Recenzje - Kino

Smerfnij sobie (Smerfy - recenzja)

2011-08-22 13:37:49

Stworki, które na wszystko używają bliżej nieokreślonego słowa „smerf”, trafiają do smerfnych smerfów… tfu, do polskich kin, znaczy się.

Smerfy to jeden z symboli z pewnością nie tylko mojego dzieciństwa. Doskonale pamiętam tę chwilę, gdy na ekranie starego telewizora pojawiał się napis „Wieczorynka”, a po chwili rozbrzmiewały dźwięki znajomej piosenki w wykonaniu Wiktora Zborowskiego, zaczynającej się od słów „Hej dzieci, jeśli chcecie…”. Tak, chciałem zobaczyć świat Smerfów, niebieskich stworków o wielkości trzech dojrzałych jabłek, z pieśnią na ustach zmagających się ze swoimi codziennymi problemikami, uciekających przed demonicznym Gargamelem i jego kotem Klakierem. Grzebanie przy tej klasyce jest wysoce niebezpieczne – niestanięcie na wysokości zadania byłoby tak samo obrazoburcze, jak podeptanie gumy Turbo, spalenie karteczek z segregatora, przecięcie gumy do skakania i wygonienie z podwórka, zanim zrobi się naprawdę ciemno. Już na samą myśl o tych okropnościach ciarki przechodzą po plecach.

„Smerfy” to z założenia film dla dzieci, więc reżyser Raja Gosnell pewnie nie odczuwał tego ciężaru gatunkowego, któremu poświęciłem cały poprzedni akapit. Prawdopodobnie rodzice, którzy przyprowadzają swoje pociechy do kina na tę produkcję, nie mają tak emocjonalnego stosunku do tych niebieskich postaci, bo wychowali się na innych bajkach, a ich dzieci mają taki wybór kanałów w telewizji, że „Smerfy” to po prostu jedna z wielu kreskówek, którą można, ale nie trzeba zapamiętać.

Jeśli chodzi o fabułę filmu, to nie jest ona wybitnie oryginalna, tym bardziej wiarygodna (o ile użycie tego słowa w stosunku do bajki o niebieskich stworzeniach jest zasadne). Pogrążone w swych zajęciach Smerfy przygotowują się na Święto Błękitnej Pełni – praca wre, próby artystyczne w toku, tylko Ciamajda gdzieś się włóczy i potyka o wszelakie „przeszkody”. Tymczasem Papa Smerf ma straszną wizję – oto Gargamel łapie wszystkie Smerfy i wysysa z nich niebieską esencję, a to wszystko za sprawą Ciamajdy. Jako że wizje Papy zawsze się sprawdzają, za wywrotliwym Smerfem do wioski trafia zły czarnoksiężnik, a Smerfy muszą się ewakuować, przypadkowo trafiając poprzez wir do Nowego Jorku (dlaczego to zawsze muszą być Stany Zjednoczone?!). W oczekiwaniu na błękitną pełnię, kiedy portal znów się otworzy, Smerfy pomagają małżeństwu Patricka i Grace (Neil Patrick Harris i Jayma Mays), przy okazji trzymając się z dala od Gargamela i Klakiera, którzy smerfują po mieście w poszukiwaniu swoich odwiecznych antagonistów.

Zaznaczę od razu, że smerfastycznie nie jest.  Ale określenie „smerfny” już bardziej pasuje do tej próby przeniesienia telewizyjnej bajki w filmowy świat 3D. Gosnell ma doświadczenie w tego typu zabiegach – z jego winy powstały dwa filmy o Scooby Doo (trzeba tu mówić o winie, a nie zasłudze, bo są one tak dobre, jak Natasza Urbańska w śpiewaniu z playbacku). Na szczęście, „Smerfy” nie zostały przez niego zepsute, choć zbierają fatalne recenzje za Oceanem. Ja nie uważam, żeby zasługiwały na tak niskie oceny, przynajmniej w Polsce, bo my mamy tu jeden element, który percepcję tego filmu naprawdę winduje.

A tym elementem jest polski dubbing, zarówno w formie, jak i treści. Chodzi mi tu szczególnie o postać Gargamela, przy której za formę odpowiadał niezawodny Jerzy Stuhr. Nawet mniej żartobliwe kwestie (tych jest zdecydowana mniejszość w przypadku tej postaci) brzmią rozbrajająco dzięki jego głosowi. Co więcej, wywoływały one śmiech nie tylko dzieci, ale także ich rodziców i nie był to chichot politowania, ale głośny, dorosły rechot. To zdecydowanie najmocniejszy punkt tego filmu i to ekskluzywny dla polskiej publiczności. Niech inne nacje żałują!

