Recenzje - Kino

Obcy inni niż zwykle

2009-09-18 15:44:30
 „Dystrykt 9” to film, jakiego jeszcze nie było. To hasło powinno być jego sloganem reklamowym. W dobie wiecznie powielanych scenariuszy i nieustannie tych samych schematów, nareszcie powstało coś oryginalnego.


Kto by pomyślał, że spod, okazuje się magicznych, rąk nieznanego reżysera Neilla Blomkampa wyjdzie arcydzieło? Powiedzmy, że można było w to wątpić. A jednak. Wszystko zaczęło się od krótkometrażowego filmu z 2005 roku, który można obejrzeć choćby na popularnym serwisie YouTube – zatytułowanego „Alive in Joburg”. Los chciał, aby filmik ten obejrzał znany wszystkim Peter Jackson (chociażby „Władca Pierścieni”). Jacksonowi tak bardzo spodobał się cały koncept, że wyłożył własne pieniądze na jego przeniesienie na duży ekran. „Dystrykt 9” to pełnometrażowe rozwinięcie tego kilkuminutowego przedsięwzięcia.

Fabuła to istny majstersztyk i właśnie ten element „Dystryktu 9” jest najbardziej nowatorski i oryginalny. Początek filmu, stylizowany na paradokument, opowiada historię kosmicznego statku Obcych, który zawisł nad południowoafrykańskim miastem Johannesburg. Gdy przez kilka dni nie wykazywał on żadnych oznak aktywności, ludzie postanowili fizycznie zaingerować w jego powłokę i dosłownie wywiercili sobie do niego wejście. Wbrew powszechnie rządzącym stereotypom, na pokładzie pojazdu nie było żądnych krwi kosmitów, pochodzących ze strasznej planety o niewymawialnej nazwie na Z – znajdował się tam milion wygłodniałych, ale inteligentnych Obcych, bynajmniej nie opanowanych przez żądzę podbijania. Zdziwiona rasa ludzka postanowiła ewakuować przybyszów ze statku, nakarmiła ich – okazało się, że kocia karma to dla nich przysmak – i umieściła w obozie dla uchodźców, nazwanym Dystrykt 9. Od tego czasu minęło 28 lat. MNU – Multi-National United, drugi na świecie producent broni, równocześnie prowadzący działalność charytatywno – uchodźcowspierającą, postanawia przenieść Obcych z Dystryktu 9 do nowo wybudowanego obozu, oddalonego o kilkanaście kilometrów od Johannesburga. Wikus van der Merwe, kierujący całą operacją urzędnik MNU, podczas doręczania Obcym nakazów eksmisji natrafia na budę – domem tego nie można nazwać – jednego z nich, w której znajduje bardzo dużo broni oraz srebrny walec. Próbując zrozumieć jego przeznaczenie pryska sobie kosmiczną cieczą w twarz i, jak się później okazuje, powoli zmienia się w „krewetkę” (tak mieszkańcy Johannesburga nazywają Obcych).

Dalszego rozwoju fabuły nie zdradzę, bowiem jest to trzymająca w nieustannym napięciu opowieść, którą po prostu trzeba zobaczyć i przeżyć samemu. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na kilka cech „Dystryktu 9”, dzięki którym według mnie można ten film zaliczyć do klasyki gatunku Sci-Fi i wymieniać go jednym tchem obok kultowych już pozycji.

Najważniejszym z tych elementów jest oczywiście fabuła. Mamy tu bowiem całkowite odwrócenie dotychczas nam znanej i pokazywanej sytuacji. Oto bowiem Obcy nie przybywają na Ziemię z destrukcyjnymi zamiarami, dosłownie miażdżąc nas swoją technologią – a tak przecież zazwyczaj wygląda sytuacja w pierwszym lepszym filmie, w której główne role grają istoty pozaziemskie. Tutaj Obcy, choć mają zaawansowaną technikę, zdani są na ludzi, którzy tworzą dla nich swoiste slumsy. Przypomnijcie sobie biedne dzielnice z „Miasta Boga” lub chociażby obrazy obozów dla uchodźców po wojnie w Kosowie – żeby sięgnąć po jakiś bliski przykład - i w ten sposób otrzymacie wizję warunków, w jakich przyszło żyć przybyszom z kosmosu na Ziemi.

Co więcej, ludzie traktują ich jak zwierzęta. Przysmakiem Obcych okazuje się być kocia karma, którą muszą oni kupować od nigeryjskiego gangu w zamian za nieskonfiskowane jeszcze przez ludzi sztuki broni czy inne elementy swojej technologii. W jednej z późniejszych scen filmu pokazane są eksperymenty medyczne na przybyszach, kontrola urodzeń czy też próby broni z ich udziałem jako żywych tarcz. Coś takiego nie godzi się z naszą wizją ludzkiej moralności i w związku z wpajanym nam obrazem kosmicznych najeźdźców, to oni powinni być po stronie eksperymentującej, a my powinniśmy być ich białymi myszkami laboratoryjnymi. W „Dystrykcie 9” jednak Obcy są bardziej ludzcy niż ludzie.

