Mad Max: Na drodze gniewu - szaleństwo doskonałe [RECENZJA]
2015-05-23 16:21:21Siedemdziesięcioletni George Miller nie patyczkuje się ani z widzami, ani z bohaterami kolejnej odsłony swojej popisowej, postapokaliptycznej serii. Od początku wciska wszystkich w fotele i każe gnać na złamanie karku. Powiedzieć, że "Mad Max: Na drodze gniewu" to szalenie intensywny, wciągający film, to tak jak nic nie powiedzieć.
To istna jazda bez trzymanki, arcydzieło w kategorii kina rozrywkowego, które wizją świata i bezkompromisowym podejściem do tematu, bez wątpienia deklasuje wszystkie współczesne filmy akcji. Miller nikogo tu nie przedstawia, niczego nie wprowadza, niczego nie tłumaczy. Dialogi ogranicza do niezbędnego minimum, a zapierające dech pustynne pościgi realizuje w tempie, które ciężko wytrzymać.
Sekwencje akcji są długie, a gdy już się kończą, widz, podobnie jak bohaterowie, może w końcu złapać upragniony oddech i ogarnąć umysłem to co widział przed chwilą. Jeśli już o bohaterach mowa, to Tom Hardy w roli głównego bohatera sprawdza się dobrze, jednak jeśli oceniać go jako kultowego, szalonego Maxa, jest nieco gorzej. Aktor przyzwyczaił, że charyzmą potrafi emanować jak mało kto. Tym razem tego nie pokazał, a szkoda, bo stać go na wiele więcej.
W scenach akcji jest wszystko jak trzeba, lecz psychologicznie postać nie została napisana zbyt dobrze. Kilka dokuczających mu wizji i halucynacji to zdecydowanie zbyt mało, byśmy nowego Maxa zapamiętali na dłużej. Możliwe jednak, że zwyczajnie wymagałem zbyt wiele od następcy Mela Gibsona. Warto wspomnieć jeszcze o Charlize Theron, która jako Furiosa jest doskonała, zadziorna i intrygująca jednocześnie. Pozostali to zwyczajna banda kompletnych szaleńców, lub nijakich ślicznotek. Wszyscy pasują do tego świata idealnie.
Wielkie uznanie należy się twórcom strojów, makijażu, broni, czy scenografii. To niesamowite, jak wielką i szczegółową pracę wykonali. Każda postać, czy rekwizyt wygląda niezwykle ciekawie i jest spójna z całością wykreowanego uniwersum. Na osobne brawa zasługują projektanci pojazdów. Każdy pojazd to dzieło sztuki, popis nieograniczonej wyobraźni ludzi odpowiedzialnych za tę kluczową część niezwykłego świata, w którym paliwo to najważniejszy, wręcz boski surowiec.
Nie będzie przesadą stwierdzenie, że samochody, ciężarówki i motory grają główne role w tym niemal dwugodzinnym pościgu. Przed seansem miałem poważne obawy, że ta maksymalnie ograniczona fabuła i monotonia miejsca akcji, sprawią, iż nowy "Mad Max" znudzi się po kilkunastu minutach. Daremne to były obawy. George Miller jest w świetnej formie, a filmu który wyreżyserował nie da się w pełni opisać słowami. To produkcja, która emanuje tak niesamowitą energią, że wszyscy miłośnicy kawy będą mogli obejść się bez niej przez kilka dni po seansie.
Mad Max: Na drodze gniewu, reż. George Miller, prod. Australia, USA, dystr. Warner Bros, czas trwania: 120 min, polska premiera: 22 maja 2015
Michał Derkacz