Ostatni skok w historii USA - recenzja
2020-06-05 17:50:365 czerwca 2020 do oferty platformy Netflix wchodzi "Ostatni skok w historii USA". Reżyserem film jest Olivier Megaton - specjalista od kina akcji (ale nie z najwyższej półki), który stał za kamerą "Transportera 3", "Colombiany", "Uprowadzonej 2" i "Uprowadzonej 3". Idealnie zatem pasuje do produkcji Netflixa, będącej właśnie takim akcyjniakiem klasy B, gdzie dzieje się sporo, ale nic nie stoi na poziomie dającym nadzieję na wielkie zyski czy zachwyt krytyków.
"Ostatni skok w historii USA" to historia, u podstaw której stoi rządowy eksperyment, polegający na uruchomieniu sygnału blokującego u ludzi (oprócz policjantów z odpowiednim czipem) możliwość popełniania przestępstw z naciskiem na agresywne i brutalne zachowania. Lada dzień mają się skończyć morderstwa, napady i porwania, co oczywiście stanowi problem dla tych, których są to główne sposoby na życie. Wśród nich jest nasz główny bohater - Graham Bricke (w tej roli Edgar Ramirez), wciągnięty w tytułowy skok przez ludzi o wątpliwej moralności. Czy uda się obrabować skarbiec zanim sygnał zablokuje przestępczość? Czy przeciwnicy Grahama pozwolą mu na zuchwały skok? Tego dowiecie się w trakcie niemal 2,5-godzinnego seansu.
Trzeba przyznać, że film ten prezentuje dość ciekawą koncepcję i został zrealizowany bardzo sprawnie, dzięki czemu jakimś sposobem nie nudzi sięi nie dłuży mimo dłuższego czasu trwania niż standardowe tytuły tego typu. Wątki domykają się należycie, a pomiędzy pościgami i strzelaninami są naturalnie zwroty akcji i sporo krwawej przemocy.
Do wad zaliczamy natomiast bardzo przeciętne aktorstwo i kiepsko zarysowane charaktery postaci, które przez cały czas kompletnie nas nie interesują. Problemem jest też fakt, że twórcy nie mogli się zdecydować, czy robią film o skoku na kasę, czy kino zemsty z porachunkami gangsterskimi. Przez to "Ostatni skok w historii USA" jest tak długi i tak sztucznie podzielony na "akcje ze skokiem" oraz "wszystko przed akcją ze skokiem". Jeśli wam te minusy nie przeszkodzą, to seans może okazać się dość przyjemny i niezbyt wymagający. Takie klasyczne popołudniowe 6/10, o którym natychmiast się zapomina.
Ocena końcowa: 6/10
Michał Derkacz
fot. materiały prasowe Netflix