Najbardziej w tym filmie uderza segregacja, separacja „krewetek” od ludzi i ogromna do nich niechęć mieszkańców Johannesburga. Mojej osobie skojarzyło się to od razu z polityką III Rzeszy wobec Żydów – z tym, że Obcy w „Dystrykcie” nie muszą nosić opasek z gwiazdą Dawida, bo można ich, powiedzmy, odróżnić od ludzi bez dodatkowych wspomagaczy. Znaki zabraniające Obcym poruszania się w konkretnych miejscach i zamknięcie ich w swoistym getcie – slumsie – analogie aż same pchają się na myśl. I do tego to odpychające zachowanie Johannesburczyków (mniejsza o odmianę tego słowa), których nie obchodzi los „krewetek” i chcą tylko spokoju. Jest to iście przerażający obraz – znieczulica szerokich mas ludności przy zatraceniu moralności i podstaw etyki MNU.

Obsada filmu też działa bardzo na jego korzyść – nieznany reżyser, absolutnie żadnych gwiazd światowego formatu. To jeszcze bardziej uwiarygadnia całą historię i pokazuje cały dramatyzm sytuacji i napięcie, jakie wytworzyło się między dwoma rasami. Dzięki temu możemy się skupić na fabule, bez zbędnego rozpraszania się faktem, czy kosmyk włosów danej gwiazdki przypadkiem za bardzo jej się nie zwichrzył. Neill Blomkamp poradził sobie wyśmienicie z postawionym mu zadaniem i z pewnością spełnił nadzieje, jakie pokładał w nim Peter Jackson. Pomysł, aby wprowadzić widza w całą historię za pomocą paradokumentu / telewizyjnej relacji to strzał w dziesiątkę – dzięki niemu uzyskujemy garść przydatnych informacji i wątków, które później są wyjaśniane i rozwijane w trakcie całego filmu. Również sama lokalizacja tworzy niepowtarzalny klimat – parafrazując jeden z tekstów, które padają z ekranu – „myśleliśmy, że Obcy polecą nad Nowy Jork albo San Francisco”. Ile było bowiem filmów Sci-Fi, których akcja działa się w symbolach amerykańskiej świadomości? Dzięki uniknięciu znanego miasta i przyjęcia go jak dogmatu, „Dystrykt 9” bardzo zyskał na wartości – nie uświadczymy tutaj scen ratowania ludzkości na tle amerykańskiej flagi. I jeszcze jedno – świetne efekty specjalne to tutaj tylko mało istotny dodatek, co również jest ostatnimi czasy rzadkością, gdyż większość superprodukcji współczesnej kinematografii kieruje się hasłem „Efekty, głupcze” (aby uczynić zadość kolejnej parafrazie, bynajmniej nie filmu).

Mógłbym naprawdę rozpływać się w samych peanach na temat „Dystryktu 9”. Czekałem bowiem na ten film, od kiedy tylko usłyszałem, że ma powstać. I nie zawiódł on moich oczekiwań. Brudna, przygnębiająca historia, opowiedziana w sposób całkowicie odwrotny od cukierkowego daje naprawdę do myślenia. Podczas seansu wielu przedstawicieli rasy ludzkiej na pewno zastanowi się nad tym, co właśnie zobaczyli na ekranie, a w wielu momentach będzie żałować, że w nazwie gatunku ma homo sapiens sapiens. Jest to film poruszający i wstrząsający. Ciężko o nim pisać, bo po prostu trzeba go zobaczyć. Historie o kosmitach jeszcze nigdy nie przybrały takiego obrotu, jak w „Dystrykcie 9”. Równocześnie fabuła filmu jest tak nasycona analogiami i podtekstami polityczno-społecznymi, że każdorazowe wychwytywanie kolejnego z nich przybliża człowieka do wniosku, jak zdegenerowanym, pozbawionym moralności i empatii jesteśmy gatunkiem. To film inny niż wszystkie do tej pory – trzeba to powtarzać z całą stanowczością i na każdym kroku. Niewiele bowiem powstało filmów o Obcych, które są bodźcem do myślenia, a nie tylko prostą i krwistą orgią dla zmysłów. „Dystrykt 9” jest jednym z tych nielicznych.

Tematy poruszone w „Dystrykcie” zasługują w zasadzie na osobny artykuł – nie połączony z jego recenzją. Ten film dotyka bowiem istoty naszego człowieczeństwa, a w zasadzie jego zatracenia w zetknięciu z pozaziemską cywilizacją, która okazuje się bardziej przystawać do ludzkich wzorców moralnych, niż sami ludzie. Jak już powiedziałem, według mnie „Dystrykt 9” zasługuje na miejsce w panteonie kultowych pozycji kina,  wśród kamieni milowych kinematografii. Genialna fabuła, znakomite efekty specjalne nie służące do przykrycia braków fabularnych czy jako substytuty innowacyjnych pomysłów, bardzo dobra gra aktorska i reżyseria. Dla mnie „Dystrykt 9” to film niezwykły i kompletny – choć mógłby być trochę dłuższy, gdyż aż żal było rozstawać się z tak niesamowitą i niespotykaną dotąd historią.

