Platforma - recenzja
2020-04-03 13:52:34Uwaga: w recenzji pojawiają się nawiązania do fabuły filmu.
Nieustannie na Netflix przybywają kolejne produkcje. Od starszych typu "Faceci w czerni" czy "Rodzina Adamsów" po intrygujące nowości. 21 marca 2020 roku miała miejsce premiera hiszpańskiego filmu "Platforma" w reżyserii Galdera Gaztelu-Urrutiego, zdobywcy nagrody Goya.
Motywów na pęczki
Hiszpanie całkiem serio traktują kwestię wiary i nie da się ukryć, że w "Platformie" wiele jest nawiązań do tego typu źródeł kultury. Skrzypcowa muzyka towarzyszy ujęciom, które przypominają twórczość Vincenza Campiego, przedstawiciela nurtu manieryzmu. Charakterystyczne zarzucanie symboliką w tego typu technice artystycznej odnosi się bezpośrednio do tytułowej platformy pełnej jedzenia. Jednak nie ogranicza się tylko do tej funkcji.
Główny bohater, Goreng (Ivan Massauge) dobrowolnie dał się zamknąć w Dziurze - specyficznym więzieniu. Jego obecność w tym całym przedsięwzięciu nie była jednak pozbawiona sensu. Dlaczego zdecydował się na tak radykalny krok i spędził pół roku w takim miejscu?
Na swojej drodze spotykał skrajnie różnych ludzi - od psychopatycznego fana "Psychozy" do fanatycznego przedstawiciela religii z liną, który wspinał się po niej na wyższe poziomy. Jest to jeden z niewielu metaforycznych przykładów w tym dziele.
Goreng z pewnością przeżył chwile, które sprawiły, że stał się innym człowiekiem albo odkrył głęboko zakopane strony swojej osobowości. Sam fakt, że miał przy sobie książkę o walczącym z wiatrakami rycerzu jest prostym skojarzeniem z uniwersalnym przekazem filmu. Nie obyło się bez drwin z tego powodu. Literatura w takim miejscu była potwierdzeniem początkowej naiwności bohatera.
To tylko więzienie?
Dziura miała stanowić miejsce poskromienia swoich żądz. Niesprzyjające nikomu warunki i rygorystyczne zasady ścierały się na swojej drodze z niecywilizowanymi działaniami więźniów. Chociaż tutaj trzeba postawić znak zapytania, czy rzeczywiście w tak ograniczających warunkach były całkowicie niecywilizowane. Z pewnością były to świetnie zobrazowane działania ludzi pierwotnych, ich mentalności i pragnień. Może cała prawda i tylko prawda o człowieku, o każdym z nas.
Niewykluczone, że dla niektórych widzów momenty, w których ludzie jak zwierzęta pochłaniali jedzenie, mogły być obrzydzające, ale były one pierwotnymi działaniami, obdartymi z otoczki fałszu. Warunki, w których żyli bohaterowie, zmuszały ich do niekontrolowanych działań. Bezlitośnie pokazały obranego z cebulanych warstw nowoczesnego człowieka, który nie musi udawać, że potrafi nad sobą panować. Przetrwanie najgorszych chwil było ważniejsze niż zasady savoir-vivre przy stole.
Ktoś wziął sprawy w swoje ręce
Oczywiście w tym wszystkim znalazła się dusza zbawiciela, która postanowiła zrobić coś w końcu ze swoim strachem i odmienić los wszystkich więźniów. Ten, z którego wszyscy kpili. Czy mu się udało? Doszło do tego, że w pewnym momencie można było go skojarzyć z zakrwawionym męczennikiem, Chrystusem.
Finalny rezultat
Taki świat, po kolei odsłaniający swoje ciemne zakamarki poznawał główny bohater. Miał styczność z kanibalizmem i morderstwami w imię najważniejszego przekazu dla Administracji, mózgu więzienia. Stanowiło ono centrum dowodzenia, to tam pracownicy pociągali za sznurki bezwładnych kukiełek. By przeżyć, każdy musiał się dostosować. Czy Dziura uwydatniła więc u Gorenga cechy konformisty?
"Platforma" to zarodek skojarzeń, metafor, bezlitosnych czasem przenośni i prawd życiowych. Jest po prostu jak gra karciana Dixit, tylko bardziej niepokojąca. Stanowi polityczny rozrachunek z narzuconymi zasadami i pierwotnymi popędami. Ukazuje upadek konsumpcjonizmu na rzecz spełnienia podstawowych potrzeb każdego człowieka. Niestety prostota przekazów skutecznie obniżyła pełen potencjału wydźwięk dzieła Uruttiego. Taki przedświąteczny seans przypomina o prawdziwej naturze ludzkiej, ale mimo wszystko warto oglądać go z przymrużeniem oka.
Ocena końcowa: 7/10
Paulina Jakubowska
fot. materiały prasowe Netflix