Wolverine w swoim stylu
2009-05-28 16:41:42Jeśli ktoś lubi kino z dużą ilością akcji, dobrze zrobionymi scenami walki i bogatymi efektami specjalnymi, na filmie "X-Men Geneza: Wolverine" nie powinien się zawieść.
Gavin Hood stworzył ciekawe dzieło, które potrafi trzymać w napięciu, kilkoma scenami zaskakoczyć, a przede wszystkim sprawia, iż człowiek się nie nudzi. Wbrew obiegowym opiniom, że "Wolverine" nie spodoba się miłośnikom serii X-Men, jest zupełnie inaczej, bowiem nie odstaje on od poziomu trzech części przygód podopiecznych dr. Charlesa Xaviera.
Klasą samą w sobie jest oczywiście tytułowy bohater, kreowany przez Hugh Jackmana. Oglądając go w kolejny częściach, można śmiało stwierdzić, iż wprost urodził się roli "Rosomaka". W "Genezie" z pewnością pomogły mu trzy wcześniejsze filmy, gdzie nabrał potrzebnego doświadczenia. Najnowszy film jest więc zwieńczeniem jego dokonań.
Z pewnością nie można przeczepić się także do postaci Victora Creeda (brat Wolverine'a, z czasem jego największy wróg), graną przez Lieva Schreibera. Bohater, który w późniejszych (a według kolejności ekranizacji komiksu wcześniejszych) częściach kojarzony jest jako Szablozęby, budzi spodziewaną odrazę, strach i niepokój. Jest do tego nieprzewidywalny i demoniczny. Słowem taki, jaki być powinien. Schreiber dużo lepiej poradził sobie zatem w roli Creeda niż grający Sabretootha Tyler Mane.
Jeden minus wędruje do Hooda za postać Gambita. Fani X-menów długo musieli czekać, aż ta postać pojawi się na ekranie. W "Genezie" Remy LeBeau jest, ale rozczarowuje i zupełnie nie oddaje tego, co pokazane było w komiksach. I nie jest to kwestia słabej dyspozycji grającego Gambita Taylora Kitscha, a raczej niezbyt trafnego doboru charakteru postaci.
Na koniec jedna dygresja - zaraz po wejściu "Wolverine'a" na ekrany, wśród krytyków pojawiły się głosy, iż film jest słaby, bo główna postać nie jest pokazana od strony psychologicznej. Moim zdaniem, całe szczęście, gdyż refleksyjny Logan, to dopiero byłaby porażka! "Rosomak" bowiem właśnie taki jest, że nie myśli, nie kalkuluje, a po prostu idzie na żywioł i walczy. To jest właśnie "x-menowskie". Podobnie jak i cały film. Brawo, panie reżyserze!
Tomasz Szuchta
(tomasz.szuchta@dlastudenta.pl)