Jak najdalej stąd - recenzja
2020-09-28 11:04:49O tym, że świat jest pełen niesprawiedliwości, nie trzeba raczej nikogo przekonywać. Umieszczenie zbuntowanej, ale też zagubionej jednostki w nieprzyjaznym świecie pełnym sztywnych zasad nie brzmi szczególnie odkrywczo. Łatwo też przy kreśleniu takiej historii o moralizatorstwo i przesadę, która odbiera dziełu autentyczności, a w najgorszym przypadku sprawia, że zaczyna przypominać karykaturę. Czy wrześniowa premiera "Jak najdalej stąd" wpadła w te pułapki, czy może udaje jej się widza miło zaskoczyć? Zapraszamy do recenzji!
Zobacz też: Opinia o filmie "Cicha noc".
O czym jest "Jak najdalej stąd"?
Główną bohaterką w filmie jest Ola Hudzik (Zofia Stafiej), mająca 17 lat dziewczyna z Polski. Mieszka w blokowisku, w telefonie ma ustawioną na dzwonek wulgarną piosenkę o policji i marzy o posiadaniu własnego samochodu. Zadawanie prawa jazdy jednak nie idzie jej najlepiej, a to właśnie jego zdobycie jest warunkiem, by pracujący w Irlandii ojciec, przesłał jej pieniądze na upragnione auto. Na co dzień pomaga matce w opiece nad niepełnosprawnym bratem i dorabia w miejscowej myjni. Ola ukazana jest jako osoba dosyć nerwowa i czasami tracąca nad sobą kontrolę, ale jednocześnie dobroduszna. Wbrew pozorom nie są to wykluczające się, na siłę złączone cechy, a jej postać zostaje bardzo sprawnie zarysowana w nienachalny, ale wyraźny sposób, dzięki czemu szybko możemy w nią uwierzyć.
W jej życiu następuje zwrot - telefon z Irlandii informuje rodzinę o śmiertelnym wypadku ojca Oli. To właśnie tutaj zaczyna się nasza historia, ponieważ okazuje się, że pogrzeb kogoś, kto zginął za granicą, to nie jest prosta sprawa, a ilość papierkowej roboty i formalności jest przytłaczająca. Co więcej, wszystko trzeba załatwić na miejscu. Matka nie potrafi mówić po angielsku, a wynajęcie kogoś, kto by się wszystkim zajął, jest poza zasięgiem finansowym rodziny. 17-latka musi więc na jakiś czas porzucić szkołę i wyruszyć w samotną podróż do Irlandii, by sprowadzić do kraju ciało ojca… którego tak naprawdę nawet dobrze nie znała.
Dylematy i niejednoznaczności
Film Piotra Domalewskiego porusza wiele ciekawych i życiowych wątków. Mamy tutaj chociażby absurdy biurokracji i kosztów, związanych z przewiezieniem ciała do innego kraju. O ile stanowią one fundament tej historii, o tyle jego siłą napędową są wszechobecne konflikty i różnice zdań.
Najciekawsze w tym filmie jest to, że tak naprawdę nikt nie ma tutaj racji. Łatwo byłoby zaprezentować nam historię o palącej papierosy, nieletniej buntowniczce, która musi przejść przemianę i zrozumieć, że trzeba słuchać będącej ostoją spokoju i racji matki. Tutaj jednak grana przez Kingę Preis postać, nie raz prezentuje postawy, które może i nie są bezpodstawne, ale na pewno mocno dyskusyjne. Zwłaszcza patrząc na okoliczności sytuacji, z jaką przyszło się zmierzyć tej rodzinie. Konfrontacja Oli z nieco od niechcenia pomagającym jej właścicielem agencji pracy (granym przez Arkadiusza Jakubika), dosyć mocno na nią wpływa, ale jako widz wiemy, że nie wie on wszystkiego o tej rodzinie, jak i o samej bohaterce. Czy więc to na pewno jego słowa powinniśmy potraktować jako te, wyznaczające jednoznacznie najlepszą decyzję?
Film przez cały czas balansuje w tej moralnej niejednoznaczności, dzięki czemu podczas seansu ciężko się nudzić. W zasadzie cały czas dostajemy kolejny wątek do przetrawienia i perspektywę do o wzięcia pod uwagę. A każda ma zarówno swoje racje, jak i swoje błędy.
Zobacz też: Recenzja filmu "25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy".
Szaro i prawdziwie
Od strony technicznej filmowi nie można nic zarzucić. Szarobure widoki w Polsce i Irlandii dobrze budują klimat zaprezentowanego świata. Trochę może uwierać, że w zasadzie wszędzie, gdzie uda się Ola, wszyscy mają wszystko "gdzieś". Z drugiej strony nie jest to świat rodem z "Jokera", gdzie na każdym kroku protagonista zostaje skopany i opluty. Jest w tym wszystkim pewna niewygodna autentyczność - od polskiego urzędu, przez szpital, aż po miejsce pracy ojca Oli. Każdy ma swoje sprawy i obowiązki, a sam zmarły nie zabrał ze sobą do grobu jakiegoś wielkiego sekretu. Oczywiście, jego drugie życie w Irlandii, jakie stara się odkryć bohaterka, miało swoje tajemnice, ale... to była zwykła historia zwykłego człowieka.
Muzycznie żadna melodia nie zapada w pamięć, ale też nigdy nie przeszkadzała. W grę aktorów ani przez moment się nie wątpi, co nie powinno dziwić w kontekście najbardziej znanych nazwisk w obsadzie "Jak najdalej stąd". Kiedy jednak spojrzymy na Zofię Stafiej, dla której ta główna rola to też kinowy debiut (o czym mowa jest nawet w napisach końcowych), to takie stwierdzenie jest już sporym komplementem.
"Jak najdalej stąd" - opinia o filmie
W ogólnym rozrachunku jest to film jak najbardziej godny polecenia. Reżyser nie stara się nam na siłę czegoś przekazać, bardziej prezentuje nam zestaw konfliktów, w których przyznanie komuś stuprocentowej racji jest w zasadzie niemożliwe. Po napisach końcowych i niezwykle interesującym zakończeniu ciężko jest dojść do jakiegoś konkretnego stanowiska wobec decyzji, jakich byliśmy świadkami w tym dziele. Po wyjściu z kina nie można tak łatwo zapomnieć o tym filmie, co chyba najlepiej świadczy o tym, że warto jest poznać tę historię.
Ocena końcowa: 8/10
Kamil Suyon Kenig
Film obejrzałem w Dolnośląskim Centrum Filmowym we Wrocławiu.
fot. Akson Studio - Forum Film Poland