Hollywood na 9 liter: dziesiąta d, jak dubler
2021-01-14 12:15:39Nasz cykl Hollywood na 9 liter w zasadzie już się zakończył, ale niektóre kwestie filmowe są na tyle interesujące, że warto je dorzucić do naszej serii. Ostatnia litera, czyli D, została już przez nas przeanalizowana pod kątem dialogu. Jednak postanowiliśmy nawiązać jeszcze do dublerów. Warto się temu przyjrzeć, bo czasami w ogóle nie zdajemy sobie sprawy, że w danej scenie zniknął aktor, a pojawił się jego zastępca.
Actors and their stunt doubles 🤔 pic.twitter.com/4aXjh4oL7Q
— Modern Notoriety (@ModernNotoriety) September 13, 2020
Czy każdy dubler jest też kaskaderem?
Dublerzy zwykle kojarzą się z osobami, które zastępują aktorów w najbardziej niebezpiecznych scenach. Jednak nie zawsze dubler będzie pojawiał się w roli kaskadera. Czasami potrzebny jest zastępca, jeśli aktor nie potrafi wykonać czegoś, co wymaga jakiejś konkretnej umiejętności. Może to być np. skomplikowany układ taneczny czy profesjonalna jazda konno albo bardziej zaawansowana walka. Idealnym przykładem jest oczywiście rola Natalie Portman w "Czarnym łabędziu". Choć aktorka musiała mocno schudnąć i doszkolić się z baletu, to te widowiskowe sceny, które kojarzymy z filmu, były w większości dziełem dublerki z doświadczeniem baletowym.
Nawiązano do tego także w najnowszym filmie Quentina Taranitno pt. "Pewnego razu... w Hollywood". Brad Pitt wciela się tam w rolę dublera Leonardo DiCaprio i opowiada o tym, że zazwyczaj występuje w scenach, pokazujących na przykład jazdę konno. Nie jest to jakaś szczególnie niebezpieczna czynność, dlatego zastępcy aktorów są pewnie potrzebni częściej niż sądzimy. Tak jak np. Caitlin Burles, czyli dublerka Gal Gadot m. in. w "Wonder Woman 1984". Burles nie była kaskaderką, a jedynie zastępowała aktorkę w momentach, które akurat tego wymagały. Co ciekawe, dublerzy też czasami po prostu "użyczają" pewnej części ciała na potrzeby danej sceny. Gdy myślimy, że widzimy biust czy rękę aktorki, tak naprawdę może to być całkiem inna osoba.
"Sam sobie poradzę"
Nawet tacy celebryci i spece od kina akcji jak Dwayne Johnson czy Brad Pitt akceptują fakt, iż na planie często zastepuje ich kaskader. Jednak zdarza się też tak, że chociaż scena wymaga pracy dublera, aktor się na to nie godzi. Jednym z najbardziej upartych celebrytów jest nie kto inny jak Tom Cruise. Film z jego najsłynniejszej serii, czyli "Mission Impossibe: Fallout", uwzględnia wiele scen walki, przy których przydałby się kaskader. Jednak Cruise obstaje przy swoim i nalega, żeby samodzielnie wykonywać nawet najbardziej niebezpieczne wyskoki. Szczególny rozgłos zyskała scena, gdy aktor skacze między budynkami i z impetem uderza w krawędź. Takie podejście może i jest niebezpieczne, ale z pewnością godne podziwu.
Wykonywanie scen akcji samemu nie jest domeną tylko Cruise’a. Aktorzy tacy jak Jackie Chan, Jason Statham czy Daniel Craig też nie stronią przed ryzykownymi wyskokami. Wychodzi na to, że czasami kiedy myślimy, że widzimy aktora na koniu albo jak skacze między budynkami, to tak naprawdę jest to dubler, zaś gdy zakładamy, że w danej scenie z pewnością pojawił się kaskader, możemy się grubo mylić.
Dubler komputerowy
Co jeśli dany bohater powinien występować w kolejnej części jakiejś serii, ale aktor z jakiegoś powodu nie może tego zrobić? Tak właśnie było w przypadku roli Tarkina w "Łotrze 1". Peter Cushing, który wcielał się w jego postać w poprzednich latach, zmarł jeszcze przed rozpoczęciem zdjęć do kolejnej odsłony "Gwiezdnych Wojen". Twórcy zdecydowali zatem, że odtworzą go za pomocą efektów CGI. Zatem dublerem Petera Cushinga w filmie był po prostu... komputer.
Jak widać, pojawianie się dublerów na planie filmowym to dość zagadkowa kwestia. Jeśli twórcom udaje się nakręcić sceny z zastępcami aktorów tak, aby widz się nie zorientował, to praca dublera zdecydowanie się opłaciła.
Julia Sałdan
fot. Twitter.com/ModernNotoriety