John Wick 3 - recenzja
2019-05-20 12:04:17Z serią „John Wick” jest tak, że widzowie oczekują, że każda kolejna odsłona zaprezentuje jeszcze bardziej niesamowite strzelaniny, jeszcze bardziej ekscytujące walki i jeszcze bardziej emocjonujące starcia głównego bohatera z kolejnymi zastępami wrogów. Twórcy, którzy sami sobie wysoko zawiesili poprzeczkę, teraz muszą sprostać tym oczekiwaniom. W filmie „John Wick 3” udaje im się to jedynie częściowo. Przeczytajcie spoilerową recenzję!
Akcja filmu „John Wick 3” rozpoczyna się bezpośrednio po wydarzeniach z „John Wick 2”. Nasz tytułowy bohater (Keanu Reeves) ucieka przez miasto, a do wejścia w życie otwartego zlecenia na zabicie go, zostało już tylko kilkanaście minut. Oczywiście zawodowi zabójcy kryją się za każdym rogiem, chętni na nagrodę w wysokości 14 milionów dolarów. Kiedy wybija godzina, John zostaje zupełnie sam, a jego dalsza podróż to jedna wielka karuzela śmierci, która zaczyna kręcić się coraz szybciej, aż do finału.
Najbardziej imponujący jest początek, pierwsze dwadzieścia minut, kiedy to widzimy zapierające dech sekwencje walk w bibliotece, w muzeum broni (!) oraz w… stajni (tak, w centrum miasta jest stajnia). Każda kolejna potyczka jest jeszcze lepiej sfilmowana niż poprzednia, a specjaliści od choreografii walk dali z siebie wszystko, by widz uwierzył, że zwykły człowiek jest w stanie wykonywać takie rzeczy jak John Wick. Paradoksalnie, to właśnie po tych scenach odnosimy wrażenie, że w tej serii było już wszystko, a twórcy dochodzą do ściany.
Dalsza część filmu udowadnia, że dokładnie tak jest. Później John Wick morduje jakieś 200 osób, a wszystkie sceny akcji są bardzo krwawe i efektowne, ale my jako widz, na tym etapie, jesteśmy już na to uodpornieni i zwyczajnie przyzwyczajeni do kolejnych strzałów w głowę, którymi bohater wykańcza „tych złych”. Strzelaniny w filmie „John Wick 3” są zwyczajnie zbyt długie i często po 10 minutach nieustającej rzezi można odnosić wrażenie zmęczenia.
W tym wszystkim nieźle wypada pokaz umiejętności granej przez Halle Berry, która niemal jest tak doskonała w walce jak sam John, a do tego ma przy sobie dwa psy bojowe. Widać tu starania twórców, by trzecia część serii zaprezentowała coś więcej niż „dwójka”, ale jak na dwugodzinny film, to zbyt mało. Finał, polegający na odpieraniu fal wrogów, wygląda jak coś wyrwanego z gry wideo i to porównanie nie ma być zaletą.
Fabularnie też jest nierówno. Film wprowadza do świata przedstawionego postać „sędziny” (Asia Kate Dillon), która wyciąga wnioski wobec osób, które pomagały głównemu bohaterowi w filmie „John Wick 2”. Kobieta bezwzględnie i z wielką pewnością siebie wymierza surowe kary przy pomocy lojalnej grupy specjalizującej się w walce na miecze (i inne ostrza). W tej grupie są m. in. goście grani przez azjatyckich aktorów z doskonałego „Raid 2” - Yayan Ruhian oraz Cecep Arif Rahman. Ich walka z Johnem jest nie tyle ciekawa, co… całkiem dowcipna, gdy obaj adwersarze okazują się być wielkimi fanami Johna Wicka.
Zaprezentowano nam także jedną z osób, stojących na czele Wysokiego Stołu, z którą John stara się dogadać w sprawie swojej „ekskomuniki”. Wątek ten pewnie wróci w czwartej odsłonie serii, a zakończenie po strzelaninie w Hotelu Continental, sprawia, że na pierwszym planie prawdopodobnie ponownie będzie wątek zemsty, tym razem na Winstonie, który zdradził Johna, by utrzymać władzę nad tym przybytkiem.
Z jednej strony, oglądając film „John Wick 3” cieszymy się, że nasz protagonista nie stał się superbohaterem, na wzór tego w którą stronę poszła inna seria akcji - „Szybcy i wściekli”. Z drugiej strony, ewidentnie twórcy doszli do ściany i wychodząc z kina wcale nie mamy ochoty na więcej, nie oczekujemy rychłej premiery czwartej części. Wolimy złapać chwilę oddechu po „trójce” i zostawić Johna Wicka w spokoju.
Ocena końcowa: 6/10
Michał Derkacz
Film zobaczyłem w kinie Cinema City Wroclavia.
John Wick 3, reż. Chad Stahelski, prod. USA, czas trwania 130 min, dystr. Monolith Films, polska premiera 17 maja 2019
fot. materiały prasowe Lionsgate