To nie jest film do rozumienia
2009-05-08 13:29:29"Wino truskawkowe" - filmowa adaptacja "Opowieści galicyjskich" Andrzeja Stasiuka - wchodzi dziś na ekrany polskich kin. Zobacz, co na temat tej produkcji mówią jej twórcy!
Andrzej Stasiuk: "Film przypomina książkę. Właściwie teraz to już sam nie wiem, co według czego było robione. Darek Jabłoński ustawił kamerę w tych samych miejscach, w których wiele lat temu wymyśliłem Opowieści galicyjskie. W ten przedziwny sposób mogę dzisiaj oglądać własne wizje, własne myśli. I ta opowieść o miłości, śmierci i o pokutującym duchu została rozświetlona jakimś nieco nieziemskim blaskiem, cudownym blaskiem kina, który przypomina jednak jasność nadprzyrodzoną. Tym razem chyba udało się pokazać niewidzialne".
Dariusz Jabłoński: "To, co w Opowieściach galicyjskich mnie zafascynowało, to są postaci. Postaci, które mają niezwykłe losy, w obliczu tragedii zachowują godność, a ich filozofia życiowa pozwala im przetrwać życiowe burze. Ci ludzie żyją na ziemi, która oprócz swojego niespotykanego piękna kryje w sobie mnóstwo dramatów, o czym najlepiej świadczą rozsiane wszędzie krzyże i cmentarze - tu polski, tam łemkowski, austriacki, żydowski... Niektórzy tę ziemię nazywają Małymi Bałkanami. Tu powstała książkai tu kręciliśmy film.
(...) To nie jest film do rozumienia, to jest film do myślenia, historia o tym, że każdy nas kiedyś zacznie szukać swoich źródeł życiowej mocy...".
Zuzana Fialova: "Grana przeze mnie Lubica nie kieruje się w życiu żadnymi normami społeczeństwa archetypowego. Żyje w swoim własnym, wewnętrznym świecie, żyje tym, co czuje w danej chwili, tu i teraz. To osoba nosząca w sobie swoją własną wolność. Lubica jest bardzo słowiańska, tak jak słowiański jest cały ten film. Mówi o tym, co niewidoczne dla oczu, jest smutny i śmieszny jednocześnie, bohaterowie płaczą śmiejąc się i śmieją się przez łzy".
Maciej Stuhr: "Po raz pierwszy zdarzyło mi się grać w filmie, w którym czas przestał się liczyć, zszedł na dalszy plan i prawie zupełnie stracił znaczenie. Kręciliśmy przez cztery pory roku, zdjęcia miały inny rytm, najważniejsza stała się atmosfera i to chyba stanowi o wyjątkowości Wina truskawkowego.
Cieszę się, że kręciliśmy tam, gdzie powstała książka, a potem scenariusz. Byliśmy w tych samych realiach i udało nam się poczuć to miejsce. W Dukli ginie "warszawski sprint", panuje zupełnie inny rytm pracy a czas biegnie w swoim własnym tempie".
ip