w płucach często łączy się z oglądaniem filmów. Prezentujemy 20 idealnych filmów na wieczór z zielskiem.

12 najlepszych filmów psychologicznych
12 najlepszych filmów psychologicznych

Przedstawiamy najlepsze filmy psychologiczne, które każdego oglądającego zmuszą do refleksji!