Ja jestem Groot - recenzja serialu
2022-08-15 12:09:19„Ja jestem Groot” to kolejny serial Marvela, jaki można oglądać na platformie Disney+. Tym razem jest to całkowicie animowana produkcja w reżyserii Kirsten Lepore, która pokazuje nam przygody Małego Groota po wydarzeniach z pierwszej części „Strażników Galaktyki”. Czy warto to zobaczyć?
Jeśli macie wolne 15 minut, to po prostu to obejrzyjcie, bo w kontekście tak krótkiej produkcji w zasadzie nie ma sensu rozmawiać o tym czy warto, czy nie w kontekście czasu wymaganego od widza na spędzenie z nowym tytułem. Jest to wręcz czas żenująco śmieszny, a jeśli „Ja jestem Groot” mamy omawiać jak inne seriale, to powiedzmy sobie od razu, że 5 odcinków po 3 minuty, to nie jest przykład poważnego traktowania odbiorców.
Ten kwadrans pokazuje nam kilka epizodów z życia Małego Groota, które co prawda są bardzo ładnie animowane i do wykonania technicznego nie można się czepiać, ale już do każdego innego aspektu mamy spore zastrzeżenia. Fabularnie twórcy nie mieli niczego interesującego do pokazania. Szkoda, biorąc pod uwagę, że mówiący tylko jedno zdanie uroczy bohater mógłby dzięki temu (albo przez to) wpadać w różne zabawne i niespodziewane tarapaty, a to co pokazano nam w serialu jest tak płytkie i pozbawione pomysłu, że wypada z głowy po kilku minutach.
W głowie zostaje jedynie odcinek „Robaczywe szczęście”, przypominający błyskotliwym pomysłem i przewrotnym twistem fabularnym najlepsze odcinki antologii „Miłość , śmierć i roboty”. To, że w serialu nie ma (oprócz Rocketa na chwilę) innych postaci z MCU, to nie problem, ale jest nim zdecydowanie bardzo złe światło w jakim autorzy postawili Małego Groota.
W niemal każdym odcinku widzimy go jako złośliwego gnojka, który atakuje wszystkie nieprzychylne mu istoty. Jeśli to jest według twórców postawa małego dziecka, to powinni jeszcze raz przeanalizować swoje doświadczenia. Głównego bohatera „Ja jestem Groot” nie da się polubić, a to jakiś absurd w stosunku do postaci, którą po filmach z MCU fani wprost pokochali. Nie będziemy nawet rozwijać tematu poczucia humoru jakie tu zaserwowano, bo wpisuje się ono w fabułę opartą na głupich konfliktach.
To niesamowite, że największą zaletą tego (chyba) najkrótszego serialu w historii nie jest tytułowy bohater, tylko właśnie ten czas trwania. Nikomu nie zabraknie czasu, by to zobaczyć, ale też nikt nie odda wam rekompensaty za zniszczenie wizerunku Małego Groota jako słodziaka, którego każdy chciałby przygarnąć.
Ocena końcowa: 3/10
Michał Derkacz
fot. materiały prasowe