Pierwszy człowiek - recenzja
2018-10-22 12:06:13Damien Chazelle, laureat Oscara, twórca filmów skupionych na muzyce, tym razem zabrał się za zupełnie inną tematykę. Zrealizował biograficzną historię Neila Armstronga, w którego wciela się doskonale rozumiejący się z nim - Ryan Gosling. Czy panowie ponownie osiągnęli artystyczny sukces? Czy „Pierwszy człowiek” to dobry film? Przeczytaj recenzję!
„Pierwszy człowiek” to film dość szeroko analizujący kilkuletni okres z życia Neila Armstronga, począwszy od lotów testowych w roku 1961, a na misji z roku 1969 kończąc. Bohatera poznajemy jako człowieka skupionego na pracy, który chciał i potrafił wytrzymać więcej i zrobić więcej niż inni astronauci. Jednak zanim wszedł do elity, a następnie na zawsze zapisał się w historii ludzkości, przeszedł traumatyczne doświadczenie, które odmieniło go na zawsze. Po śmierci kilkuletniej córki nasz bohater stał się niemal nieobecny, wręcz nie czuły dla rodziny i znajomych, a jego brawura i zaradność objawiała się częściej w pracy niż w domu. Tak nam tę postać zarysował Chazelle i tak też odgrywa ją Gosling.
- To jest mały krok człowieka, ale wielki skok dla ludzkości - zanim w filmie padnie to legendarne zdanie, nasz bohater przejdzie całą drogę, pełną trudnych chwil, wyrzeczeń i strachu. Tu wyróżnić trzeba Claire Foy, aktorkę grającą Janet Armstrong. Rola żony głównego bohatera została odpowiednio rozbudowana i ma wielkie znaczenie dla tej opowieści. Tak jak Gosling świetnie gra wielowymiarową postać Neila, tak Foy bardzo naturalnie i przekonująco wciela się w Janet – kobietę, postawioną w niecodziennej, trudnej sytuacji. Jako żona celebryty, ale też matka, musiała stawić czoła niejednej sytuacji kryzysowej.
A jak „Pierwszy człowiek” sprawdza się jako lekcja historii? Jest naprawdę dobrze, bo historia prowadzona jest linearnie i klarownie. Widzimy miejsca, daty i kluczowe wydarzenia, które doprowadziły pracowników NASA do zwycięstwa w (głównie PR-owej) wojnie o podbój kosmosu z Rosjanami. Droga poprzedzająca udane lądowanie na Księżycu była jednak usłana dramatycznymi wydarzeniami, śmiercią kilku astronautów i latami prób, doprowadzających ludzki organizm do granic wytrzymałości. To wszystko zostało tu doskonale uwypuklone, podobnie jak cały wątek sprzeciwu społecznego jaki wywołała ta misja. Czy setki milionów wydanych na wyprawę w kosmos to dobry pomysł, w momencie gdy wielu obywateli głoduje? Takie pytanie pada w filmie.
Koniecznie trzeba też docenić powalającą oprawę audio-wizualną tej produkcji. Seans w IMAX potrafi dostarczyć niezwykłych wrażeń i jak nigdy wcześniej w żadnym filmie, oddać to, jak przerażającym doświadczeniem jest obecność wewnątrz startującej w kosmos rakiety. Zdjęcia i towarzysząca im muzyka stoją na najwyższym poziomie i potęgują i tak już spore emocje. Zatem jeśli zastanawialiście się, czy facet od filmów muzycznych jest w stanie z powodzeniem zmienić gatunek, to dajemy klarowną odpowiedź - tak! „Pierwszy człowiek” być może nie stanie w walce o Oscary, ale absolutnie jest to bardzo udana produkcja, zrobiona z pomysłem, poszanowaniem materiału źródłowego i z sercem.
Michał Derkacz
Film zobaczyłem w kinie Cinema City Wroclavia w technologii IMAX 2D.
Pierwszy człowiek, reż. Damien Chazelle, prod. USA, czas trwania 141 min, dystr. United International Pictures, polska premiera 19 października 2018
fot. Daniel McFadden, Universal/materiały prasowe