Nocne kły - recenzja
2021-10-22 13:22:43„Nocne kły” to horror, który 20 października 2021 roku zadebiutował na platformie Netflix. Jego twórcy starali się połączyć historię zakochanej pary z krwawą walką między ludźmi i wampirami o dominację w Los Angeles. Czy ta sztuka się udała? Przeczytajcie recenzję filmu!
Wampiry istnieją. Funkcjonują w ukryciu, zgodnie z kilkoma zasadami, opisującymi ich rozejm z polującymi na nich ludźmi. Jednak Victor (Alfie Allen) jest w stanie zrujnować te stosunki, by rządzić miastem, pijąc krew kiedy chce, gdzie chce i czyją chce. By obalić obecnych liderów ze strony wampirów, nasz główny złoczyńca wysyła w teren swoją dziewczynę Zoe (Lucy Fry), która razem ze swoją podopieczną Blaire (Debby Ryan) ma pozabijać kilka osób w ciągu jednej nocy.
Tu wkracza główny bohater filmu - student college'u Benny (Jorge Lendeborg, Jr.), pełniący funkcję szofera. Chłopak nie ma pojęcia, że ma wozić dwie szalone imprezowiczki - wampirzyce. Liczy jedynie na łatwy zarobek i zyskanie w oczach starszego brata Jaya (Raúl Castillo), nie wiedząc też, że jest on liderem grupy ludzi pilnujących kruchego rozejmu z wampirami.
Benny pakuje się w gigantyczne problemy, ale nie ma wątpliwości, że na własne życzenie. Najpierw, przy pierwszej dogodnej okazji, czyta sms-y jednej z dziewczyn, szpera po ich torbach, a znajdując „przepustkę” jednej z nich (do nocnych klubów), opuszcza auto i rusza sprawdzić co tu jest grane. Sytuacja w stylu „Miałeś jedno zadanie.” jest tu początkiem akcji rodem z „Zakładnika” z 2004 roku, ale oczywiście z ostrą przyprawą młodzieńczego (choć jedna wampirzyca ma około 80 lat, a druga 200) romansu, zmiksowanego z krwawą (ale niestety niepokazywaną otwarcie) akcją.
Takie danie nie jest słodkie jak nastoletnia krew (spokojnie, mówią o tym w filmie), a raczej bywa głównie czerstwe, bo wszystkie te elementy widzieliśmy już wiele razy. Wampiry przedstawiono bardzo klasycznie, zarówno jeśli chodzi o wygląd, jak i o genezę postaci i sposób funkcjonowania za dnia i w nocy. Sceny akcji to wielkie rozczarowanie, bo prawie ich nie widzimy. Jak Victor pokonał dwie wampirzyce w basenie (w tym jedną, graną przez Megan Fox)? Jak Blaire i Zoe uporały się Rocko (Alexander Ludwig w ciekawej, nietypowej dla siebie roli) i jego pomocnikami? Jak już ta akcja jest, to niestety często bywa kuriozalna, jak w scenie, gdy wszyscy uciekają samochodem, a do pasa wychylonej z okna Zoe, nie mogą trafić z metra kolejni łowcy wampirów...
Obsada filmu pełna jest młodych, pięknych, seksownych gwiazd, a jednak kompletnie nie da się poczuć ekranowej „chemii” miedzy Benny a Blaire, natomiast ich pocałunki są tak wyprane z wiarygodnych emocji, jak to tylko możliwe. Motyw narastającego uczucia m. in. z tego powodu zupełnie nie działa, a wampirzo-ludzka wariacja na temat historii Romea i Julii jest tu trafiona tylko na papierze.
„Nocne kły” nie spełnia oczekiwań, również jeśli chcemy oceniać go jako horror, bo straszenia nie ma tu wcale, grozy nawet nie próbowano zbudować, a postacie wampirów są bardziej piękne niż straszne, jak choćby nie tak dawno w „Krwawym niebie” (też na Netflix). Jeśli chodzi o finał, to zrealizowano go dość poprawnie, ale problem polega na tym, że dosłownie wszystko da się przewidzieć jakieś 30 minut wcześniej. Nawet początkowy dialog Benny’ego z babcią (Marlene Forte) o nieuchronności umierania, daje nam jasną wskazówkę, co do ostatecznej przemiany protagonisty.
Ocena końcowa: 4/10
Michał Derkacz
fot. materiały prasowe Netflix