Ghost in the Shell - cyberpunkowa dusza [RECENZJA przedpremierowa]
2017-03-30 10:01:43"Ghost in the Shell" to aktorska adaptacja kultowej mangi pod tym samym tytułem. Tej samej, na której wzorowali się twórcy "Matrixa". Czy produkcja ze Scarlett Johansson w roli głównej sprawdza się jako odrębne dzieło. Czy to dobry film? Znamy już odpowiedź!
Nie będziemy porównywać kinowego "Ghost in the Shell" do materiału źródłowego. Tak film powinien bronić się sam, niezależnie od tego, czy kopiuje sceny z animacji, czy jedynie się nią inspiruje, podbiera postacie, motywy i wizję świata. I wiecie co? Rupert Sanders wyreżyserował dzieło wyjątkowo udane, które spełnia większość oczekiwań.
Wizualnie zachwyca od pierwszych kadrów, efektownie przywracając cyberpunk do kin. Miasto, w którym rozgrywa się akcja to coś na kształt futurystycznego Tokio, gdzie wielkie ruchome hologramy reklamują najróżniejsze produkty i usługi, z czego najpopularniejsze są wszczepy, usprawniające części ciała.
Oczywiście, "Ghost in the Shell" nie tylko wyjątkową stylistyką stoi. Fabularnie jest dość wciągająco, a dynamiczny rozwój akcji sprawia, że interesują nas losy głównej bohaterki. Scarlett Johansson wcieliła się w nią brawurowo. Z jednej strony, w jej zachowaniu, sposobie chodzenia i mowie widać, jak wiele jest w niej z robota, a z drugiej strony, jej spojrzenie jest ludzkie i wyraża to, czego nie potrafi cybernetyczne ciało.
Historia jest ciekawa, ale może rozczarować tych, którzy oczekują tu mocniej zaakcentowanych wątków metafizycznych czy filozoficznych. Film zadaje poważne pytania o istotę człowieczeństwa i genezę naszej osobowości, ale robi to mało subtelnie. Nie znajdziemy tu żadnego drugiego dna. To prosta, zamknięta opowieść o poszukiwaniu tożsamości, która na szczęście nie sili się na tanie moralizatorstwo.
Jeśli chcemy wytknąć tej produkcji słabości, to z pewnością będzie to wyjątkowo stereotypowy, klasyczny antagonista, szef złowrogiej korporacji, którego motywacje są płytkie a on jest zły, bo tak. Ciekawiej można było zrealizować też sceny akcji. Efekt "łał" pojawia się tylko w początkowej sekwencji, w której bohaterka stosuje niewidzialność i biega po ścianie. Reszta jest po prostu okej.
"Ghost in the Shell" raczej nie zapisze się w historii kina złotymi zgłoskami, ale to dobry film, dostarczający rozrywkę na wysokim poziomie. Jest tu unikatowa wizja świata, klimat, historia i znakomita muzyka. Zdecydowanie warto zobaczyć!
Michał Derkacz
Ghost in the Shell, reż. Rupert Sanders, prod. USA, czas trwania 106 min, dystr. United International Pictures, polska premiera 31 marca 2017
Film zobaczyłem na pokazie przedpremierowym w Multikinie Arkady we Wrocławiu.