Na pozostałe części składowe może należy spuścić firankę milczenia. Harris i Mays, jako oczekująca dziecka para, są boleśnie sztuczni. Może to efekt tego, że Smerfy zostały dodane dopiero w postprodukcji i aktorzy musieli zatrudnić kupę wyobraźni do gry.  W każdym razie nie poradzili sobie niestety z tym zadaniem, tak samo, jak momentami scenarzyści, którzy powkładali w ich usta, a także w niebieskie wargi Smerfów kwestie, których już domaga się „Moda na sukces”. Na infantylny morał w stylu „możesz być, kim zechcesz” i „odwagi, nie porzucaj marzeń” nie będę narzekał, bo według mnie to wartości warte powtarzania. Dla dorosłego brzmią żenująco w tej formie, ale przecież nie są skierowane do dorosłych. Poza tym, czasami warto popatrzeć poza opakowanie i wyciągnąć z treści to, co najważniejsze.

Ocena „Smerfów” to nie lada zagwozdka. Smerfnie się to oglądało, a jakość była jak sinusoida. Jednak dzieciom się podobało, rodzice pośmiali się z geniuszu aktorskiego Stuhra, a wszystkim, którzy mają pozytywne skojarzenia z postaciami z magicznego lasu, te konotacje pozostały nienaruszone i miło przypomniane. Może i mnie posmerfiło, ale ja się dobrze bawiłem i nie żałuję, choć zapewne dla wielu „Smerfy” będą zbyt słabe na to, żeby wydawać pieniądze na, droższy ze względu na 3D, bilet do kina.

Smerfy, reż. Raja Gosnell, prod. USA, czas trwania 103 min., dystr. UIP, premiera 19 sierpnia 2011

Wojciech Busz
(wojciech.busz@dlastudenta.pl)

Recenzja powstała dzięki uprzejmości:




Słowa kluczowe: smerfy 2011 3d recenzja smurfs opinie Raja Gosnell

Urocza Katy Perry na premierze "Smerfów" (12)

Urocza Katy Perry na premierze "Smerfów"  - Zdjęcie nr 1
Urocza Katy Perry na premierze "Smerfów"  - Zdjęcie nr 3
Urocza Katy Perry na premierze "Smerfów"  - Zdjęcie nr 4
Urocza Katy Perry na premierze "Smerfów"  - Zdjęcie nr 5
Urocza Katy Perry na premierze "Smerfów"  - Zdjęcie nr 6

Smerfy 3D (21)

Smerfy 3D  - Zdjęcie nr 1
Smerfy 3D  - Zdjęcie nr 2
Smerfy 3D  - Zdjęcie nr 3
Smerfy 3D  - Zdjęcie nr 4
Smerfy 3D  - Zdjęcie nr 5
Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
Zobacz także
Andrew Scott, Ripley
Ripley - recenzja serialu

Serial Netflix to nowa ekranizacja książki "Utalentowany pan Ripley".

Kolor purpury
Kolor purpury (2024) - recenzja DVD

Czy warto zobaczyć remake musicalu Stevena Spielberga?

Civil War
Civil War - recenzja

Dlaczego jest to jeden najlepszych filmów 2024 roku?

Polecamy
Matki równoległe - recenzja

Oceniamy najnowsze dzieło Pedro Almodóvara.

Co widać i słychać z Amandą Seyfried
Co widać i słychać - recenzja

Amanda Seyfried, James Norton i Natalia Dyer w horrorze na Netflix. Czy to dobry film?

Premiery filmowe
Zapowiedzi filmowe
O nich się mówi
Ostatnio dodane
Kolor purpury
Kolor purpury (2024) - recenzja DVD

Czy warto zobaczyć remake musicalu Stevena Spielberga?

Andrew Scott, Ripley
Ripley - recenzja serialu

Serial Netflix to nowa ekranizacja książki "Utalentowany pan Ripley".

Popularne
25 najlepszych filmów wszech czasów
25 najlepszych filmów wszech czasów

Magazyn "Empire" wybrał najlepsze filmy wszech czasów. Zapraszamy do obejrzenia ścisłej czołówki rankingu!

Najlepsze filmy dla zjaranych ludzi
Najlepsze filmy dla zjaranych ludzi

Dym w płucach często łączy się z oglądaniem filmów. Prezentujemy 20 idealnych filmów na wieczór z zielskiem.

12 najlepszych filmów psychologicznych
12 najlepszych filmów psychologicznych

Przedstawiamy najlepsze filmy psychologiczne, które każdego oglądającego zmuszą do refleksji!