Służby (nie)specjalne [RECENZJA]
2014-10-09 10:55:03Jeśli szukacie trzymających w napięciu historii o polskich służbach specjalnych, poczytajcie raczej książki Vincenta V. Severskiego. Wyczekiwana premiera „Służby specjalne” Patryka Vegi fanów opowieści o szpiegach i agentach wywiadu może rozczarować.
„Służby specjalne” będą gratką dla wszystkich wielbicieli teorii spiskowych. Vega w swoją opowieść wkomponowuje historie, które w minionych latach trafiały na pierwsze strony gazet. Samobójstwo Andrzeja Leppera. Nieudane zatrzymanie w domu Barbary Blidy. Likwidacja Wojskowych Służby Informacyjnych. Zabójstwo Eugeniusza Wróbla. Wszystkie te zdarzenia okazują się być w zaskakujący sposób ze sobą powiązane, a summa summarum Polską tak naprawdę rządzą jakieś tajemne siły, które nawet z super wyszkolonych agentów są w stanie zrobić posłuszne marionetki.
Głównymi bohaterami filmu Vegi są płk. Marian Bońko (Janusz Chabior), kpt. Janusz Cerat (Wojciech Zieliński) i ppor. Aleksandra Łach ps. „Białko” (Olga Bołądź). Trójka osieroconych po rozwiązaniu WSI specjalistów trafia pod skrzydła tajemniczego generała, którego zadaniem jest odbudowanie służb, tym razem całkowicie niezależnych od politycznych koniunktur i zmieniających się władz. Każdy z naszej trójki wspaniałych niesie na swoich barkach potężny bagaż. To socjopaci, dla których zamordowanie i poćwiartowanie człowieka czy upozorowanie samobójstwa nie są szczególnie trudnym zadaniem. Zmagają się również z mroczną przeszłością, w momencie krytycznym dokonują jednak rachunku sumienia.
O kolorycie filmu decydują postaci drugoplanowe - choć docenić należy również bawiącego do łez swoją gruboskórnością i wulgarnością Janusza Chabiora oraz wielkie poświęcenie Olgi Bołądź, która dla tej roli przeszła niesamowitą fizyczną metamorfozę. Ciekawie wypadają duchowny „Suseł” (Andrzej Grabowski), u którego wielką inteligencje i dojrzałość przykrywa jedna chwila słabości sprzed lat oraz Agata Kulesza jako szorstka, ale niepozbawiona poczucia humoru lekarz onkolog.
Irytować, zwłaszcza na początku filmu, może specyficzny sposób wypowiadania się aktorów. Recytują swoje kwestie bez jakiejkolwiek refleksji, na wyścigi wypluwają z siebie słowa. Trudno mi uwierzyć, aby nagle przestali umieć grać. To pewnie celowy zabieg twórczy, który - dla mnie przynajmniej - pozostaje całkowicie niezrozumiały i nietrafiony.
Moim zdaniem, „Służby specjalne” paradoksalnie padają ofiarą rozbuchanego marketingu. Świetne trailery, szumne zapowiedzi i szczypta tajemniczości o „historiach inspirowanych prawdziwymi wydarzeniami” mocno rozbudziły oczekiwania. W zderzeniu z gotowym dziełem poczułem lekkie ukłucie zawodu. Chciałem wielostopniowej, wielowątkowej opowieści, przenikających się wątków i celnych spostrzeżeń a’la Severski czy „Szpieg”. Dostałem zbyt uproszczoną i łopatologicznie wyłożoną sensację, podlaną naszym lokalnym, swojskim, polskim sosem. Czy to kompletna porażka? Absolutnie nie. Ogląda się to dobrze, bez znużenia, ze sporym zainteresowaniem. Vega potrafi wciągnąć w fabułę, zaskoczyć widza, dać to, czego po kinie sensacyjnym się spodziewa. Gdybym był nauczycielem, wahałbym się między trzy i pół a czwórką z duuużym minusem.
Służby specjalne, reż. Patryk Vega, prod. Polska, czas trwania 115 min, dystr. Vue Movie Distribution, premiera 3 października 2014
Marcin Szewczyk
(marcin.szewczyk@dlastudenta.pl)