Na zakończenie powiem tak: gdybym miał popatrzeć na poprzednie miesiące 2009 roku, nie widzę innego kandydata do Oscarów (oprócz „Bękartów wojny”) poza „Dystryktem 9”. Jest to bowiem jeden z najlepszych filmów ostatnich lat. Znając jednak życie, amerykańska Akademia uhonoruje kolejnego „Titanica”. Według mnie, „Dystrykt 9” zasługuje na wszelkie wyróżnienia filmowe – jest to klasyk, o którym będzie się mówić jeszcze długo. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że nie jest to przepowiednia i za kilkadziesiąt lat nie opatrzy go podtytułem „oparty na faktach”.

Wojciech Busz
(wojciech.busz@dlastudenta.pl)
Słowa kluczowe: Dystrykt 9, recenzja premiera, kino, film, Neill Blomkamp, Alive in Joburg, District 9
Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
  • Re: Polska operacja mnu a Dystrykt 9 [0]
    Odpowiedź na: Polska operacja mnu a Dystrykt 9
    executor
    2009-11-02 19:34:52
    Najpewniej jest to jedna z zachęt do filmu-stworzenie filmowej rzeczywistości w "realu". Jak wejdzie się na www.d-9.com - z tamtąd "wczujesz się" w tamtą rzeczywistość....
  • Re: Polska operacja mnu a Dystrykt 9 [0]
    Odpowiedź na: Polska operacja mnu a Dystrykt 9
    Humteck
    2009-10-09 15:39:19
    Może być, że to jakaś prywatna, niekomercyjna inicjatywa, gdzies czytałem nawet: test na tolerancję, którego jak pokazują filmiki z polskiej OPERACJI MNU, nie zdały nawet dzieci...
  • Re: Polska operacja mnu a Dystrykt 9 [0]
    Odpowiedź na: Polska operacja mnu a Dystrykt 9
    Maximus
    2009-10-06 00:09:37
    Gdzieś na forach znalazłem domysły, ze byc możeta polska operacja mnu stanowi zapowiedź jakiejś nowej gry, ale czy to prawda, to nie wiem, bo jakoś trudno mi na razie to sobie wyobrazić. Prędzej bym przypuszczał, że po obejrzeniu Dystryktu ktoś postanowił na własne oczy się przekonać, jak wygląda tolerancja w naszym kraju...
  • Polska operacja mnu a Dystrykt 9 [3]
    Wademucho
    2009-10-03 01:22:24
    A możecie powiedzieć, o co chodzi z filmikami zamieszczonymi na stronie: http://operacjamnu.pl/ To najwyraźniej polska operacja mnu i jawne przeniesienie Dystryktu 9. Co o tym myślicie?
Zobacz także
Andrew Scott, Ripley
Ripley - recenzja serialu

Serial Netflix to nowa ekranizacja książki "Utalentowany pan Ripley".

Kolor purpury
Kolor purpury (2024) - recenzja DVD

Czy warto zobaczyć remake musicalu Stevena Spielberga?

Civil War
Civil War - recenzja

Dlaczego jest to jeden najlepszych filmów 2024 roku?

Polecamy
Without Remorse
Without Remorse - recenzja

Michael B. Jordan działa bez skrupułów w filmie reżysera "Sicario 2" i "Gomorra".

Wytańcz to - film 2020
Wytańcz to - recenzja

Czy mamy godnego następcę serii "Step Up"?

Premiery filmowe
Zapowiedzi filmowe
O nich się mówi
Ostatnio dodane
Kolor purpury
Kolor purpury (2024) - recenzja DVD

Czy warto zobaczyć remake musicalu Stevena Spielberga?

Andrew Scott, Ripley
Ripley - recenzja serialu

Serial Netflix to nowa ekranizacja książki "Utalentowany pan Ripley".

Popularne
25 najlepszych filmów wszech czasów
25 najlepszych filmów wszech czasów

Magazyn "Empire" wybrał najlepsze filmy wszech czasów. Zapraszamy do obejrzenia ścisłej czołówki rankingu!

Najlepsze filmy dla zjaranych ludzi
Najlepsze filmy dla zjaranych ludzi

Dym w płucach często łączy się z oglądaniem filmów. Prezentujemy 20 idealnych filmów na wieczór z zielskiem.

12 najlepszych filmów psychologicznych
12 najlepszych filmów psychologicznych

Przedstawiamy najlepsze filmy psychologiczne, które każdego oglądającego zmuszą do refleksji!