Wielka gra [American Hustle - RECENZJA]
2014-01-20 11:57:36Christian Bale znowu masakruje swoje ciało, Jennifer Lawrence zachwyca rolą rozhisteryzowanej, nieodpowiedzialnej i puściutkiej pani domu, a Ameryka przegrywa w starciu z oszustami. „American Hustle” Davida O. Russella to rozrywka na wysokim poziomie. Aż i tylko tyle.
W pierwszej scenie „American Hustle” oglądamy Christiana Bale’a, który z wywalonym wielkim brzuchem próbuje zakryć swoją łysinkę ohydną zaczeską. Hollywoodzki przystojniak dla tej roli znowu masakruje swoje ciało. W „Mechaniku” przeistoczył się w chodzącego kościotrupa, chwilę później w „Mrocznym Rycerzu” zachwycał muskulaturą, tym razem natomiast mógł sobie pofolgować. Grany przez niego Irving Rosenfeld to zapuszczony sapiący, łysiejący pan z wielkim bębnem. Nie przeszkadza mu to jednak mieć żony (Jennifer Lawrence), kochanki (Amy Adams), a do tego być błyskotliwym oszustem, który wie, jak naciągać na kasę naiwniaków. Geniusz Rosenfelda polega również ma tym, że wie, gdzie dokładnie na kryminalnej mapie jest jego miejsce. Nie wychyla się, nie aspiruje do roli wielkiego bonza. Działa w małej skali, gdzie każdy przekręt może starannie zaplanować i gdzie nie zaskoczą go żadne „nowe zmienne”.
Niestety, na każdego przyjdzie pora i Irving w końcu wpada w ręce FBI. Prowadzący jego sprawę Richie DiMaso (Bradley Cooper) postawi go przed wyborem – albo on i jego kochanka trafią za kraty albo zacznie współpracować i wsypie kilku kolegów po fachu. Kusząca propozycja, nikt jednak nie przypuszcza, że DiMaso to człowiek o wielkim ego i jeszcze większej ambicji. Szybko skończy się polowanie na płotki, a niedawny oszust zacznie robić wielki przekręt zahaczający o topowych polityków i mafię.
Scenariusz „American Hustle” inspirowany jest operacją FBI o kryptonimie Abscam - operacji specjalnej Federalnego Biura Śledczego (FBI) prowadzonej przez oddział FBI na Long Island na przełomie lat 70. i 80. XX wieku. Operacja uruchomiona pierwotnie dla śledzenia obrotów skradzionymi dobrami, wkrótce została przekierowana do walki z korupcją polityków i urzędników państwowych. Zarzuty korupcyjne usłyszało wtedy pięciu kongresmenów, senator stanowy z New Jersey, członkowie Rady Miejskiej Filadelfii i inspektor Immigration and Naturalization Service.
Russell postanowił się zabawić, popuścił wodze fantazji i pokazał, jak ta operacja mogła wyglądać od wewnątrz. W centrum wydarzeń postawił pięciu bohaterów o wielkich temperamentach. Oprócz oszusta Rosenfelda i dwóch kobiet jego życia oraz agenta socjopaty jest też burmistrz Carmine Polito (Jeremy Renner) – jedyny człowiek, który może i powinien budzić sympatię. Polito to bowiem dobry, altruistyczny polityk, który dla dobra mieszkańców poszedłby do samego diabła. Z tego tygla osobowości wyszła smakowita i soczysta komedia sensacyjna. Aktorsko zachwycają Bale i Lawrence, bawi epizodzik Roberta De Niro w roli – a jakże by inaczej – podstarzałego mafiosa, śmieszą piętrzące się gagi.
Ze Złotym Globem dla najlepszej komedii i aż dziesięcioma nominacjami od Amerykańskiej Akademii Filmowej „American Hustle” wyrasta na głównego faworyta oscarowej gali. Odnieść można wrażenie, że film Davida O. Russella powtarza ścieżkę „Operacji Argo” – dobrego rozrywkowego kina, które niespodziewanie zgarnęło wszystkie najważniejsze nagrody. „American Hustle” zapewni nam świetną rozrywkę, do dzieła wybitnego, zasługującego na najbardziej prestiżową nagrodę (podobnie jak i zeszłorocznemu laureatowi) – sporo mu brakuje. Paradoksalnie, oscarowa nominacja może zaszkodzić filmowi Russella. Zamiast bowiem skupić się na dobrej zabawie, jaką nam ten tytuł funduje, widz zacznie oceniać go przez pryzmat wygórowanych oczekiwań wobec jednego z faworytów do pozłacanej statuetki.
American Hustle, reż. David O. Russell, prod. USA, czas trwania 138 min, dystr. UIP, premiera 31 stycznia 2014
Marcin Szewczyk
(marcin.szewczyk@dlastudenta.pl)